[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skóry.
Cathy miała na końcu języka nazwisko pani Leonard, powstrzymała się jednak.
- Kim ona może być? - spytała.
- To może być każda kobieta. Costain widuje wiele osób.
- Może pani Leonard? - zasugerowała, uważnie mu się przyglądając.
Pan Burack szeroko otworzył oczy.
- Pani Leonard? Chyba pani żartuje?
- Wprost przeciwnie. To ona mogła sprowadzić go na złą drogę.
- Po co interesowałaby się Costainem? Pan Leonard ma częściej dostęp do tajnych dokumentów i jest
ogromnie zakochany w żonie. Mówi o niej z prawdziwą czcią.
- Nie chciałam powiedzieć, że to on jest zdrajcą.
Burack wzruszył ramionami.
- Nie wierzę, żeby pani Leonard była w to zamieszana. Widziała ją pani z Costainem wczoraj
wieczorem w Royal Coburg?
- Tak.
- Ja również tam byłem. Zledzę Costaina, odkąd wziął ten list. Nie odkryłem jeszcze, kim jest ta
dama, lecz zdrowy rozsądek podpowiada, że to Francuzka. Nadal będę krążył wokół niego.
- Powiadomi mnie pan?
Kiedy popatrzył na nią zdumiony, poczuła się nieswojo. Na pewno zastanawia się, dlaczego Cathy
tak osobiście interesuje się tą sprawą.
- Nie mogę niczego zdradzić, dopóki dochodzenie jest w toku, panno Lyman. Wszystkich nas
obowiązują ścisłe zasady dyskrecji w tych trudnych czasach. Jestem pewien, że pani to rozumie. Kiedy
sprawa zostanie zamknięta, opowiem wszystko, jeśli pani zechce.
- Dziękuję.
Pan Burack stał przez chwilę w milczeniu, tylko się jej przyglądając.
- Kłopot polega na tym, że nie mam koneksji w kręgach, gdzie bywa lord Costain.
Cathy przypomniała sobie o biletach na bal, zakupionych przez mamę, i o tym, że nie ma z kim pójść.
Oto przystojny dżentelmen, który marzy, by dostać się do towarzystwa.
- Wybiera się pan na bal lady Somerset dziś wieczorem? - spytała napiętym głosem, który ledwie
rozpoznała jako swój.
- Och, nie. Bilety są droższe niż moja miesięczna pensja.
- Mam wolny bilet. To znaczy, mama zakupiła dwa. Pomyślałam, że może...
W ładnych oczach Buracka rozbłysła radość.
- Czy sądzi pani, że mógłbym jej towarzyszyć?
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Tak.
Przez jego twarz przemknął cień.
- Costain pomyśli, że to dziwne widzieć mnie u pani boku.
- Poznaliśmy się przecież oficjalnie - przypomniała mu. - Lord Costain nie powinien być zdziwiony,
że mnie pan odwiedził. Zresztą naprawdę pan o to pytał.
- Tak, a pani uprzejmie się zgodziła. Nie miałem możliwości wyrwać się do tej pory z pracy. A co do,
balu, nie chciałbym, żeby Costain zorientował się, że go obserwuję - powiedział niepewnie.
Ku swemu zdziwieniu Cathy stwierdziła, że flirtowanie z mężczyzną, do którego nic nie czuje, nie
sprawiam jej żadnej trudności. Zrobiła słodką minkę i powiedziała:
- Dlaczego miałby myśleć coś niestosownego? Pokazuję się z kilkoma różnymi dżentelmenami.
- Zauważyłem w teatrze. Doskonale, tak więc zrobimy. Przyjadę po panią o wpół do dziewiątej. Nie
wiem, jak pani dziękować. Nie spodziewałem się tak oddanej współpracy.
Pan Burack wyglądał naprawdę czarująco, kiedy się uśmiechał. I młodziej. Podziękował kilkakrotnie,
a na koniec stwierdził:
- Muszę iść. Nie wspomnę nawet o konieczności dyskrecji. Bezpieczeństwo Anglii od tego zależy,
panno Lyman.
- Oczywiście - powiedziała cicho.
Pan Burack ukłonił się i wyszedł. Cathy złapała się na porównywaniu jego zachowania ze sposobem
bycia Costaina. Bez wątpienia pan Burack był bardziej powściągliwy. Costain nie przykładał nawet
wagi do zawodowej dyskrecji. Teraz, kiedy wiedziała, że Cosgrave również go podejrzewa, widziała
tysiąc uchybień w jego zachowaniu.
Wyniósł list i poprosił o tłumaczenie kobietę, której nigdy wcześniej nie widział - powinno to było dać
jej do myślenia. A wszystkie jego wizyty, przyjacielski ton i czarujące spojrzenia... Burack miał
absolutną rację. Costain podtrzymywał miłą znajomość, żeby gotowa była przetłumaczyć mu w
tajemnicy kolejny tekst, jeśli wynikłaby taka konieczność. Wykorzystał ją, ale Cathy wezmie swój
odwet.
Dołoży starań, by lord Costain został złapany wraz ze swoją francuską kochanką. Jak to się stało, że
podejrzewali z Gordonem panią Leonard? Nie potrzebowała przecież Costaina, gdy jej własny mąż zaj-
mował wyższe stanowisko w Horse Guards. Costain namówił jej brata do tej błazenady, żeby ich
wywieść w pole. W rezultacie nie wyglądało na to, że piękna Helena jest jego flamą. Skierował
podejrzenia na niewinną kobietę, chroniąc w ten sposób swoją prawdziwą kochankę. Czy mężczyznom
nigdy nie można ufać?
Nagle przypomniała sobie, że Costain ma tu przyjść dziś po popołudniu. Za dwie godziny zapuka do
drzwi, a ona będzie musiała uśmiechać się i udawać radość na jego widok.
Cathy nie płakała często, lecz w tej chwili miała na to ochotę. Uciekła do swojego pokoju, żeby wuj
nie zobaczył jej w tym stanie.
Rozdział 13
Pracując tego popołudnia nad przepisywanym tłumaczeniem, Cathy nie dumała nad zawiłościami
filozofii pana Schillera, lecz nad perfidią lorda Costaina. Tuż przed czwartą, zwykłą porą drzemki
wuja, wyniknął kolejny problem. Rodney nie wyszedł z gabinetu. Rozsiadł się z fajką w zębach i po raz
kolejny zaczął roztaczać żale, jak to Schiller, sprowadzony przez Goethego z drogi filozofii, poświęcił
się przyziemnemu zajęciu pisania tego, co nie oświecone masy nazywają najdoskonalszymi dramatami
stworzonymi w języku niemieckim. Przemowa wuja trwała około kwadransa.
- Wielka to szkoda, ale tak już bywa. Dramat zyskał, filozofia straciła. Takie osobowości jak Goethe
albo nasz lord Byron są w stanie dokonać wielkich spustoszeń. Zawsze szuka się kogoś, kto sprowadzi
ze słusznej drogi. Nie mówię tego osobiście do ciebie - dodał, kiedy rzuciła mu zbolałe spojrzenie.
- Czy nie czas na herbatę, wuju? - spytała.
- Idz sama. Ja poczekam na pana Culpeppera i oddam mu tłumaczenie listu. Wypiję herbatę tutaj, nie
przerywając pracy. Doskonale się dziś czuję.
- Wydawało mi się, że czuję zapach placków... - wspomniała niewinnie.
- Tak? Gorące placki? No cóż, mogę chyba przerwać na pół godziny. Ciało potrzebuje strawy tak
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
samo jak duch.
Cathy była pewna, że nie wróci. Jak Schillera, łatwo go było sprowadzić ze słusznej drogi. O wpół do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]