[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go ukryta grozba nie oburzyła jej, tylko zaintrygowała.
- Myślę, że powinieneś już iść. Odświeżę się trochę, a potem pomogę Aleksowi
rozpakować rzeczy.
R
L
T
Przełknęła ślinę i podeszła do okna, patrząc nieobecnym wzrokiem na szafirowe
morze i błękitne niebo. Nagle zdała sobie sprawę, w jak trudnej sytuacji się znalazła. Nie
powinna przecież zapominać, że przyjechała tu jako jego pracownica.
A może by tak przypomnieć mu o tym? Postawić między nimi barierę. Zachować
dystans, dając mu do zrozumienia, że nie są sobie równi.
Obróciła się w jego stronę i przykleiła do ust taki sam uśmiech, jakim witała pra-
cowników z Milmouth, którzy w porze lunchu przychodzili z biura do jej piekarni po
kanapki.
- A zatem... kiedy zaczynam pracę?
Konstantinos uśmiechnął się.
Dobrze wiedział, co robi Laura, ale uznał to za element gry, którą z nim prowadzi-
ła. Więc skoro tak bardzo chce mu usługiwać, niech przekona się, jak to jest, i zobaczy,
czy jej się to podoba!
- Dzisiaj ty i Alex zjecie kolację z Demetrą, a ona wszystko ci wyjaśni. Wytłuma-
czy, czego będzie od ciebie oczekiwać, i odpowie na wszystkie twoje pytania.
- To znaczy, że ciebie tam nie będzie? - zapytała ostrożnie.
- Nie. Wychodzę.
- Wychodzisz? - powtórzyła, zdając sobie sprawę, że w jej głosie pobrzmiewa roz-
czarowanie - a nawet nutka zaborczości.
- Tak. Gdybym był twoim mężem, nawet nie śniłoby mi się zostawić ciebie pierw-
szego dnia. Ale dokonałaś wyboru, Lauro, i musisz liczyć się z jego konsekwencjami,
nawet jeśli są ci nie w smak.
- Przynajmniej będę mogła spojrzeć na siebie w lustrze.
- To gratuluję - zadrwił. - A jutro Alex zje obiad ze mną i moim ojcem. Pozna
wreszcie swojego dziadka.
- To dobrze. - Laura nagle uświadomiła sobie, jak niewiele o nim wie. - A... twoja
mama?
- Nie żyje od wielu lat - powiedział po krótkiej chwili milczenia.
- Tak mi przykro. Jak to się stało?
- Zmarła na zapalenie płuc. Ale historia mojej rodziny to nie twoja sprawa, Lauro.
R
L
T
- To także historia rodziny Aleksa - zauważyła.
- W takim razie porozmawiam o niej z Aleksem. Nie patrz tak na mnie tymi smut-
nymi szarymi oczami. Gdybyś została moją żoną, mogłabyś brać udział w tego rodzaju
rozmowach. Ale masz przecież wiele innych spraw na głowie. Leć lepiej do Demetry -
zawiesił na chwilę głos, napawając się widokiem rumieńców na jej policzkach. - I
oszczędzaj siły, bo od jutra podajesz mi do stołu.
R
L
T
ROZDZIAA SMY
Laura obudziła się zdezorientowana, w obcym pokoju. Przez chwilę nie wiedziała,
gdzie się znajduje - aż do momentu, gdy ujrzała ostre światło sączące się przez okiennice
i poczuła, jak jej ciało owiewa ciepły wiatr. Była w Grecji, na wyspie Karantinosów, i
przez całą noc śniła o Konstantinosie. Nie mogła zapomnieć lodowatego tonu w jego
głosie po tym, jak zapytała go o matkę, jego arogancji i zuchwałości.
Koło łóżka leżało wykrochmalone prześcieradło, które najwyrazniej zrzuciła w
środku nocy. Choć była bardzo zmęczona, spała niespokojnie. Poprzedniego wieczoru
zjadła pyszną kolację z Aleksem i Demetrą w przestronnej kuchni, a następnie razem z
chłopcem wybrała się na spacer po rozległej posiadłości. Ich przewodnikiem był syn
Demetry, Stavros. Pokazywał wszystkie konstelacje na rozgwieżdżonym niebie, a Alex
nie posiadał się z zachwytu, odkrywszy dla siebie nowy, nieznany dotąd świat astrono-
mii.
Alex!
Laura gwałtownie zerwała się z łóżka. Przez całą noc nie słyszała najdrobniejszego
szmeru z jego pokoju. Gdy położyła go spać razem z jego niebieskim misiem, zdążył
tylko wymamrotać dobranoc", zanim zapadł w głęboki sen. A jeśli śniły mu się kosz-
mary? Jeśli wstał, zaczął jej szukać i zgubił się w nieznanym domu?
Narzuciła lekki szlafrok i ruszyła do pokoju syna. Był zupełnie pusty.
- Alex! - zawołała.
- Jest na dworze - odezwał się głos zza jej pleców.
Obróciła się i ujrzała Konstantinosa stojącego w drzwiach pokoju. Przyglądał jej
się uważnie.
- Gdzie na dworze?
- W basenie, razem z synem Demetry.
- Chcesz powiedzieć, że zostawiłeś mojego syna...
- Naszego syna - poprawił.
- ...z zupełnie obcym człowiekiem? Przecież Alex nie potrafi dobrze pływać!
R
L
T
- Naprawdę myślisz, że naraziłbym mojego syna na jakiekolwiek niebezpieczeń-
stwo? Znam Stavrosa od urodzenia. Pływa świetnie. Spędziłem z nimi cały ranek, a
wczoraj ponoć byliście razem na spacerze. Doskonale się ze sobą dogadują. Gdybyś nie
zaspała, sama byś się o tym przekonała. - Spojrzał na nią groznie. - Swoją drogą chciał-
bym wiedzieć, dlaczego mój syn tak słabo pływa.
- Lekcje są drogie...
- Drogie? - powtórzył z niedowierzaniem.
Laura pomyślała, że zabrzmiało to, jak gdyby po raz pierwszy wypowiadał nowe,
dopiero poznane słowo. Ale jak mógł zrozumieć, co znaczy zaciskanie pasa, skoro wy-
chował się otoczony bogactwem?
- Zapisałam go za to na piłkę nożną w weekendy - usprawiedliwiła się. - Na
wszystko mnie nie stać.
- A więc mój syn jest nędzarzem - powiedział gorzko. - Potomek Karantinosów
żyje w ubóstwie!
Laura zauważyła nagle, że wyglądał, jak gdyby przez całą noc nie zmrużył oka.
Jego oczy były zmęczone i podkrążone. Ten bosonogi mężczyzna w wytartych dżinsach
w niczym nie przypominał eleganckiego miliardera z hotelu w Londynie. Nagle odniosła
wrażenie, że stoi przed nią Konstantinos sprzed lat...
Cofnęła się o krok, zdawszy sobie sprawę z jego bliskości i z tego, że choć on jest
w pełni ubrany, ona ma na sobie jedynie krótką koszulkę i zwiewny szlafrok, które nie
sięgały nawet do połowy uda. Bez słowa obróciła się i przeszła do swojej sypialni, ale
Konstantinos podążył za nią.
- Nie - zaprotestowała bezskutecznie.
Gdy zamknął za sobą drzwi, poczuła na szyi jego ciepły oddech.
- Ależ tak - powiedział, obracając ją ku sobie, jak gdyby była manekinem ze skle-
powej wystawy. - Jeśli tego nie chcesz, nie powinnaś chodzić półnaga po domu. Ani pa-
trzeć na mnie tymi wielkimi oczami, kiedy cała drżysz z pragnienia...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]