[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wejść na nią kilka razy, żeby znieść większą
liczbę butelek z wodą. Potem przeniosła drabinę do drugiego
otworu.
- Muszę się pospieszyć - mruknęła do siebie, sięgając po
jedwabne nici, chociaż huk generatora zagłuszał wszelkie słowa.
Odwróciła się, gotowa do zejścia, i ostrożnie szukała stopą
pierwszego szczebla. Jakoś nie mogła znalezć drabiny. Sięgnęła
stopą niżej - na próżno! Wreszcie spojrzała na dół i zobaczyła
drabinę leżącą na ziemi.
- Och, tylko nie to! - jęknęła, przypominając sobie
makabryczne historie, jakie stały personel Orbisu opowiadał o
spadającej na dół drabinie w starym DC-8.
Przebiegła palcami po specjalnie skonstruowanej poręczy. W
DC-10 drabina miała solidny uchwyt, tak by trzymała się mocno
zaczepu i nie spadała, kiedy ktoś jest w magazynie.
Widocznie nie umocowałam jej odpowiednio, pomyślała, zła
na siebie. Jestem tu zdana na własne siły, nie mogę skakać z
takiej wysokości. Nie ma też sensu krzyczeć, bo generator
wszystko zagłusza. Muszę po prostu siedzieć i czekać, aż ktoś
mnie zauważy.
RS
80
Położyła się na podłodze i wysunęła głowę na zewnątrz
otworu.
Doskwierał jej żar, buchający w górę od rozgrzanego pasa
startowego. Sam powinien już wyjść z sali operacyjnej,
przypomniała sobie. Zacznie mnie szukać...
Starała się opanować strach, ale nie było to łatwe. Głowa
zaczynała jej ciążyć, dokuczało pragnienie. Położyła głowę na
ręce i zamknęła oczy, oślepiona blaskiem słońca.
- O, Boże. %7łeby tylko Sam nie pomyślał, że go unikam -
szepnęła znużona.
- Sian?
Ktoś ją wołał, ale do niej coraz słabiej dochodziły wszelkie
odgłosy. Nie miała nawet siły unieść głowy, żeby zobaczyć,
czego od niej chcą...
Było gorąco jak w piecu, męczyło ją pragnienie i powieki
stawały się coraz cięższe...
RS
81
ROZDZIAA SIDMY
- Sian.
Słyszała jego głos, ale nie była w stanie otworzyć oczu.
Westchnęła z ulgą, gdy poczuła na czole zimny kompres.
- Och, jak przyjemnie.
Odchyliła głowę do tyłu, żeby błogi chłód spłynął aż po szyję.
- Wypij trochę. - Sam podsunął jej słomkę do ust i pomógł
unieść głowę.
Płyn podziałał na jej spieczone gardło niczym nektar. Tak
strasznie chciało jej się pić...
- Powoli.
Z niezadowoleniem skrzywiła usta, bo Sam odsunął słomkę,
zanim zaspokoiła pragnienie.
- Jeszcze - poprosiła.
- Za chwilę.
- Pić...
- Nie możesz tyle naraz - powiedział z troską w głosie i
pochylił się, by delikatnie pocałować ją w czoło. - Przykro mi,
skarbie.
- Dlaczego?
Tym razem zdołała szerzej otworzyć oczy. Patrząc ponad
ramieniem Sama, zorientowała się, że są na sali pooperacyjnej.
- Co ja tu robię? - zdziwiła się.
- Dochodzisz do siebie.
- Co mi się stało?
- Straciłaś przytomność w magazynie.
- Och... - Nagle przypomniała sobie wszystko. - Teraz
pamiętam... Spadła drabina, nie mogłam zeskoczyć, bo było za
wysoko i nikt nie nadchodził... Ten upiorny upał!
- Tak mi przykro.
Zcisnął mocniej jej rękę. Dopiero wtedy zorientowała się, że
trzyma ją od dłuższego czasu.
RS
82
- Dlaczego? - spytała zaskoczona. - To przecież nie twoja
wina. Widocznie nie umocowałam dobrze drabiny.
- Powinienem był od razu zacząć cię szukać - powiedział. -
Mogłem się domyślić...
- Nie mogłeś przewidzieć, że zemdleję - protestowała. - Sama
sobie jestem winna, bo nie sprawdziłam...
- Gdybym trochę pomyślał, to może przyszłoby mi do głowy,
że widocznie coś się stało, skoro nie przyszłaś na spotkanie -
powiedział cicho. - A ja po prostu stwierdziłem, że mnie unikasz
i...
- ..i spokojnie poszedłeś na lunch - dokończyła ironicznie.
Ujęła słomkę i tym razem pociągnęła spory łyk. Skrzywiła się,
gdy poczuła mieszaninę soli i cukru, które miały przyspieszyć
zdrowienie.
- Jak długo tam byłam?
- Ponad godzinę w najgorętszej porze dnia, jeśli w ogóle
możemy określić czas. Dopiero kiedy Filip zażądał po raz wtóry
jedwabnych nici, Joan uświadomiła sobie, że po nie poszłaś i nie
wróciłaś.
- A co się stało z wodą?
- Jeden z mechaników zobaczył ją na ziemi i wniósł na
pokład. Joan pomyślała jednak, że po prostu poprosiłaś go o
pomoc.
- Więc skąd się wzięłam tutaj?! - spytała.
- Ja cię przyniosłem. - Po raz pierwszy, odkąd na dobre
odzyskała przytomność, spojrzał jej w oczy. - Zauważyłem rękę
zwisającą z tylnego wejścia do magazynu i...
Uniósł jej dłoń. Kontrast między bielą jej skóry a opaloną
ręką Sama przeraził oboje.
- Boże! - szepnął. - Pomyślałem wtedy, że już nie żyjesz... -
Pocałował wewnętrzną stronę jej dłoni.
- Sam? - dobiegł ich głos Filipa.
- Słucham?
RS
83
- Za kilka minut przywożą twojego pacjenta. - Filip stanął w
progu i zaniepokojony spojrzał na Sian. - Dasz radę czy chcesz,
żebym ja się nim zajął?
Przez chwilę Sam milczał, wreszcie puścił jej rękę i odwrócił
się do Filipa.
- Dzięki, sam go zoperuję. Zaraz przyjdę.
Sian nie wtrącała się do rozmowy. Zastanawiała ją zmiana,
którą dostrzegła u Sama. Zawsze ją tym zaskakiwał: w
przeciągu paru sekund potrafił pokonać ogromne zmęczenie i
przeobrazić się w chłodnego profesjonalistę. Takim go
zapamiętała z dawnych lat. Ale kto wie, czy to nie ta cecha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]