[ Pobierz całość w formacie PDF ]
należy do mnie. Panoszycie się wszyscy na moich wło
ściach, a ja mam prawo was stąd wyrzucić!
- Nie, nie zrobisz tego... -jęknęła bezradnie. Jeśli to
prawda, pomyślała z przerażeniem, to stało się coś strasz
nego. Oczami wyobrazni zobaczyła zapłakaną twarz Tanyi
i serce ścisnęło jej się boleśnie.
- Jeśli mi nadal nie wierzysz, to tu masz dowód. - Wy
jął z kieszeni portfel, a z niego złożoną kartkę papieru. - Z
twojego listu dowiedziałem się, że znasz rosyjski. Czytaj.
To moje świadectwo urodzenia.
Nerwowo przebiegła dokument oczami.
- Sfałszowane - oznajmiła niepewnie.
- To też? - zadrwił. Na jego dłoni leżały pieczęcie,
takie same, jak namalowane na portretach!
- Ukradłeś je - szepnęła ze zgrozą. Co za drań! Wypy
tywał o nie księżnę i z pewnością śmiał się w duchu, gdyż
przez cały czas miał je przy sobie. - One należą do...
- Do mnie! Wszedłem w ich posiadanie najzupełniej
46 WIZY PRZEZNACZENIA
legalnie. Otrzymałem je od ojca, gdy zabrał mnie do swo
jego rodzinnego domu w Rosji. Miałem do nich prawo jako
pierworodny z kolejnego pokolenia Huszarów.
Suzanne czuła, że nogi się pod nią uginają. On chyba,
rzeczywiście nie kłamał...
- Skoro naprawdę nim byłeś, to dlaczego wywieziono
cię tak daleko? - Próbowała dalej atakować, lecz już bez
przekonania.
Przystojna twarz Laszló spochmurniała.
- Ze względu na moje bezpieczeństwo. Ana Huszar
przysięgła, że żaden Rosjanin nie dostanie jej mająt
ku. Trzeba być ostatnią łajdaczką, żeby nienawidzić swo
jego dziecka z takiego powodu! - dokończył nie swoim
głosem.
Trzeba być ostatnim draniem, żeby tak myśleć o swojej
matce, przemknęło jej przez głowę. To straszne!
- Nie wiesz, co mówisz - wyszeptała ze zgrozą. - Ja
kim cudem mogłaby nienawidzić swojego syna?
- Byłem wrogiem.
- Byłeś dzieckiem!-jęknęła.
- Owszem, ale na poły Rosjaninem. Nie rozumiesz, co
to oznaczało w tamtych latach. Urodziłem się wkrótce po
krwawo stłumionym powstaniu na Węgrzech. Wszystkimi
owładnęła nienawiść. Los rosyjskiego dziecka w takich
warunkach mógł być przesądzony. Mogło pewnego dnia
po prostu zniknąć.
- La'szló, opamiętaj się! - Sue błagalnie złożyła dło
nie. - Księżna nie dałaby cię skrzywdzić, ona tak kocha
dzieci...
- Ale ja stałem jej na drodze do szczęścia. Ojciec opo
wiadał mi, że liczyła na to, że powstanie się powiedzie,
wypędzą Rosjan i ona wreszcie poślubi tego, kogo jej serce
WIZY PRZEZNACZENIA 47
wybierze. Ku swemu przerażeniu odkryła, że zaszła w cią
żę, co niweczyło jej nadzieje na posiadanie węgierskiego
dziedzica rodu. Pozbyłaby się mnie przy pierwszej okazji,
gdyby nie wywieziono mnie z kraju.
Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- To twoja matka! Ona by cię chroniła!
- Ona by mnie zabiła!
Suzanne próbowała pozbierać myśli. Nie, nigdy w to nie
uwierzy. Nie pozwoli mu sączyć w siebie tego jadu, tych
kłamstw, tej nienawiści. To musi być jakieś tragiczne nie
porozumienie. Przesunęła drżącą dłonią po zimnym jak
lód czole. Z dala dobiegły pogodne dzwięki walca Straus
sa. Jak długo potrwa jeszcze radość dzisiejszej nocy? Prze
cież w momencie gdy Laszló wyjawi publicznie, kim jest,
szczęście całej rodziny pryśnie, niczym bańka mydlana.
Och, czy musiał wybrać właśnie ten dzień?
- Czemu zwlekałeś tak długo? - spytała z furią. - Cze
mu pojawiłeś się dopiero teraz?
- Przedtem było mi wszystko jedno. - Wzruszył ramio
nami. - Co mnie obchodziła kupa gruzu i kawałek ziemi
w biednym kraiku, gdzie każdy był moim wrogiem?
- Twoja matka... - zaczęła.
- Nauczono mnie nienawidzić wszystkiego, co węgier
skie. A zwłaszcza mojej matki.
- Przecież to okrucieństwo -jęknęła.
%7łachnął się.
- %7łycie jest okrutne. Zwłaszcza w kraju, w którym
umiera ci wpływowy ojciec, a ty jesteś nie chcianym
przybłędą. Teraz mam szanse zacząć nowe życie gdzie
indziej.
Z jednej strony było jej go żal. Nie dano mu zaznać
matczynej miłości, nauczono nienawiści, pozbawiono ko-
48 WIZY PRZEZNACZENIA
rzeni. To musiało być potwornie bolesne. Jednak z drugiej
strony czuła lęk. Pragnął się zemścić za swoje cierpienie,
a ponieważ jej rodzina znalazła się na jego drodze, zamie
rzał ją zniszczyć!
Tylko Sue znała jego tajemnicę i tylko ona mogła go
powstrzymać.
ROZDZIAA CZWARTY
Suzanne zastanawiała się gorączkowo. Czyż nie było
by cudownie, gdyby po tak długim okresie niezawinionego
cierpienia rodzina pogodziła się ze sobą? Tak, to wspania
ła myśl! Trzeba tylko przekonać Laszló, że znacznie więcej
osiągnie okazaniem synowskiego przywiązania niż okrut
ną zemstą. Gdyby okazał zrozumienie, otrzymałby nie tyl
ko dziedzictwo, ale również miłość księżnej. Och! Ale
to by przecież oznaczało, że wszedłby w posiadanie tytu
łu i majątku. A co stałoby się w takim razie z Istvanem
i Tanyą?
Znalazła się w rozterce. Pragnęła ochronić szczęście sio
stry i szwagra, a zarazem pomóc Laszló w odzyskaniu ma
tczynej miłości. Nie wiedziała, jak pogodzić te sprzecz
ne pragnienia. Postanowiła zatem zyskać na czasie i roz
mawiać jak najdłużej. Kto wie, może jakieś rozwiązanie
w pewnym momencie samo się nasunie?
- Rozumiem, że gdy twój ojciec zmarł, zostałeś sam?
- spytała cicho.
- Miałem jeszcze dziadków. - W jego oczach ujrzała
tak ogromne cierpienie, że pożałowała swego pytania. Nie
chcący sprawiła mu ból. - Ale i tak nie czułem się zwią
zany w krajem ojca. Gdy tylko trafiła się sposobność, wy
jechałem, robiłem interesy. Dlatego tu nie przyjeżdżałem.
Miałem coś ważniejszego do roboty. Musiałem udowodnić
samemu sobie, że... że jestem coś wart.
50 WIZY PRZEZNACZENIA
- Sądząc po twoim wyglądzie, powiodło ci się świetnie.
- Uniosła ku niemu swą drobną twarz o delikatnych ry
sach. - Jesteś bogaty. Po co więc zawracasz sobie głowę
kupą gruzu w małym kraiku?
- Ponieważ mam tu coś do załatwienia. Może powin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]