[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jagę z bajki. Brakowało jej tylko miotły. Znała się widać dobrze z detektywem,
bo rozmawiali jak starzy przyjaciele.
 Może pan być spokojny o tego ancymonka  powiedziała i pogłaskała
Marka po główce. Z pewnością dysponowała jakąś siłą magiczną, bo przeszedł
go jakby prąd elektryczny. Czyżby naprawdę miał do czynienia z czarownicą? 
Och, co to, dziecko, ty drżysz, czuję, że wciąż jesteś spięty  spojrzała z troską
na Marka.  Odpręż się, tutaj już nic ci nie grozi. Miałeś dziś za dużo wrażeń
i musisz po prostu odpocząć; Melissa pokaże ci twój pokój.
Z głębi mrocznego holu wyłoniła się hoża dziewczyna ubrana jak pielęgniar-
ka, w niebieskim fartuchu i tegoż koloru czepku. Zaprowadziła Marka do małej
izdebki na poddaszu. Stały tam dwa białe łóżka, a na stole leżały porozrzucane
niedbale książki i jakieś czasopisma, jedno z wizerunkiem śmiesznie rżącego ko-
nia.
 Będziesz mieszkał z kolegą w twoim wieku, który nazywa się Tytus Sza-
rada i nie ma włosów na głowie  powiedziała Melissa  zupełnie ani jednego
112
włosa! To dlatego, że chorował na białaczkę i musiał być leczony takimi lekami,
od których wypadają włosy.
 Czy mu odrosną?  zapytał przejęty Marek.
 Tak, ale nieprędko. Więc nie śmiej się z niego i nie przezywaj go łysym, bo
on płacze. I chodzi cały czas w czapce na głowie.
 Nie będę  zapewnił Marek.
Tytus Szarada wrócił wkrótce potem. Istotnie głowę chroniła mu niebiesko-
-pomarańczowa czepeczka z długim daszkiem, taka jaką noszą dżokeje. Na widok
nowego współmieszkańca zatrzymał się bojazliwie w progu i nerwowo poprawił
okulary.
 Jestem Marek Piegus, nie bój się!  zagaił Marek.
 Piegus?  wykrztusił Tytus  chy. . . chyba słyszałem o tobie  wydukał
niepewnie.
 Możliwe. Pisali o moich przygodach. Co z tobą? Rozluznij się. Muszę ci
jedno wyjaśnić od razu  powiedział Marek.  Guzik mnie obchodzi, co tam
masz pod tą fikuśną czapką. Dla mnie liczy się tylko, co masz w głowie, a nie na
głowie! Więc możesz śmiało zdjąć tę czapeczkę.
 Nie, wolę tak  mruknął ponuro Tytus Szarada i nasunął czapkę jeszcze
głębiej na oczy.
 Jak chcesz  wzruszył ramionami Marek  ale pogadamy, dobra? Jestem
tu nowy, głupio się czuję. Powiedz mi, gdzie mnie przywiezli, co to właściwe za
buda?
 No, wiesz. To jest taka przechowalnia małolatów  zaczął niepewnie Ty-
tus  jak ci to wyjaśnić. Są tu najczęściej półsieroty bez ojca albo matki. Starzy
pakują ich tu, kiedy nie mogą się nimi zajmować, bo na przykład chorują i idą
na operację do szpitala, albo idą na odsiadkę do ciupy, a nie mają ich przy kim
zostawić, albo wyjeżdżają na dłuższy czas i nie mogą zabrać ich z sobą. Bywa
i tak, że samotna matka albo ojciec chcą sobie eee. . . na nowo ułożyć życie, no
wiesz. . . i przeszkadza im, że taki szkrab pęta się pod nogami, więc wsadzają go
tutaj, żeby mieć spokój, to bardzo smutne przypadki takie nie chciane, odsunięte
dzieci. A jak to jest z tobą?  zapytał znienacka mrużąc oczy za szkłami.
 Ze mną?  zmieszał się Marek.
 Twoi starzy też cię nie chcą? To drogi tatuś czy może mamuśka ma cię do-
syć? A może zapuszkowali ich w domu wariatów, czy też poszli siedzieć do kicia,
oczywiście za niewinność?  zmierzył Marka kosym, złośliwym wzrokiem.
W tym momencie Marek pomyślał, że sprawiłoby mu dużą frajdę dać Tytuso-
wi Szaradzie solidną  ścinkę w jego łysy łebek, ale opanował się i udał, że nie
dostrzega jego złośliwości.
 Mój przypadek, to jest specjalny przypadek  wycedził.
 Każdy tak mówi  skrzywił się Szarada.
 My się chyba nie rozumiemy, dzidziu. Byłeś kiedyś porwany?
113
 No, nie. . .
 Spotkałeś Mustafona Idiosynkrazego? Zcigali cię ludzie z  Ruatonimu ?
Ukradziono ci ciotkę w kufrze?
 No, nie. . .  przyznał zaskoczony Szarada.
 A więc zamknij dziób i nie pytaj głupio, czemu tu jestem!
 Kryminalna sprawa?!  wykrztusił przejęty Szarada.
 Powiem ci, ale przysięgnij, że nikomu nie wypaplesz  rzekł Marek. 
Wiesz, jak się przysięga?
 Wiem  bąknął Szarada, podniósł dwa palce do góry i wymamlał: 
 przysięga będzie krótka, mur beton, pieczęć na ustach i kłódka! A teraz mów!
 Miałem w rękach, bracie, coś co jest warte dwieście milionów zielonych,
a może jeszcze więcej i co koniecznie chciała mieć jedna banda złoczyńców 
powiedział Marek.  Groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo, więc nasz znajo-
my detektyw postanowił mnie tu schować, żeby mnie nie znalezli.
 Znasz prawdziwego detektywa?  zainteresował się Szarada.
 Tak, to bardzo doświadczony detektyw o dużej wiedzy encyklopedycznej.
Nazywa się Kwass.
Tytus Szarada spojrzał na Marka z rosnącym respektem i zmienił ton.
 Na jak długo cię tu schowali?
 Do czasu, aż unieszkodliwią tę szajkę. To może potrwać miesiąc albo dłu-
żej. Chyba zanudzę się na śmierć  westchnął Marek.
 Nie będzie tak zle. Mamy telewizję.
 Mam jej po uszy! Flaki z olejem. Oglądam tylko niektóre filmy, takie thril-
lery nie dla dzieci, ale pewnie tu nie dadzą oglądać, zresztą idą bardzo pózno.
 To fakt, ale mamy jeszcze ping-pong.
 Wypchaj się z ping-pongiem! I pewnie w ogóle nie można opuszczać tego
milutkiego domku?
 Samemu, bez pozwolenia, nie! Wyprowadzają nas tylko parami rano na
spacer, a po południu w poniedziałki, środy i piątki na basen. . .
 A co po południu we wtorki, czwartki i soboty?  zapytał ponuro Marek.
Tytus Szarada przez chwilę taksował Marka wzrokiem, a potem odparł:
 Nie bój się. We wtorki, czwartki i soboty będziemy robić coś zupełnie
ekstra! Nie zgadniesz.
 Co takiego?
 Załatwię ci konia.
 Konia?!  Marek wytrzeszczył oczy.  Prawdziwego?
 Jasne. A ty co myślałeś? Załatwię ci konia do jazdy wierzchem i buty,
cokolwiek sfatygowane, ale z ostrogami, dasz tylko w zastaw swój fotoaparat!
Nie mów nikomu, ale ja sam też sobie załatwiałem takie jazdy, jak tylko mnie
wypuścili ze szpitala. . .
 Bujasz!
114
 Słowo. Wynajmuje się w leśniczówce. Płacisz od godziny. Niczego sobie
biegusy. Półkrwi araby. Niektóre ganiały na Służewcu na wyścigach. I co ty na
to?
 Noo. . . bomba!  Markowi zaświeciły się oczy, ale zaraz przygasły. 
Tylko czy pani Horosz mi pozwoli?  zasępił się.
 Bałabaja?  zaśmiał się Tytus.  Ona nie musi nic wiedzieć. Akurat w te
dni o tej porze wychodzi na całe popołudnie, bo ma aerobik i gimnastykę leczniczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl