[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją kocham. Ale skoro sama z taką ufnością złożyła swoją dłoń w mojej i
chce mi ją pozostawić na zawsze, już jej się teraz nie wyrzeknę.
Stary milioner pokrywał wzruszenie surową miną.
— A jeśli odmówię zgody?
— Nawet wtedy nie oddam Margot.
— Ale przecież zobowiązał się pan pod słowem honoru natychmiast po
ślubie zgodzić się na rozwód!
— Tak, „zgodzić się". Ale nie zobowiązywałem się wystąpić o rozwód.
I nie zrobię tego, tak samo jak nie zrobi tego ona.
Staremu twarz drgnęła ze wzruszenia, ale jeszcze się srożył:
— A jeśli wydziedziczę córkę, gdyby nie chciała wystąpić o rozwód?
Baron błyszczącym wzrokiem spojrzał na swoją młodą żonę.
— Jej miłość jest tak wielka, że da jej siły, by wytrwać u mego boku w
skromnych warunkach.
— Jasne, wystarczy jej skromna chatka i kochające serce! A pańska
miłość jest, oczywiście, tak wielka, że z ochotą zrezygnuje pan z posagu?
Baron wyprostował się dumnie.
— Na to pytanie nie musiałbym wcale odpowiadać. Zna mnie pan na
tyle, by wiedzieć, że nie jestem łowcą posagu! Szczęście Margot jest
moim szczęściem i nie zamierzam nim kupczyć. Jeśli miałbym się
przestraszyć tej groźby, to tylko ze względu na pańską córkę. Nie
chciałbym, by musiała zadowalać się skromniejszymi warunkami niż te,
do jakich jest przyzwyczajona.
Wtedy stary milioner ujął dłoń barona i ścisnąwszy ją serdecznie
poprowadził go ku swej córce. Włożył jego dłoń w jej dłoń i rzekł:
— Chciałem was tylko trochę nastraszyć. Kochany baronie... co mówię,
mój drogi synu, daj szczęście mojej Margot, to wszystko, czego od ciebie
żądam. I pozwól mi przez resztę życia cieszyć się waszym szczęściem.
Młodzi rzucili się sobie w ramiona całując się jak szaleni. Pan Hartmann
promieniał. Po chwili przypomnieli sobie o nim i poczęli mu dziękować i
obsypywać go pieszczotami.
Jeszcze przez wiele godzin troje szczęśliwych ludzi siedziało w saloniku
i omawiało tysiące ważnych szczegółów, a potem baron pożegnał się czule
ze swoją żoną, by spędzić tę noc pod dachem matki.
W kilka dni później odbył się cichy ślub kościelny młodej pary.
Jedynymi gośćmi na uczcie weselnej byli pan Hartmann i pani baronowa
Oldenau, zachwycona swą czarującą synową.
Gdy podano do publicznej wiadomości fakt zaślubin, towarzystwo
orzekło, że to małżeństwo to kaprys „dolarowej księżniczki". Nikt prócz
zainteresowanych
nie
domyślał
się
romantycznej
historii,
jaka
doprowadziła do tego związku.
Zaraz po ślubie młoda para wybrała się w dłuższą podróż poślubną.
Tymczasem pan Hartmann poczynił pewne zmiany w willi, tak, by mogła
przyjąć nowych gospodarzy.
Naradzał się też często z panią baronową matką, nawet przedsięwzięli
razem krótką podróż. Wynik tej podróży pozostał na razie tajemnicą.
Rankiem następnego dnia, po owej pamiętnej kolacji w loży numer osiem,
kiedy to poznał prawdziwy charakter i zamiary księcia Nordheima, pan
Hartmann z prawdziwą satysfakcją napisał do niego list tej treści:
Pozwalam sobie zawiadomić Waszą Wysokość, że moja córka musi
niestety podziękować za zaszczyt zostania księżną Nordheim. Chce ona
bowiem pozostać tą, którą, z łaskawą Pańską pomocą, jest — baronową
Oldenau. Wyraziła przekonanie, że będzie o wiele szczęśliwsza u boku
barona Oldenaua niż u Pańskiego.
Wczoraj wieczorem jadłem kolację w loży numer osiem, przylegającej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]