[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wtrąca, nikt nie przeszkadza. . . No i w ogóle jakoś przyjemniej tutaj wkuwać,
Bysiu, akurat tutaj, gdzie się kiedyś walczyło. Chłopaki mówili, że w twierdzy im
lepiej wszystko wchodzi do głowy. Rozumiesz, mocować się z matmą w twierdzy
to nie to co w domu. Jakiś dreszczyk tajemniczy pozostał. . . mózg lepiej pracuje,
krew szybciej krąży. Naukowo stwierdzone, Bysiu  to mówiąc wziął mnie za
puls.  U ciebie też się to objawia. . . Na przyszły raz radzę ci wziąć zeszyty.
Wyrwałem rękę.
 Nie mam zamiaru maczać palców w tym oszustwie!
 Ech, po co takie słowo, Bysiu  obruszył się  to nie jest oszustwo tylko
siódme wtajemniczenie. Sztub Matusów i sztab Blokerów po prostu nie są wta-
jemniczeni i tyle. . .
 Dlaczego im nie powiecie!
 Powiedzieć im?  %7łarłoczny spojrzał na mnie osłupiały. Widać było, że
taka myśl nigdy nawet nie zaświtała mu w głowie.  Coś ty! Cała rzecz straciłaby
wtedy pieprza! Na tym przecież to wszystko polega, że oni nie wiedzą. Tylko tak
jest ciekawie!
 Więc wy dlatego tylko, żeby było ciekawie  zasapałem wzburzony.
 No, nie. . .  odchrząknął Stef  szczerze mówiąc trochę nam ich żal. Tyle
lat były te związki. Przywykliśmy do nich. Głupio jakoś byłoby im powiedzieć. . .
 I tak się przecież dowiedzą  powiedziałem ponuro  oni już podejrze-
wają, że coś nie jest w porządku.
 Pewnie, że to w końcu się wyda, ale na razie nie ma potrzeby ich niszczyć,
nie przeszkadzają nam, trzymają się wzajemnie w szachu i mamy spokój. Poza
tym, jak widziałeś, pracują dla nas, organizują nam paczki. Wystarczy, że się ich
253
ma na oku. . . U Matusków Lolo się tym zajął. On tam siedzi w kwaterze głównej
i paraliżuje ich ruchy. . .
 Lolo?!  wykrzyknąłem  Kulawy Lolo?!
 Tak. Zaplątali się w sidła przez własne nałogi. Aakomstwo ich zgubiło i gra
w karty. Nie mieli czym płacić i  pożyczali sobie różne rzeczy z magazynu szta-
bowego. Wiesz, że Lolo jest magazynierem u Matusów. No więc oni rozkazywali
Lolowi, jeden przed drugim, oczywiście w tajemnicy, żeby im Lolo wydawał gu-
mę do żucia, pestki, soki w puszkach, napoje gazowe i czekoladę. Lolo im to
wszystko pożyczał z magazynu, ale brał pokwitowania. Każdy z nich zadłużył
się poważnie, a teraz nie mają z czego oddać i Lolo ma ich wszystkich w garści.
Boją się, żeby nie pokazał tych pokwitowań członkom i robią to, co każe. To on
zakazał im kontrolowania twierdzy i wszelkich inspekcji, to on zmusił ich, żeby
uchwalili przepisy o paczkach dla jeńców, o BHW, o ochotnikach. . . Dlatego te-
raz każdy, kto odczuwa potrzebę zabiegu naukowego zgłasza się na wymarsz do
twierdzy, dostaje paczkę dla jeńca i idzie spokojnie, a sztab nie może się do tego
wtrącać. . . To samo jest u Blokerów, w kwaterze Nieradka. Nieradek i jego sztab
też są sparaliżowani.
 Przez kogo?  zapytałem zdławionym głosem.
 Za dużo chciałbyś wiedzieć, Bysiu  uśmiechnął się %7łarłoczny.
 Nie! Nie!  wykrzyknąłem wstrząśnięty.  To nie może być prawda! Nie
zgadzam się! Kłamiesz! Wszystko kłamstwo!  wołałem z oczami pełnymi łez.
 Biedny Bysiu  westchnął %7łarłoczny  rozumiem, że chciałbyś się w to
dalej bawić, i że to dla ciebie wstrząs. My też kiedyś wierzyliśmy we wszystko,
w trumnę Klappera, w Wielki Wander, w wielką wojnę Matusów i Blokerów. . .
braliśmy się za łby i staczaliśmy niesamowite walki. . . ale to nam się dawno znu-
dziło. . . Jak długo można szukać tej przeklętej trumny? Jak długo można czekać
na Wielki Wander? I dlaczego my i Matusy mamy być wrogami?
 Ale przecież w szkole. . .  zasapałem rozdygotany  przecież w szkole
wciąż nawalacie się. . . i wciąż trwa Wielka Kołomyja Elementarna!
 Och, to tak z przyzwyczajenia. . . tradycja, Bysiu  uśmiechnął się po-
błażliwie %7łarłoczny  trochę ruchu na przerwie nie zaszkodzi. . . bawimy się
i walczymy na niby. . .
Zrozumiałem, że mówi prawdę. Tylko w ten sposób można było wyjaśnić te
wszystkie niezrozumiałe rzeczy, które działy się w sztabach i w twierdzy. Ale
mimo to nie mogłem się z tym pogodzić. Paliłem się cały z upokorzenia i wście-
kłości. Pociemniało mi w oczach i zdawało mi się, że ze wszystkich kątów pokoju
dobiega mnie szyderczy chichot.
 Wy oszuści!  wykrztusiłem  nie chcę was znać!
Stef roześmiał się.
Wtedy straciłem panowanie nad sobą. Trzasnąłem go pięścią w tę chichoczącą
gębę i wybiegłem jak szalony.
254
Na dworze ochłonąłem nieco. Obejrzałem się. %7łarłoczny wyglądał przez
okno.
 Poczekaj, wariacie! Gdzie lecisz?!  wołał.  Twoje zabawki!
Rzucił mi tornister, chlebak, broń, a na końcu mój wspaniały hełm. Zawaha-
łem się, a potem na przekór %7łarłocznemu i na złość założyłem na siebie po kolei [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl