[ Pobierz całość w formacie PDF ]
były od tej pory łagodniejsze i rzadziej się powtarzały. Na-
prawdę zamierzałem z tym skończyć, ale najpierw musia
łem zadbać o swoje bezpieczeństwo. Nie zamierzałem cię
skrzywdzić. To mi w głowie nie postało.
Magnus początkowo nie zamierzał odpowiadać. Gdyby
zaczął mówić o swoich obawach, ta rozmowa ciągnęłaby
się w nieskończoność. Mógłby stracić panowanie nad so
bą. Po chwili zaczął spokojnie:
- Powtarzasz raz po raz, że nie chciałeś zrobić mi
krzywdy. Te słowa brzmią jak litania, ale chyba sam w nie
nie wierzysz. Nie byłeś aż tak zaślepiony, by sądzić, że
wyjdę z tego bez szwanku. - Podniósł głos i zacisnął dło
nie. - Byłem przekonany, że umrę. Szykowałem się na ry
chłą śmierć, Davidzie. Liczyłem mijające dni, miesiące,
pory roku i myślałem, że następnych nie dożyję. Zdajesz
sobie sprawę, co to za uczucie? Jak możesz twierdzić, że
prawie nie ucierpiałem?
- Nie zapominaj, jak bardzo się ostatnio zmieniłeś -
odparł brat piskliwym głosem. - Byłeś wprawdzie przy
gnębiony, lecz śmierć ci nie groziła. Tak się tylko wyda
wało. Nie brałem pod uwagę takiej diagnozy. Po rozmo-
wach z lekarzami postanowiłeś założyć rodzinę, zanie-
chać swoich szaleństw i ustatkować się. Od lat nie widzia-
łem, żeby ci tak na czymś zależało. To dobry znak. Kiedy
poznałeś Caroline, wiedziałem, że wszystko dobrze się
skończy. Jest taka śliczna i miła, po prostu stworzona dla
ciebie. No i urodzi dziecko. Gdyby nie ja, sprawy miałyby
się całkiem inaczej. Pozostałbyś samotny i zgorzkniały,
czekając na cudowne odpuszczenie win, które usunęłoby
dawne zmory. Nie pojmujesz, że w pewnym sensie spra
wiłem cud? Dzięki mnie odzyskałeś poczucie swobody.
Magnus nie wierzył własnym uszom.
- Powtarzasz to sobie, gdy poczucie winy spędza ci
sen z powiek? Twoje postępki wyszły mi na dobre, tak?
Wiesz, co się czuje po przedawkowaniu naparstnicy? Mia-
łeś nudności, traciłeś władzę nad swoim ciałem? Gorącz
kowałeś i traciłeś przytomność? Czy znasz poczucie bez
silności i nocne koszmary między jawą a snem?
- Domyślam się, że to było okropne. - David wyciąg
nął ręce, jakby próbował się zasłonić. - Bardzo cię prze
praszam.
- Uważasz, że to wystarczy.
- Pomyśl o Caroline. Inaczej byś jej nie spotkał. Mu
sisz przyznać, że jest cudowna.
Zmartwiony Magnus poczuł ucisk w gardle. David tra
fił w jego czuły punkt.
- To prawda, nie doszłoby do naszego spotkania, gdy
by mi nie wmówiono, że jestem chory. Ale coś ci umknęło,
mój drogi. Caroline poślubiła mnie, by zdobyć pieniądze
na kurację dla swego brata. Liczyła, że zostanie bogatą
wdową. James wyzdrowiał, niedługo powróci z kosztow
nego sanatorium i nie będzie już potrzebował stałej opieki
lekarskiej. Tymczasem okazało się, że mnie śmierć nie
grozi. Cóż z tego, że mam cudowną żonę, skoro przesta
łem jej być potrzebny i jestem tylko kulą u nogi?
- Naprawdę jej na tobie zależy - odparł David, kręcąc
głową. - Dla mnie to oczywiste.
- Zapewne, ale czy będzie chciała pozostać ze mną do
końca życia? Inaczej się umawialiśmy. Zamiast się prze
chwalać, myśl o konkretach. Przez ciebie cierpiałem jak
potępieniec, duchowo i fizycznie. Postawiłeś także Bogu
ducha winną kobietę w bardzo trudnej sytuacji. Tak bar
dzo zagmatwałeś sprawę, że te żałosne kłamstwa nie prze
słonią bolesnej prawdy.
- Wiem, wiem. - David zaczął płakać, a Magnus od
wrócił głowę, bo na ten widok serce mu się krajało.
- Co zamierzasz? - spytał wreszcie brat, a Magnus
długo zwlekał z odpowiedzią.
- Zerwę z tobą wszelkie kontakty. Nie masz wstępu do
mego domu. Nie dostaniesz ani grosza. Zamierzam skon
fiskować twój dom w Londynie.
- Co... Słucham? Chyba nie mówisz poważnie. Z cze
go mam żyć? Nie zdajesz sobie sprawy, że to dla mnie
wyrok śmierci? Te dranie nie żartują. Gdybym nie miał
noża na gardle, nie posunąłbym się do ostateczności. Jeśli
wstrzymasz mi wypłaty, nie będę mógł oddać długu,
a wtedy połamią mi ręce i nogi... i do rzeki. To ich własne
słowa.
Magnus był chłodny i stanowczy. Niech David nie są
dzi, że jego błagania robią na nim wrażenie.
- Na miłość boską, Magnusie, skazujesz mnie na
śmierć!
- Sam jesteś sobie winien. Wolisz, abym zwrócił się
do policji i naraził na szwank dobre imię rodziny? Mam
to zrobić?
- Wykluczone! - krzyknął David. - Wez pod uwagę,
że to by fatalnie wpłynęło na twoją reputację.
- Od dawna jest zszargana - burknął Magnus, spoglą
dając przez ramię na brata, który wstał i z ociąganiem zro
bił kilka kroków w jego stronę.
- Błagam cię i zaklinam na wszystkie świętości! Jeśli
naprawdę spełnisz swoje grozby, jestem już martwy. Cze
ka mnie okrutna śmierć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]