[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
 Nieważne. Teraz już jest wszystko w porządku. Bruce wyprostował się
i stanął nad nią, patrząc poważnie.
 Musisz czuć się dumna z tego co robisz.
 Czasami tak.  Odwzajemniła spojrzenie. Starała się przytłumić
uczucia wypełniające jej duszę. On był z niej dumny! Tak naprawdę to właśnie
chciał jej powiedzieć i wspaniale było coś takiego usłyszeć. Z trudem wciągnęła
powietrze i odwróciła się, przekładając kask do drugiej ręki.
Ruszył, aby go od niej wziąć, ale sama nałożyła go na głowę, szybko zapi-
nając pasek, żeby nie musiał za nią tego robić. Nie chciała, żeby dotykał jej szyi i
włosów. Och, kogo chciała oszukać! Oczywiście, że chciała, żeby to zrobił  to
i jeszcze więcej  lecz uznała, że lepiej będzie, jeśli na to nie pozwoli.
Kiedy już skończyła zapinać pasek, Bruce ujął jej kask w obie ręce i pod-
niósł głowę, zaglądając głęboko w oczy.
 Kiedyś byłem dumny z dobrze zagranego meczu  powiedział.
 Ale to chyba nie to samo. Ty po cichu pomagasz załamanym ludziom, zysku-
jąc szacunek i wdzięczność ich rodzin.
Zmusiła się do śmiechu.
 Nie bądz taki poważny.  Nie spodziewała się, że on tak się zachowa,
i wytrąciło ją to z równowagi.  Ty zyskałeś mnóstwo szacunku jako sporto-
wiec  przypomniała mu.  I pewnie też wdzięczność ludzi, którzy wkładali
pieniądze w twój zespół.
Zapukał w jej kask palcami.
 To nie to samo  powiedział.  I myślę, że ty to też wiesz. Ty
pracujesz, ja się bawiłem.
 Jeśli już mówimy o pracy  powiedziała  to przypominam, że masz
mnie teraz zawiezć do domu. Mam ciągle mnóstwo do zrobienia.  Nie zamie-
rzała tu i teraz wdawać się z nim w dyskusję na temat osobistych wartości, ale
jeśli miał wyrzuty sumienia z powodu swojej podejrzanej pracy, to tylko dobrze.
Ale... ciągle musiała sobie przypominać, że tak naprawdę wcale nie wie, czym
on się zajmuje.
S
R
Zatrzymawszy się przy drzwiach do jej mieszkania, spytał:
 Nie sądzę, żebyś dała się namówić na jeszcze trochę zabawy?
Zaśmiała się.
 Ty i ta twoja zabawa! Niektórzy nie mogą się tylko bawić. Na polu znaj-
dziesz ciężko pracujących i trutnie. Dobranoc, trutniu.
 To określenie jeszcze bardziej zniewieściałe niż  Bruce".
 Zaśmiał się.  Wiesz co, Mary DeLaney?  Przysunął się
bliżej, tak że dzieliły ich już tylko centymetry.
Coś w niej zaczęło powoli, ciężko pulsować.
 Co takiego?  spytała prawie szeptem.
 Będę musiał cię pocałować na dobranoc.
 Och!  Musiała przeczekać kilka szybkich uderzeń serca, zanim mo-
gła powiedzieć coś więcej.  Dlaczego... będziesz musiał?  Czyżby nie
chciał tego równie bardzo, jak ona chciała pocałować jego?
 Bo właśnie wróciliśmy z randki. Naszej pierwszej prawdziwej randki.
Zaprosiłem cię i ty się zgodziłaś.  Z tym mogłaby dyskutować, ale on mówił
dalej:  I chcę, żebyś idąc spać dzisiejszej nocy, myślała o Ogierze, nie o trut-
niu...
Zaśmiała się i w tym momencie poczuła na swych ustach słodki, namiętny
pocałunek, od którego zawirowało jej w głowie. Gdy się odsunął, została tam z
błyszczącymi oczyma, rozchylonymi ustami i sercem bijącym w jej piersi jak
oszalałe. Powoli zdjął ręce z jej ramion, przesuwając dłonie aż do koniuszków
jej palców. Powoli odsunął się.
 Wygląda jakby czuł się tak, jak ja  pomyślała.  Oszołomiony i nie-
pewny, czy to co czuje jest dobre, czy złe".
 Dobranoc  wymamrotała, ciągle patrząc na niego.
 Tak.  Odszedł kilka kroków.
Zatrzymał się na końcu korytarza, z ręką na klamce drzwi prowadzą-
cych do schodów.
 Wejdz do środka. Mary  powiedział cicho.
S
R
 Wejdę.
 Teraz, zanim sobie pójdę, żebym mógł być pewien, że jesteś tam
bezpieczna.
Otworzyła zamek, uchyliła drzwi i odwróciła się z uśmiechem.
 Bruce?
 Tak?  Jego głos był niski.
 Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem  rzekła, a potem zamknęła
za sobą drzwi.
Wyobraził ją sobie, opierającą się o nie z drugiej strony, na miękkich no-
gach, podobnie jak on poruszona tym pocałunkiem i tak samo wstrząśnięta emo-
cjami, jakie wywołał.
Przyjacielem? Czy nadal chciała, żeby byli tylko przyjaciółmi? A jeśli tak,
jaka ma szansę na utrzymanie tej przyjazni, kiedy powie jej wreszcie prawdę o
swoim zajęciu?
S
R
ROZDZIAA 5
Bruce pozwolił jej zająć się nauką przez następne kilka dni i Mary usilnie
starała się wmówić sobie, że nie jest rozczarowana. W rzeczywistości tęskniła za
nim, za jego głosem, dotykiem jego ust, zapachem jego skóry. Te kilka prawie
niezauważalnych pocałunków nie mogło jej wystarczyć. A ten jeden prawdziwy
nie zaspokoił, lecz jeszcze powiększył głód, który czuła we krwi. W jaki sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl