[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zastygli w milczeniu, nasłuchując własnych oddechów, a po-
tem Reva rozluzniła uchwyt i Demetrio mógł wreszcie uporać
S
R
się z zameczkiem.
W lustrze obserwowała, jak mąż wyjmuje z pudełka na-
szyjnik. Drgnęła, gdy chłodne diamenty dotknęły szyi. A po-
tem poczuła ciepło palców Demetria. Ciało przeniknął nie
kontrolowany dreszcz. Była wyjątkowo wrażliwa na dotyk
właśnie w tym miejscu. Jakże często je całował, przesuwając
usta coraz niżej i niżej. Napotkawszy w lustrze wzrok męża,
zrozumiała, że i on o tym pamiętał.
- Dlaczego się nie pokazywałeś? - szepnęła.
- Przecież wiesz - odpowiedział z widocznym wysił-
kiem. - Robiłem to, czego oczekiwałaś.
- Chyba po raz pierwszy w życiu - rzekła, uśmiechając
się smutno.
- Nie - odpowiedział poważnie. - Zawsze próbowałem
zachowywać się tak, jak chciałaś, i zawsze okazywało się, że
robię to zle. Revo - dodał nagle - czy nie moglibyśmy dzi-
siejszego wieczora zapomnieć o wszystkim, co nas różni?
Westchnęła, sięgając po cieniutki żakiet.
- Myślałam, że właśnie tak się stało. Inaczej nie byłoby
mnie tutaj.
- Myślę o czymś więcej. Goście będą nas obserwowali,
pragnąc wychwycić każdy szczegół.
- Więc musimy dać taki spektakl, w którym nie będzie
żadnych pomyłek - powiedziała z uśmiechem. - Bądz spo-
kojny. Wszystkich wyprowadzimy w pole.
Do pokoju wbiegła Nicoletta.
- Podjeżdżają pierwsze auta - zawołała.
- Musimy zejść, by powitać przybyłych - rzekł Demetrio.
Podał żonie ramię, a ona wsparła się na nim i wysoko
uniosła głowę. Demetrio był jednym z niewielu mężczyzn,
którzy przewyższali ją wzrostem.
- Chodzmy - powiedziała.
S
R
ROZDZIAA SZSTY
Cały dom tonął w kwiatach. Ozdobiono nimi okna i
drzwi. Girlandy spowijały balustrady schodów prowadzących
z holu na piętro. W sali balowej, za kwiatową kaskadą, cicho
przygrywała wynajęta na ten wieczór orkiestra. Gdy Deme-
trio, Nicoletta i Reva pojawili się u szczytu schodów, do do-
mu wchodzili właśnie pierwsi goście.
Reva znała wielu z nich jako rywali i partnerów Demetria
w interesach. Nawet ci, którzy w rzeczywistości nie przepa-
dali za Corellim, okazywali mu szacunek i uroczyście zapew-
niali o przyjazni. Najwyrazniej się go obawiali. Mają rację,
pomyślała Reva. Jest twardym, pozbawionym skrupułów
człowiekiem.
Spostrzegła, że mąż odwrócił się do Nicoletty i uściskiem
ręki dodał jej odwagi. Na jego twarzy malowała się łagod-
ność i czułość. Pozwolił sobie na okazanie szczerych uczuć,
jak gdyby na sali znajdowali się tylko we dwoje. Reva pamię-
tała wiele obliczy męża z czasów ich burzliwego małżeństwa.
Bywał namiętny i czuły, ale nigdy słaby czy bezbronny. W
jego zachowaniu zawsze wyczuwała jakąś powściągliwość.
Nie dowierzał własnym uczuciom? A może to jej nie ufał?
Lecz wobec Nicoletty, która była o tyle lat młodsza, że
mógł traktować ją jak córkę, nie zachowywał rezerwy. Reva
przez chwilę poczuła ból w sercu na myśl o tym, że podobnie
mogły przecież ułożyć się ich wzajemne stosunki.
Widok mnóstwa osób wypełniających dom kazał jednak
S
R
skoncentrować uwagę na przyjęciu. Większość zaproszonych
gości już rozlokowała się w sali balowej i szmer rozmów
powoli zamieniał się w gwar. Trójka nowo przybyłych prze-
mierzała właśnie hol, kierując się ku schodom. Na przodzie
szli mężczyzna i kobieta, oboje około sześćdziesiątki. Hrabi-
na Torvini kroczyła majestatycznie w sukni z najdroższego
domu mody i szmaragdach na szyi. Hrabia musiał być kiedyś
bardzo przystojnym mężczyzną, ale teraz jego szczupłą twarz
szpeciły zaciśnięte usta i cyniczny wyraz oczu. Szedł z wy-
soko podniesioną głową, arogancko podkreślając całą posta-
wą swoją przynależność do starej arystokracji.
Kamerdyner wziął głęboki oddech i zaanonsował rodzinę
Torvinich. Demetrio przedstawił żonęhrabiostwu. Wymienio-
no uściski dłoni i powitalne uprzejmości. Reva zdawała sobie
sprawę, że jest bacznie obserwowana. Wszystko wskazywało,
iż ocena wypadła pomyślnie, bo hrabina zaszczyciła ją lek-
kim uśmiechem, a hrabia akceptująco skinął głową. Cała
życzliwość pani domu spotkała się jednak u Torvinich z
chłodnym, podyktowanym dumą przyjęciem, więc Reva za-
częła w duchu współczuć Nicoletcie, która poprzez małżeń-
stwo miała wejść do takiej rodziny.
Zastanawiała się, czy nie powinna, jak dobra siostra,
ostrzec jej przed niebezpieczeństwem, ale właśnie ukazał się
Guido, a Nicoletta aż pojaśniała na jego widok. Reva doszła
więc do wniosku, że jej młoda szwagierka w tej chwili nie
jest w stanie racjonalnie ocenić sytuacji. Była tak namiętnie
zakochana, że nie dotarłyby do niej żadne przestrogi. Reva
doskonale znała to uczucie i gorycz, którą mogło spowodo-
wać.
Guido był oszałamiająco przystojny. Ciemnowłosy,
o pięknych oczach, szlachetnych rysach i ładnie wykrojonych
ustach. Przez dwadzieścia pięć lat swego życia budził po-
S
R
wszechny podziw. Pochylając się nad ręką Revy, pozdrowił
ją w czarujący sposób. Potem z szacunkiem powitał Deme-
tria, a gdy ujął dłoń Nicoletty, cały się rozpromienił. Stali
uśmiechając się do siebie, dopóki hrabia nie przerwał tej idy-
lli.
- Guido - powiedział sucho.
Młody człowiek natychmiast wypuścił dłoń ukochanej
i spojrzał z obawą na ojca.
- Tak, ojcze - rzekł i podążył za nim.
Nadszedł czas kolacji. Reva, obdarzy wszy uśmiechem
hrabiego, który szarmancko podał jej ramię, poprowadziła go
ku honorowemu miejscu przy stole.
- Jestem niezmiernie szczęśliwy, że odnowiliśmy znajo-
mość. - Hrabia zręcznie wypowiedział gładkie słówka, gdy
zasiadali do stołu, a służba podawała pierwsze dania. - Czy
mogę mieć nadzieję, że pani mnie jeszcze pamięta?
- Pamiętam pana doskonale - zapewniła z uśmiechem.
- Cudownie. Byłem pewien, że nasze rodziny, choć tak
wiele je różniło, połączy przyjazń. Niestety, pani tak szybko
wyjechała - dodał znacząco.
- Obawiam się, że mój wyjazd został niewłaściwie zro-
zumiany - łagodnie odparła Reva. - Obowiązki zawodowe
zmusiły mnie do opuszczenia na pewien czas Mediolanu.
Mąż był zawsze bardzo wyrozumiały, gdy w grę wchodziła
moja kariera.
- Nawet jeśli wiązało się to z rozstaniem? Rzadko zdarza
się taki mężczyzna. - Hrabia wygiął usta w uśmiechu, który
nie rozjaśnił mu wzroku. - Bez wątpienia muszę wydawać się
pani ogromnie staroświecki. Wychowałem się w bardziej...
powiedzmy, tradycyjnej kulturze, a zainteresowania mojej
drogiej żony koncentrowały się wyłącznie na domu i rodzi-
nie.
S
R
- Jestem pewna, że czuła się szczęśliwa - odezwała się
uprzejmie Reva.
- Oczywiście - przyznał hrabia z nieznośnym samozado-
woleniem w głosie. - Rozumiem, że Nicoletta panią podziwia
- dodał po chwili.
Reva wyczuła niebezpieczeństwo i szybko odrzekła:
- Bardzo się lubimy, ale to nie znaczy, że jesteśmy takie
same. Wychowano ją w tradycyjny sposób, bliski pańskim
poglądom. Jedyne, czego pragnie, to być żoną Guida i matką
jego dzieci.
- Czy istnieją jeszcze takie kobiety?
- Niewiele. Powinien pan przekonać o tym swego syna.
- Ma pani cięty dowcip, signora, A jeśli idzie o mojego
syna... zobaczymy. Trzeba jeszcze rozważyć wiele kwestii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]