[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czenie wprawiło ją w osłupienie. - Co odpowiesz
swojej matce, kiedy cię zapyta, dlaczego nie śpimy
razem?
- Nie wątpię, że ona mnie zrozumie. A jeżeli nie,
wszystko jej wyjaśnię.
Eden potrząsnęła głową, próbując odzyskać jasność
umysłu. Nie mogła uwierzyć, że Aristides naprawdę
odrzucił ją również pod względem erotycznym.
- Ale celibat do ciebie nie pasuje - powiedziała
bezradnie.
- Nie jestem takim nieokrzesanym jaskiniow
cem, żeby dochodzić swych małżeńskich praw wo
bec kobiety, której poślubienia nie pamiętam, tylko
po to, by zaspokoić seksualne potrzeby.
- Może zamierzasz zaspokajać je gdzie indziej?
- spytała zdezorientowana i boleśnie zraniona.
- O czym ty, u licha, mówisz?
- Powiedziałeś mi w Nowym Jorku, że nie czu
jesz się człowiekiem żonatym. Czy to nie oznacza, że
nie czujesz się też związany małżeńską przysięgą
wierności? Zresztą i tak jej nie składałeś - ceremonia
ślubna w biurze sędziego jest znacznie okrojona.
- Może nie pamiętam ciebie ani naszego małżeń
stwa, ale znam siebie i wiem, że nie zadawałbym się
z żadną kobietą oprócz mojej żony.
- Jesteś tego pewien? Kassandra wydaje się cał-
WIGILIJNA NIESPODZIANKA 231
kiem chętna. Dała mi do zrozumienia, że już jesteście
kochankami.
- Mnie powiedziała, że masz na nasz temat uroje
nia z powodu zazdrości.
- Naprawdę? - Eden wyjrzała przez okno samo
chodu na ciemniejący krajobraz, lecz w istocie nawet
go nie widziała. - A ty oczywiście zakładasz, że
skłamałam?
Czuła, że Aristides na nią patrzy, ale nie od
wzajemniła jego spojrzenia. Wciąż nie mogła prze
stać myśleć o tym nieoczekiwanym odrzuceniu. Je
dyne, czego była pewna w swym małżeństwie, to
tego, że mąż jej pożąda. Wątpiła w jego emocjonalne
przywiązanie, lecz nigdy w fizyczne pragnienie. A te
raz oświadczył, że jej nie potrzebuje.
Czy Aristides ma romans z Kassandrą? Musiała
wziąć pod uwagę ewentualność, że właśnie to było
powodem jego decyzji o przeprowadzce do pokoju
gościnnego.
- Utrzymujesz, że kiedy Kassandrą ci o tym po
wiedziała? - zapytał.
Zalała ją dobrze znana fala bezsilnego gniewu.
- Ja niczego nie utrzymuję, tylko oznajmiam ci
fakt. Czekała na mnie przed drzwiami twojego poko
ju w przeddzień wypisania cię ze szpitala. Doszło
między nami do kłótni.
- I wtedy powiedziała ci, że jesteśmy kochan
kami?
- Nie wprost.
- Ach tak...
232 LUCY MONROE
- Spytała mnie bez ogródek, skąd mam pewność,
że ze sobą nie sypiacie. To chyba dość jednoznaczna
deklaracja.
- I dlatego ją spoliczkowałaś?
- Nie.
Chciała jeszcze coś dodać, lecz nie potrafiła. Czy
mogła liczyć, że Aristides uwierzy, że jego nieoce
niona Kassandra celowo podkopuje ich małżeństwo?
Zapadła między nimi ciężka cisza i Eden znów
odwróciła się do okna.
- Powiesz mi, dlaczego ją uderzyłaś? - rzucił
wreszcie Aristides.
- To nie ma sensu. Dałeś mi już jasno do zro
zumienia, że to mnie obwiniasz o wszczęcie tej
kłótni.
- Może nie znałem wszystkich faktów.
- Co za różnica? Wobec Kassandry wszelkie wąt
pliwości interpretujesz na jej korzyść, natomiast
mnie podejrzewasz o najgorsze, odkąd przebudziłeś
się ze śpiączki. Mimo że jestem twoją żoną, nie
bierzesz mojej strony, a w takiej sytuacji dalsza
rozmowa jest bezcelowa.
- Kassandra była przy mnie w szpitalu, a ty nie.
Jest moją oddaną pracownicą i długoletnią przyjaciół
ką. Byłbym głupcem, ufając bardziej kobiecie, której
nie pamiętam niż jej.
Ból przeniknął Eden na wskroś niczym huragan
pozostawiający za sobą zniszczenie i jałową pustkę.
Gardło miała ściśnięte od łez. Od momentu, gdy
obudziła się w szpitalu, była zdecydowana walczyć
WIGILIJNA NIESPODZIANKA 233
o swoje małżeństwo, ponieważ kochała Aristida tak
bardzo, że bez niego nie mogłaby żyć. Lecz teraz on
rozdzierał jej serce na strzępy.
Może nadszedł czas, by uświadomić sobie, że jej
miłość nigdy nie rozbije muru jego obojętności?
Jaka więc przyszłość czeka ją, jego i ich dzieci?
Nie chciała nawet o tym myśleć. Ale wiedziała jedno:
nadzieja umarła już w jej sercu.
Kiedy zajechali do rezydencji, zostawiła Aristida,
żeby przywitał się z Theo, i zaczęła przenosić jego
rzeczy z głównego apartamentu do pokoju gościn
nego. Nim zjawił się po trzech kwadransach, wraz
zpokojówką zdążyła już opróżnić jego komodę i wię
kszą część szafy z ubraniami.
- Co tu się, u diabła, dzieje? - spytał ostro.
- Twój pokój jest na końcu korytarza - odparła,
rzucając znaczące spojrzenie na walizkę, którą trzy
mał w ręce.
Pokojówka wyszła z garderoby z naręczem jego
garniturów.
- Dokąd zabierasz moje rzeczy? - zapytał ją
niebezpiecznie łagodnym tonem.
Dziewczyna drgnęła przestraszona, lecz Eden nie
przejęła się gniewem męża. Robiła przecież to, czego
sobie życzył.
- Wynosi garnitury do twojego nowego pokoju
- wyręczyła ją w odpowiedzi.
- Do mojego nowego pokoju?
Teraz on będzie powtarzał jej słowa?
234 LUCY MONROE
- Tak. Prawie już skończyłyśmy. Przeniosę jesz
cze tylko twoje rzeczy z naszej... to znaczy z mojej
łazienki i będziesz urządzony.
- Nie zamierzałem całkowicie wynieść się z na
szej sypialni.
- Ale chcesz spać w innym pokoju, tak?
- Tymczasowo.
- Więc jestem pewna, że wygodniej ci będzie
mieć wszystkie swoje rzeczy w jednym miejscu.
Nigdy dotąd nie widziała, by Aristidowi odebrało
mowę, toteż roześmiałaby się, gdyby tak bardzo nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]