[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Allie teatralnie wywróciła oczami. Zwięta prawda. Ale za-
miast dalej się boczyć, wpatrywała się w pierś mężczyzny.
Przeniknął ją czysto kobiecy dreszcz napiętego, zmysłowego
wyczekiwania. Jego ciało pasowało do rzezbionych, kanciastych
płaszczyzn twarzy - miał potężne, twardo zarysowane muskuły
bez grama tłuszczu. Ciemny zarost na piersi zagęszczał się ku
dołowi brzucha, gdzie... Odwróciła wzrok, przeklinając się w du-
chu, że patrzyła za długo.
Upewniła ją o tym zarozumiała męska satysfakcja, którą
zdążyła dostrzec w spojrzeniu Rossa. Odchrząknęła.
- Do czego to ma prowadzić? - zapytała sucho, nie patrząc na
niego.
Wyszarpnął pasek ze spodni z takim impetem, że skórzana
końcówka klasnęła głośno w powietrzu.
- Pomyślałem, że tego właśnie chcesz. Przyjemne sprawy i
niech wszystko zostanie między nami. -Odpiął guzik dżinsów. - A
może zrobiłaś to przedstawienie, żebym się odczepił?
Zgrzyt rozsuwanego zamka rozbrzmiał jej w uszach.
- Okey, skoro koniecznie chcesz mi pokazać drobiazgi, które
ci tam jeszcze zostały, dawaj, nie krępuj się - prowokowała.
Zatknął kciuki za pasek dżinsów i powolnym ruchem zsunął je z
bioder.
- Byłoby mi łatwiej, gdybyś się tak nie czerwieniła, dziecinko
- skomentował, występując ze spodni, które opadły mu wokół
kostek, ukazując stanowczo zbyt obcisłe bokserki.
- To ty się nie czerwień, Ross. No, dalej, czyżbyś miał coś do
ukrycia? Mało dekoracyjne blizny?
- Sama zobacz.
Nonszalanckim ruchem zrzucił bokserki i stanął przed nią na-
gi.
Tym razem nie spuściła wzroku. Trudno, jest tylko kobietą.
Nigdy jeszcze nagi mężczyzna nie stał tak przed nią i nie myślała,
że odważy się popatrzeć.
A patrząc, poczuła niezachwianą pewność, że i tak nie byłaby
w stanie odwrócić wzroku. Nic nie było w nim małe. Fascynował
ją i zarazem irytował. Był wielki i twardo umięśniony, od mocar-
nych ramion po potężne uda. I jeszcze to coś. Tak samo niemałe.
- No, to nareszcie jesteśmy kwita - stwierdził.
Ten triumfalny ton wyrwał ją z oszołomienia. Nagle
uświadomiła sobie, że gapi się jak idiotka, z rozchylonymi ustami,
czując w nich nieznośną suchość. Zamknęła je natychmiast - zbyt
pózno.
- Tak jak przypuszczałam, nic specjalnego. Gdyby miała pod
ręką coś innego niż cenną kawę, cisnęłaby w drania. Zasłużył so-
bie. Tymczasem mogła tylko siedzieć, patrząc bezsilnie, jak
chwyta swój worek i razno zdąża ku łazience.
Och, przynajmniej jestem cała i żywa, powiedziała sobie w
duchu, a facet ma naprawdę świetny tyłek. Nawet lepszy niż cała
reszta. Przynajmniej było na co popatrzeć.
Wcale jej to nie pocieszyło. Czy właśnie Gideon Ross musiał
być facetem, na którego wreszcie zwróciła uwagę?
Chyba głupieję, stwierdziła z przerażeniem. I to z jego powo-
du. Tym gorzej dla drania! Zdegustowana odwróciła spojrzenie i
powiodła nim po pokoju. Zatrzymało się na stercie ubrań, które
zostawił na podłodze tak, jak upadły. W tym dżinsy, w których
trzymał klucz od kajdanek. Nie mogła uwierzyć własnemu
szczęściu. Uśmiechnęła się triumfalnie, po czym skupiła uwagę na
metalowej ramie łóżka, do której przypięte były jej okowy.
Chwyciła ją obiema rękami i spróbowała pociągnąć, ale leżanka
opornie przesuwała się po wykładzinie i w końcu Allie
postanowiła zepchnąć z niej materac. Wyjęła spod poduszki
zdjęcie i zaczęła z wysiłkiem przepychać gruby materac na drugą
stronę, zerkając przy tym co chwila na drzwi łazienki. Zastrzygła
uszami, kiedy wreszcie z tąpnięciem opadł na podłogę, ale
uspokajający szum prysznica nie ustawał.
Teraz łóżko stało się lżejsze. Mocno chwyciwszy ramę
rękami, natężyła się i drobnymi szarpnięciami, aby nie robić za
wiele hałasu, jęła przesuwać po wykładzinie nieporęczny,
poskrzypujący mebel, zamieniając się w słuch przy każdym
szurnięciu. Prysznic szumiał, lecz należało się spodziewać, że
Ross w każdej chwili może wychynąć z łazienki.
Wreszcie Allie udało się podsunąć do dżinsów na długość
ciała. Musiała jeszcze odrobinę przesunąć łóżko.
Napięcie tętniło jej w głowie. Jeśli tylko zdoła zahaczyć pal-
cem nogi o szlufkę... Kiedy myślała, że nie wytrzyma już bólu
przykutego, wyciągniętego do granic możliwości ramienia,
dotknęła spodni i udało się jej wsunąć palec. Powoli, zaciskając
wargi, przyciągała do siebie stopę i spodnie. Wreszcie dżinsy
znalazły się w zasięgu jej ręki. Z ulgą wypuściła powietrze z płuc
i sięgnęła do kieszonki.
Znalazła kluczyk od kajdanek. A z bocznej kieszeni
wyciągnęła kluczyki od pikapa. Nie wierzyła we własne szczęście.
Dzięki, draniu.
Nie było czasu, żeby smakować zwycięstwo. Poruszała się
szybciej niż kiedykolwiek. Prysznic w łazience szumiał jeszcze, a
woda dudniła w rurach na ścianie. Nasłuchując czujnie, odpięła
kajdanki i przez moment masowała obolały przegub, usiłując
przywrócić krążenie. Potem szybko wbiła się w dżinsy i zapinając
suwak, drugą ręką chwyciła fotografię. Zarzuciła torbę na ramię i
już była przy drzwiach.
Oślepiło ją poranne słońce. Mrużąc oczy, skierowała się w
stronę auta. Nagle stanęła jak wryta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl