[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kogo? Michał, czy u ciebie wszystko w porządku, czy nie masz jakichś niepotrzebnych
rzeczy?
Co te\ mama mówi... \achnął się, ale w tej samej chwili dosłownie zdrętwiał ze
strachu. Uzmysłowił sobie bowiem, \e przecie\ na dnie nocnej szafki, między
najró\niejszymi szkolnymi zeszytami, le\y zielony zeszycik Zemsty". Nie zdą\yli znalezć
dla niego bezpiecznego miejsca, zaaferowani gazetkami. Wszystko w porządku, mamo,
słowo daję... powiedział to bardzo cieniutkim głosem, ale pani Lisowska nawet sobie tego
nie uświadomiła, słuchając w tragicznym napięciu tego zbli\ającego się stukotu.
Tutaj, proszę panów, tędy proszę... darł się stanowczo zbyt głośno stró\ Jagoda, jakby
chciał postawić na nogi całą kamienicę. Nie wykluczone, \e robił to celowo. Mo\e chciał
kogoś ostrzec, uprzedzić o tej niespodziewanej nocnej wizycie.
Przez chwilę w korytarzu zapanowała cisza, ale natychmiast zburzyło ją mocne pukanie do
drzwi.
Pani doktorowo odezwał się lekko zachrypnięty Jagoda to ja, stró\, niech pani
otworzy.
Ktoś powiedział coś po niemiecku, znów rozległo się energiczne walenie w drzwi i nagle
wszystko ucichło. W kamienicy zrozumiano, \e Niemcy wtargnęli ju\ do mieszkania.
103
Mamo, oni poszli do Antka szepnął Michał zrywając się z łó\ka po co oni tam?
Przecie\ mają u siebie doktora Gołębia... mało im? Mamo, co robić, siedzieć tu i czekać?
A co innego mo\esz zrobić? matka odprę\yła się, ale twarz ciągle miała bladą jak
płótno taka teraz nasza dola. Mo\emy tylko siedzieć i myśleć: czy to do nas dzisiaj
przyjdą, czy do sąsiadów.
Tej nocy w kamienicy nikt nie spał. Przytykano uszy do ścian, uchylano dyskretnie drzwi,
\eby się przekonać, czy Niemcy ju\ sobie poszli, czy poszli sami, czy mo\e zaciągnęli kogoś
ze sobą do samochodu.
Ci, którzy mieli okna wychodzące na ulicę, widzieli ten samochód. Stał trochę z boku,
kilkanaście metrów przed bramą i miał wygaszone światła, ale noc była gwiazdzista, jasna,
więc mo\na było z tej odległości określić nawet markę samochodu.
Niemcy zachowywali się w mieszkaniu Gołębiów wyjątkowo cicho. Nie słychać było ani
wrzasków, ani stukotu przewracanych mebli, ani nawet głośnych rozmów.
Zbli\ał się świt i matka Michała zaczęła się ubierać. Szła przecie\ bardzo wcześnie do pracy.
Była pielęgniarką w szpitalu dziecięcym na placu Kopernika.
Ju\ się ubiorę, przecie\ i tak nie zmru\ę dzisiaj oka powiedziała widząc pytający
wzrok syna. Wło\yła sweterek, zaczęła się czesać przed lustrem, ale nagle odwróciła się.
Ręka z grzebieniem zamarła w bezruchu wiesz, synu, to straszne, co mi teraz przyszło do
głowy. Poczułam nagle radość... wyobraz sobie, poczułam radość, \e twój ojciec jest teraz
tam, w Oflagu, a nie w Warszawie.
Mamo, co ty mówisz? Michał poczuł bolesny skurcz krtani jak ty mo\esz takie
słowa...
Ja wiem, synu, \e to okropne, ale sam pomyśl tłumaczyła się teraz w pośpiechu matka
tam przynajmniej nikt twojego ojca nie goni, nie ściga jak psa, nie wyciąga go z łó\ka w
połowie nocy, nie ka\e mu stać pod murem z podniesionymi rękami. Tu twój ojciec nie
siedziałby bezczynnie. Musiałby się na pewno ukrywać jak ojciec Antka i mo\e by go złapali
jak ojca Antka.
Ale tutaj by mógł walczyć krzyknął Michał nawet w takiej Warszawie, jaka jest
teraz, mo\na się czuć wolnym czło-
104
wiekiem, a on siedzi, mamo, za drutami. Czy sobie wyobra\asz, mamo, tyle lat za drutami!
Ale mo\e do\yje szczęśliwie do końca wojny za tymi drutami powiedziała matka tak\e
podniesionym głosem i nagle zaczęła płakać.
Doszedł do niej ostro\nie i zaczął ją gładzić po długich, ciemnych włosach. Jeśli matka
płacze, to przecie\ ktoś w tym domu musi być prawdziwym mę\czyzną pomyślał i
powiedział do niej siląc się na spokój:
Masz rację, mamo, w Oflagu jest chyba bezpieczniej ni\ w Warszawie. A my tutaj damy
sobie radę. Mamy co jeść, jesteśmy zdrowi i na pewno prze\yjemy Hitlera. Opowiedzieć ci
kawał o Hitlerze?
Niemcy wyszli z mieszkania Antka Gołębia dopiero o czwartej nad ranem. Wyszli sami i to
była dla kamienicy największa radość. Ale zawarta w tym tak\e była spora zagadka: więc
czego tam szukali? Po co było to nocne najście?
Początkowo niektórzy sądzili, \e w sprawę aresztowanego doktora, kapitana Gołębia,
wmieszana została jego \ona i \e gestapowcy przyjechali ją aresztować. Ale Niemcy
powrócili przecie\ do samochodu sami. Jeszcze przed bramą rozmawiali o czymś z dozorcą
Jagodą, który stał na baczność i kiwał bez przerwy potakująco głową, a pózniej rozległ się
cichy szum zapalanego silnika i pozostały ju\ tylko złe wspomnienia po koszmarnej nocy.
Matka Antka nie chciała rano z nikim rozmawiać, pytania zbywała półsłówkami, lecz mimo
zmęczenia jej twarz była jakaś jasna i wesoła. Ale Antek nie potrafił i nie chciał utrzymywać
tej tajemnicy. To by było ponad jego siły.
Mój ojciec wyrwał im się z łap. Trzymajcie mnie, chłopcy, bo zwariuję z radości. O rany,
jakiego ja mam ojca!
A pózniej ju\ spokojnie opowiedział im resztę. Od Niemców niewiele się z matką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]