[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jestem przekonana, że ty i Heath ułożylibyście swoje stosunki na nowo, gdybyście zechcieli z sobą
porozmawiać. Powiedz mu, co czujesz, a on powie tobie, co on czuje. Może wcale nie zdaje sobie sprawy z
L R
T
tego, że wciąż dręczą cię wyrzuty sumienia? Może już się pogodził z przeszłością i wyobraża sobie, że ty
zrobiłeś to samo? Wiem, że chciałby, abyś był szczęśliwy.
- A ja chcę, żebyś ty była szczęśliwa, Saro. Tylko tego zawsze pragnąłem, ale rozmowa z Heathem
niczego nie zmieni. Co się stało, to się nie odstanie.
Podał jej tacę do łóżka.
- Jadę do szpitala, następnie mam wykłady, potem będę sprawdzał prace studentów, więc pewnie zoba-
czymy się dopiero jutro. Ciesz się dniem wolnym. Aha, ten sklepik spożywczy na naszej ulicy wciąż istnieje,
gdybyś chciała zrobić zakupy. Nadal prowadzi go ta sama rodzina i nadal wypiekają najlepsze ciasteczka z
rodzynkami na świecie.
Z tymi słowami opuścił pokój tą samą drogą, którą przyszedł, i zamknął za sobą drzwi. Czuł, że
ogromny ciężar spadł mu z serca. Zdawał sobie sprawę z tego, że kiedy Sara ponownie wyjdzie za mąż i urodzi
dzieci, kontakt z nią się urwie. Zwiadomość, że budzi się w ramionach innego mężczyzny, że ma z nim dzieci,
będzie dla niego nie do wytrzymania.
Przy śniadaniu Sara znowu myślała o wszystkim, co usłyszała od Toma. Pewnym pocieszeniem było to,
że teraz przynajmniej poznała go lepiej i przekonała się, że nie jest egoistą, lecz człowiekiem z zasadami,
zdolnym do ogromnych poświęceń.
Ogarnęło ją przygnębienie. Chyba tylko cud mógłby sprawić, by Tom zmienił decyzję. Jej pozostaje
jedynie pogodzić się z nią.
Dzień minął spokojnie. Udało jej się załatwić kilka telefonów, potem wybrała się po zakupy.
Oczywiście kupiła również ciasteczka z rodzynkami. Nie zapomniała o porcji dla Toma. Torebkę zostawiła mu
na ganku.
Po południu zajęła się czytaniem dokumentacji medycznej pacjentów i przygotowywaniem się do
operacji wyznaczonych na następny dzień.
Potem oglądała telewizję, na kolację usmażyła sobie omlet, wykąpała się, przebrała w piżamę i zanim
się położyła, sprawdziła, czy drzwi łączące obie części domu są zamknięte na klucz.
W piątek przyjechała do szpitala wcześnie. Lista zabiegów była długa, lecz na szczęście operacje nie
były skomplikowane. Wieczorem była umówiona w przychodni z George'em Andrewsem i jego mamą, więc
zależało jej, aby skończyć punktualnie.
Około pierwszej mogła sobie zrobić przerwę. Poszła do pokoju lekarskiego, aby chwilę odpocząć.
Wyciągnęła się na leżance, zamknęła oczy. Nagle usłyszała:
- Cześć, Saro.
Uniosła powieki. Przed nią stał Tom.
- Cześć. Przerwa na lunch? - zapytała, starając się mówić obojętnym tonem.
- Nie. Właśnie skończyłem na dzisiaj. Zaczęła się przerwa międzysemestralna, więc przez najbliższy ty-
dzień nie mam wykładów. - Usiadł. - W ogóle uważam, że studia medyczne należałoby zreformować i
zmniejszyć liczbę wykładów.
- Mów, proszę - zachęciła go, widząc, że ta sprawa jest dla niego bardzo ważna.
L R
T
- W medycynie zachodzą ogromne zmiany, a na uczelni czas jakby się zatrzymał. Wydaje mi się, że nie
spełniamy oczekiwań studentów, nie zaspokajamy ich potrzeb. We wszystkich dziedzinach nauki nastąpiło
ogromne przyspieszenie badań i wymiany informacji, a my wciąż oferujemy studentom tradycyjne wykłady,
jakbyśmy nie zauważali zmniejszającej się frekwencji i wzrastającej liczby skarg na niekompetentnych lekarzy
i ich złe podejście do pacjentów.
Sara przytaknęła ruchem głowy.
- Musimy lepiej wykorzystać czas. Może zmienić sposób prezentacji zagadnień, korzystać z materiałów
nagranych na wideo, które studenci mogliby oglądać, kiedy chcą i ile razy chcą. Podczas ćwiczeń zaś
moglibyśmy omawiać konkretne przypadki i wykorzystywać zdobywaną wiedzę.
Sara podziwiała Toma. Była przekonana, że zasłużył na stanowisko profesora i że przeprowadzi
zmiany, o których mówi. %7łałowała tylko, że ona już ich nie zobaczy. Była dumna z człowieka, którego
poślubiła i którego w głębi serca zawsze będzie kochała.
- No, wsiadłem na swojego z konika, ale pora z niego zsiąść i zabrać się do roboty. Mam prace do
sprawdzenia. Jak się z tym uporam, następny tydzień będę miał wolniejszy.
- Niektórym to dobrze - westchnęła. - Ja całe popołudnie operuję, a wieczorem mam spotkanie z
pacjentem w przychodni.
- Mogę ci asystować przy zabiegach - zaproponował Tom. - Szybciej skończysz.
Sara zastanawiała się chwilę. W przeszłości bardzo lubiła pracować razem z Tomem. Był jej mistrzem,
rozumieli się bez słów.
- Będzie mi bardzo miło.
Sara, przygotowana do operacji, czekała na Toma.
- Dzień dobry wszystkim - rzekł, podchodząc do stołu operacyjnego, na którym leżał nastolatek. -
Wiem, że się trochę denerwujesz, Matt - zwrócił się do niego po imieniu - ale naprawdę nie ma czego się bać.
Poprawimy ci zgryz i przy okazji skorygujemy trochę kontur podbródka. Zrobimy z ciebie takiego
przystojniaka, że jak stąd wyjdziesz, nie opędzisz się od dziewczyn.
Sara uśmiechnęła się w duchu. Tom jest niepoprawny! Ale na tym polegał jego urok. Podziwiała jego
umiejętność nawiązania kontaktu z pacjentami w każdym wieku.
- Jakieś pytania, zanim zaczniemy? Matt? Ktoś z zespołu? - Wszyscy pokręcili głowami. - W takim
razie, Matt, śpij dobrze. Porozmawiamy za kilka godzin.
Anestezjolog podał chłopakowi narkozę i operacja mogła się rozpocząć.
Sara i Tom tworzyli zgrany tandem. Pracując na cztery ręce, do piątej trzydzieści sprawnie uporali się
ze wszystkimi zabiegami. Sara nie musiała się spieszyć, aby zdążyć do przychodni.
Kiedy wkładała płaszcz, zadzwoniła jej komórka.
- Sara Fielding.
- Tu Marjorie. Obawiam się, że mam złe wiadomości.
- O co chodzi?
- Obaj chłopcy, którzy zgodzili się spotkać z George'em, wycofali się.
- Obaj?
L R
T
- Tak. Jakiś zespół heavymetalowy daje nadprogramowy koncert i wszyscy się tam wybierają.
Sara opadła na najbliższe krzesło.
- To co ja teraz zrobię? Jeśli nie przekonamy George'a, on się nie zgodzi na operację. A za tydzień
będzie już mieszkał na jakiejś farmie w głębokim buszu.
Sara wiedziała, że jest tylko jedna osoba, która potrafi namówić George'a do zmiany zdania. Tom.
Chciała udowodnić, że da sobie radę ze wszystkimi przypadkami i rozwiąże każdy problem w
przychodni, lecz jej się nie udało. George jej nie zaakceptował. Prawdopodobnie nie ma w tym nic osobistego,
to po prostu bunt i przekora szesnastolatka.
Trudno, musi schować dumę do kieszeni. George jest pacjentem Stu i musi próbować wszelkich
sposobów dotarcia do niego. Jeśli jej się nie uda, przynajmniej będzie miała poczucie, że zrobiła wszystko, co
mogła.
Wystukała numer komórki Toma, lecz odezwała się tylko poczta głosowa. Sara nagrała wiadomość i
poprosiła, aby przyjechał do przychodni. Potem chwyciła teczkę, szybkim krokiem wyszła na korytarz i omal
nie wpadła na doktora Johnsona.
- O mały włos, a historia by się powtórzyła. Chociaż tym razem to ty się spieszysz.
- I to jak. Za godzinę mam pacjenta u nas w przychodni...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]