[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sugerował, że w przeszłości miał jakieś problemy. Czy Tina była zazdrosna o to,
że jej czuły ojciec zwraca uwagę na kogoś innego, czy może chodziło o coś
więcej?
- Mamy jeszcze kilka minut - zauważyła Keely.
- Czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać?
- Nie. - Tina zebrała książki, gotując się do wyjścia, i nagle przystanęła,
spoglądając na Keely z uwagą. - Tak. Jeśli powiem, że może pani powtórzyć coś
ojcu, zrobi to pani? Nie chciałabym narażać pani bezcennej etyki.
- Za twoim pozwoleniem, owszem.
- Więc niech mu pani powie, że nie sypiam z chłopakami. Niektóre moje
przyjaciółki to robią, wszyscy chłopcy też, ale ja nie. Może nie jestem
najpopularniejszą dziewczyną w drugiej klasie, ale nie chcę wyrosnąć na kogoś
takiego jak moja matka.
Po tej gwałtownej przemowie odwróciła się i wyszła, zostawiając
oniemiałą z wrażenia Keely.
- 55 -
S
R
ROZDZIAA PITY
- Wyglądasz po prostu bosko, kochanie - oświadczył Ben z dworskim
ukłonem, gdy Keely przymierzyła nadgryziony przez mole kapelusz ozdobiony
zmiętym bukiecikiem jedwabnych kwiatów.
- Nie gorzej niż pan, sir - odparła, wskazując jego piętnastocentymetrowej
szerokości krawat zdobiony psychodelicznymi rysunkami tancerek hula.
Postanowili spędzić tę sobotę, buszując po antykwariatach na pobliskiej
ulicy St. Joseph. Ben bezskutecznie poszukiwał zegara kominkowego, a Keely
kieliszków do jajek, które kolekcjonowała. Przy okazji odkryli w sobie
zainteresowanie rzeczami niezwykłymi. Znalezli mnóstwo dziwnych i
cudownych przedmiotów, więc w krótkim czasie bagażnik samochodu Bena był
wypchany po brzegi.
Zgrzani i zakurzeni po ponad dwóch godzinach poszukiwania skarbów,
zatrzymali się, aby zjeść pózny lunch w staroświeckiej kawiarni. Właśnie wtedy,
przy hamburgerach i lemoniadzie, Keely poruszyła temat, którego starała się
dotąd unikać.
- Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jeżeli na chwilę wejdę w
rolę psychologa. Muszę porozmawiać z tobą o Tinie.
Na twarzy Bena pojawił się wyraz zaskoczenia.
- Sądziłem, że jest to temat tabu.
- Nie w tym wypadku. Pozwoliła mi przekazać ci wiadomość, że zmienia
psychologa.
Ben ze zdziwienia szeroko otworzył oczy.
- Będzie teraz chodzić do Johna Penwortha.
- Nie, jeśli tylko mam w tej sprawie coś do powiedzenia. Zrobiłaś dla niej
więcej niż ktokolwiek inny, łącznie ze mną. Jak może nawet myśleć... - Urwał
nagle. - Mniejsza z tym. Załatwię tę sprawę.
- 56 -
S
R
- Ben, moim zdaniem nie powinniśmy się wtrącać. Gdybym sądziła, że
jest to zwykły kaprys, walczyłabym, by zatrzymać ją u siebie. Ale nie o to
chodzi. Tina czuje się zdradzona.
- To śmieszne - skrzywił się Ben. - Wie przecież, że oboje chcemy dla
niej jak najlepiej. W jaki sposób ją zdradziliśmy?
- To kwestia zaufania. Mój gabinet był dla niej bezpiecznym portem.
Mogła się skarżyć na nauczycieli, przyjaciół...
- I na mnie - dodał Ben.
- I na ciebie. Ale sytuacja się zmieniła, kiedy podjęłam bardziej radykalne
kroki, spotykając się z tobą, aby uchronić ją przed relegowaniem ze szkoły.
Udało mi się zatrzymać ją w gimnazjum, ale załatwiając to poza moim
gabinetem, straciłam jej zaufanie.
- A także spotykając się ze mną.
- To niewątpliwie jeden z powodów. - Keely westchnęła i nie wiadomo
dlaczego nagle posmutniała. - Penworth jest dobrym psychologiem.
Ben, wyraznie zamyślony, przygryzł słomkę.
- Sądzisz, że popełniliśmy błąd?
Keely z zakłopotaniem wzruszyła ramionami.
- Tina rozgrywała nas przeciwko sobie. Chciała współczucia. Spotykając
się z tobą, zmusiłam ją do większej uczciwości wobec nas, i nie ma w tym nic
złego. Ty też potrzebowałeś porady.
- Nie żartuj.
- Ale nie miałam pojęcia, że sytuacja będzie się rozwijać tak szybko, że ty
i ja... Tłumaczyłam to sobie na sto różnych sposobów. Ale przecież powinnam
była to wiedzieć. Dlaczego w kontaktach z tobą nie potrafiłam zachować
dystansu?
- Nie pozwoliłbym ci na to - zauważył Ben. Po chwili dodał:
- Keely, czy to by pomogło, gdybyśmy...
- Zerwali ze sobą? - podpowiedziała.
- 57 -
S
R
- Tak - potwierdził bez entuzjazmu. - Nie zrozum mnie zle. Bardzo chcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]