[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całe setki konceptów, spraw, miejscowości, krajów i co widoczniejszych postaci tego stulecia
oraz tysiące i tysiące bystrych, erudycyjnych, złośliwych, dowcipnych spostrzeżeń, uwag,
powiedzonek, gier słownych itp. Nie pomoże śmiała i wyssana z palca koncepcja, że wielkość nie
mdła i nie uznająca kompromisu automatycznie zmierza ku szczytom deprawacji lub uświęcenia.
Nie pomoże efekciarskie założenie dwóch prawie nadludzkich protagonistów, gdzie 81-letni
pedał literat Kcnneth Marshal Toomey i papież Don Carlo Campanati to mają być (jak wiemy
skądinąd) William Somerset Maugham i Jan XXII. Wciąż nic istotnego nie wynika z tego
gigantycznego koronkarstwa i jest to jakby sytuacja Bobra i Bankiera w Wyprawie na żmirłacza
Lewisa Carrolla. Ten rodzaj klęski.
Dalej podsumował swą publicystykę, której dla zarobku i z temperamentu zwykł
poświęcać wiele czasu i wysiłku.
Jest to ogromny wybór artykułów i zwłaszcza recenzji, w tym z wielu słowników,
zatytułowany Homage to Qwert Yuiop (1986, W hołdzie dla Qwert Yuiop). Chodzi tu o układ
górnych czcionek w maszynie do pisania, po angielsku odrobinę inny niż po polsku. Lektura
nierówna i rozkoszna, w setkach szczegółów demaskująca wiele spraw i ludzi, a również samego
siebie.
W pierwszym tomisku swej ciekawej autobiografii Little Wilson and Big God (1987,
Mały Wilson i duży Bóg) zapowiedział, że nastąpi jeszcze tylko jej druga część i to będzie koniec
jego twórczości.
Czy wypnie się na te zapowiedzi?
Tak coś wygląda. Już po niej wypuścił Any Old lron (1989, Byle stare żelastwo) i to chyba
najgorsza z jego w końcu nie tak wielu kompromitacji. Czyżby własna i w podobny sposób
nieudana Ada po Nabokovie mu zamajaczyła w ambicji? Nie wykluczone: już nieraz jakby
pozazdrościł innym i próbował napisać to samo po swojemu! a korci go zwłaszcza Nabokov i
kolejne okazje do replik na jego wynalazki formalne. Więc w tej niby rzeczywistości z klocków
po części fantasmagorycznych kotłują się walijscy mieszańcy z krwią rosyjską i trójka z
Manchesteru z żydowską. Przewijają się najsłynniejsze katastrofy naszych czasów, od Titanica"
przez kolejne wojny, a w tym plącze się niedordzewiały Excalibur, znaleziony przez hitlerowców
w lochach Monte Cassino i kolejno wykradany od NRD po Ermitaż i z powrotem, w mieczu zaś
arturiańskim symboliczny problem: czy pogaństwo zwycięży?
To już zwykła inflacja, marnotrawstwo i poniewieranie tematów. Wszystko na sprzedaż
za fałszywy grosz.
22
To czy tamto, więcej czy mniej, a choćby i nic już Burgess nie zdążył wystrzelić ze swej
eksplozywnej maszynerii twórczej, ogromny jego dorobek można już z dużym
prawdopodobieństwem podsumować. Zarówno w osiągnięciach, do których analogie niełatwo
znalezć, jak i w tym, co wielu oburza i złości, jest kamieniem obrazy i częściej prowokuje do
czepiania się niż skłania do sympatii: że kostycznej moralistyki jego dzieł nie humanizują nawet
ciągłe igraszki językowe i wszechobecny niby humor: a właściwie jadowite szyderstwo. Jego
proza, nadzwyczaj pomysłowa i błyskotliwa w szczegółach, bez końca przeobrażająca się
formalnie, wzbudza jednak mieszane uczucia od irytacji po niedosyt: i trafnie zwracano uwagę,
że nie wychodzi poza chwyt epizodycznego montażu. Ale czyż to jednoznaczny feler? Ja bym
powiedział: tylko wówczas, gdy autor zmierza do czegoś innego. Wydaje się, że pewien rodzaj
głębi i uniwersalnych perspektyw tą metodą rzeczywiście trudniej osiągnąć.
Nie zaryzykowałbym jednak opinii, że to dlatego większa część jego prozy powieściowej
nie daje pełnej satysfakcji. A co w takim razie? I dlaczego Anthony Burgess, tak błyskotliwy i
fantastycznie pomysłowy (trzeba wciąż powtarzać te określenia) w swych nieustannych erupcjach
twórczych, inteligentny jak brzytwa, mistrz języka i literackiego rzemiosła, jednak nie może
przełamać tego kręgu ambiwalencji?
Otacza go podziw i respekt. Bez wyjątku. I tak samo wszystkim czegoś w nim brak.
Formuła o schorzeniu epizodycznym tego nie tłumaczy. Może to raczej nadmiar
świadomości profesjonalnej bez tych szczelin, którymi by wtargnął instynkt i żywioł twórczy nie
kontrolowany przez świadomość? Ta demoniczna siła, co sprawia, że geniuszem okazuje się
Thomas Mann: pisarz tak często rozwlekły i pretensjonalny, bez gustu, obskurant i snob,
niedouczony i bez matury? Burgess żadnego z tych grzechów nie popełni. Mimo to wolno już u
schyłku jego drogi twórczej powiedzieć, że w dorobku jego nie ma i nie będzie powieści lepszej
niż A Clockwork Orange i może jeszcze Man of Nazareth; może kilka innych nie okaże się
efemerydami; a żadna nie wtargnie do wielkiej literatury z wyjątkiem tych co najwyżej dwóch,
ale na pewno żadna z tych, które sam przeznaczył na swe chefs-d'oeuvre. Czyżby jednak
okaleczał Burgessa zbyt sterylizujący dystans ironicznego umysłu bez tego światłocienia, tej
niepewności, co nie tylko zmiękcza ostrość konturów, lecz i zapewnia synaptyczne przejścia do
struktur bardziej wieloznacznych?
Nie dotyczy to jego eseistyki.
Ta odcina się liczbą 20 książek na tle 30 powieści. W różnych kontekstach o większości
już napomknąłem. Ale wartość jej, na ogół erudycyjna raczej niż głębsza, bywa nierówna i nie
układa się w jakiś specyficznie ważny i odrębny sposób widzenia świata.
Nie stereotyp więc i nie reklama prowadzą ten przegląd z powrotem w kierunku A
Clockwork Orange.
23
Osobny i dość upiorny akapit do dziejów Mechanicznej pomarańczy dorzuciły jej
perypetie w Polsce.
Jest więcej niż oczywiste, że powieść ta nie zawiera żadnych treści godzących na
którymkolwiek etapie historycznym w Polskę ani w jej ustrój, w socjalizm, w Rosję ani w
Związek Radziecki, jak również w nikogo z ich sprzymierzeńców. Mimo to cenzura przez 15 lat
prowadziła z nią wojnę obsesyjną w swej zajadłości. Pierwsze dwa rozdziały w moim przekładzie
miały się ukazać w nrze 2(34) miesięcznika Literatura na Zwiecie" z 1974 roku. Ukazał się
jedynie mój towarzyszący im pamflet Horrorshow! czyli bój się Pan jeża, sam tekst natomiast
zdjęto bez uzasadnienia. I tak samo w osiem lat pózniej, gdy na pobojowisku naszej ukatrupionej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]