[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wprawiał w dziwny popłoch.
Trzeba przyznać, że jeśli postanowisz coś zrobić, wykazujesz
godną uznania konsekwencję.
Joe zamrugał oczami.
Co chcesz przez to powiedzieć?
Skoro zdecydowałeś się wziąć udział w naszym programie, to
widzę, że przygotowałeś się bardzo solidnie. Choć dalej nie
rozumiem twoich powodów, nie mam się do czego przyczepić.
Mało który facet tak się stara, żeby osiągnąć cel. Naprawdę jesteś
mistrzem.
Natychmiast pożałowała tych słów, ale nie można się było
wycofać. Joe długo milczał.
Rozumiem mruknął w końcu.
Nie wiedziała, co ma na myśli, ale nie było to chyba nic
wesołego. Jego oczy przygasły, usta znieruchomiały. Jeszcze
przed chwilą patrzył na nią rozjaśnionym wzrokiem, biła z niego
energia i radość życia. Teraz jakby wszystko poszarzało.
Co ci się stało? spytała.
Stale myślisz, że się zgrywam.
Nie zaprzeczyła; zawsze unikała gierek i nienawidziła
nieszczerości.
Słuszna uwaga.
Tylko dlatego, że jestem przystojny, łatwo nawiązuję
kontakty i mam dobrą pracę. W jego głosie brzmiała gorycz i
zniechęcenie.
Jesteś zupełnie inny niż nasi normalni wolontariusze rzekła
łagodnym tonem. Czy ty na moim miejscu też nie miałbyś
wątpliwości?
Joe wziął głęboki oddech.
Zacznijmy od tego, że tak zwane światowe życie już mnie nie
obchodzi. Nie zamierzam też umawiać się na randki. To strata
czasu. Mam lepsze rzeczy do roboty niż spotykanie się z
przypadkowymi osobami po to, żeby po raz któryś sobie
udowodnić, że to do niczego nie prowadzi.
Powiedział to tak szczerze, że zaczęła się zastanawiać, czy aby
w tym przypadku nie należy pozwolić, by wątpliwości świadczyły
na korzyść oskarżonego. Nie potrafiła jednak wyzbyć się
podejrzeń; gdyby to uczyniła, sprawy skomplikowałyby się
jeszcze bardziej. Wstała.
Właściwie to nieważne, co ja o tobie myślę. Zgłosiłeś akces
do naszego programu i dopóki nie złamiesz regulaminu i nie
zaniedbasz obowiązków, narażając któreś z dzieci, możesz sobie
robić, co chcesz. Mnie to nie obchodzi.
To się nazywa właściwe postawienie sprawy. Joe wstał
również. A teraz odwiozę cię do szpitala.
Wcale nie miała na to ochoty, ale jak sobie z odrobiną
melancholii pomyślała tak będzie najlepiej.
Co ty tutaj robisz? Flo Marchetti spojrzała na syna tak,
jakby miał dwie głowy.
Podszedł i pocałował ją w policzek.
To już mi nie wolno wpaść do mojej kochanej mamusi?
Wysoka, siwowłosa kobieta odwróciła się ku niemu i zaczęła
zdejmować gumowe rękawice. Widząc ją stojącą pośród kwiatów,
piękną mimo upływu lat, Joe pomyślał, że jego ojciec miał
wyjątkowe szczęście. Myśli tej towarzyszyło coś na kształt
nieuchwytnego akompaniamentu, ale nie miał ochoty się weń
wsłuchiwać.
Flo podeszła do syna.
Co u ciebie?
Brunetka, lat dwadzieścia kilka, drobna i szczupła, imię
Elizabeth. .. Nie powiedział tego, to się nie nadaje do
obwieszczania ot, tak sobie. Rozmowa nad oceanem zmęczyła go
i zniechęciła do życia; nie miał ochoty wracać do pustego
mieszkania, dlatego wpadł do rodziców.
Gdzie tata?
Gra w golfa z Nickiem i Steve em. Dzwonili do ciebie, ale
nie było cię w domu. Co robiłeś?
Bawiłem się lalkami... Tego też nie mógł powiedzieć.
Byłem na plaży.
Matka spojrzała na niego ze współczuciem.
Problemy z kobietami?
Tylko tego brakowało, żeby jej wszystko opowiedział.
Na Boga, mamo, skąd ci to przyszło do głowy!
Twoja reakcja wskazuje na to, że mam rację. Bardzo się
cieszę.
Z moich kłopotów? Wycelowała w niego wskazujący palec.
Widzisz? Miałam rację.
Tego nie powiedziałem. Ciekawi mnie tylko, dlaczego moje
ewentualne niepowodzenia tak bardzo cię cieszą.
Po prostu twoje życie mnie interesuje.
I przypuszczasz, że mam kłopoty z kobietami?
No, z jedną.
Flo usiadła na leżaku nad basenem i zachęciła syna, żeby
uczynił to samo.
Kocham cię, jesteś moim synem, i wydrapałabym oczy
każdej kobiecie, która by cię skrzywdziła, ale...
Wiedział, że będzie tego żałował, lecz wzrokiem zachęcił ją,
żeby mówiła dalej.
Ale nie jesteś już taki młody, Joe. Coras trudniej ci będzie
znalezć jakąś wolną, wartościową dziewczynę w twoim wieku.
Natychmiast pomyślał o Liz. Ona też nie jest już taka młoda, a
jednak nie wyszła dotąd za mąż.
Nikogo nie potrzebuję, mamo.
To dobrze.
Dobrze? Próbujesz na mnie jakiejś psychologicznej sztuczki?
Ani mi to w głowie. Na ciebie nigdy to nie działało. Uważam
po prostu, że miłość najczęściej zjawia się wtedy, kiedy się za nią
nie uganiamy.
Nie zawsze tak jest. Ja po prostu postanowiłem nie szukać.
A to dlaczego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]