[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to?  Machnł rk ku zagłbieniu gruntu wypełnionemu stojc wod.
Kayleigh skinła głow.
99
 To miała by kaskada. Launier marzył, eby przemieni wszystko
w pałac z bajki z fantastycznymi chiskimi pawilonami.
 Skd pan to wie?
 Mam jego projekty i plany. O tak, ten człowiek był troch szalony. Tak
jak ja.  St. Bride uSmiechnł si szeroko, przebiegle i przepiknie zarazem.
 W to nie wtpi  rzekła z przeksem Kayleigh, odwracajc oczy
od jego wrcz oSlepiajcego uSmiechu.  To miejsce składa si przecie
z samych roje!
Rozejrzała si dookoła. Tam, gdzie ona dostrzegała tylko chwasty,
człowiek nazwiskiem Launier widział yzne pola i pikno. Przypomnia-
ło jej to chwile, kiedy najdotkliwiej nkała j nostalgia. Szła wtedy na
sam brzeg Missisipi, wyobraajc sobie, e patrzy na błkitne szkockie
jezioro. W kocu okazywało si ono jednak rzek pełn mułu. Mały
Wersal Launiera te koniec koców okazał si jedynie kp cienistych
drzew w szczerym polu. Rcisnło j w gardle i miała ochot zapłaka
zarówno nad sob, jak i nad Launierem.
 MySl, e marzenia Launiera były równie zagadkowe i szalecze,
jak moje.  St. Bride pocignł łyk z flaszki, spogldajc na spacerujc
wSród drzew Kayleigh.  Tyle e w przeciwiestwie do niego, mnie si
podoba, e s właSnie takie. Poza tym, ja rozporzdzam Srodkami, które
pozwol mi je urzeczywistni. Inni ich, niestety, nie posiadaj.
Kayleigh przystanła. Jakie okrutne z jego strony były aluzje do jej
ubóstwa i wymuszonej wdzicznoSci wobec niego!
 KiedyS bd jeszcze miała pienidze na urzeczywistnienie moich!
 Wcale nie miałem na mySli ciebie, moje ty ciemnowłose kochanie
 odparł. A potem jednym nagłym, gwałtownym gestem zagarnł j ra-
mieniem, tak e upadła na niego.
 Kayleigh, zamieszkasz tu ze mn, jeSli zdołam zbudowa Mały
Wersal?  spytał, gdy si z nim zaciekle zmagała.
 Nie chciałabym z panem mieszka nawet w prawdziwym Wersa-
lu!  Usiłowała go odepchn. Zrobiło jej si gorco, gdy spostrzegła, e
stanik sukni rozwiera si niebezpiecznie poniej ich splecionych ze sob
rk. ałowała, e nie ma ze sob chustki!
 A jeSli zbuduj ci ogromny dom pełen chiskich słucych z dłu-
gimi, czarnymi warkoczami na plecach i jeszcze dłuszymi wsami?
 Nie chc, za nic!  Chtnie wydrapałaby mu oczy, lecz musiała si
ogarn, by zachowa skromnoS. Boe! Przecie wiedziała, do czego on
zmierza. Czemu wic jego szyderstwa budziły w niej a tak złoS?
 No, dobrze.  St. Bride najwyraxniej bawił si jej gniewem. Uda-
jc, e bierze na serio jej odmow, rzekł tonem, który z kadym słowem
100
stawał si coraz głoSniejszy:  Zapomnij zatem o ogromnym domu. Po-
jad w takim razie do siebie, zmiel całe moje złoto na proszek, a potem
posypi nim te drzewa, razem z pajczynami i ptasimi gniazdami. B-
dziemy sobie yli pod błyszczcym baldachimem, a ja kadego wieczo-
ru bd układał ci do snu i całował, i...
 Cierpi pan najwyraxniej na t sam przypadłoS, co Launier  od-
paliła, podczas gdy on na przemian splatał i rozplatał jej dłonie ze swo-
imi.  Mrzonki!  Przestała si nagle porusza, przeraona czymS, co 
jak czuła  poczło wznosi si pod ni.
 Racja. Le spokojnie.  Pogładził j po włosach, patrzc, jak tacz
na nich blaski słoca. Kayleigh rozpaczliwie pragnła, by przestał jej doty-
ka, lecz zaenowanie i konsternacja sprawiły, i poddała mu si bezwolnie.
 Napijesz si wina?  spytał, podsuwajc jej butelk tu pod nos.
Potrzsnła przeczco głow.
 Pij. Wiem, e nic nie jadłaS, ale wino mimo wszystko dobrze ci
zrobi.  Zmusił j do wypicia kilku łyków.
 Ju dosy!  Zakrztusiła si. Słodkie, mocne wino zaraz uderzyło
jej do głowy, a pusty ołdek i brak snu spowodowały, e stała si bar-
dziej podatna na jego działanie. Była zreszt pewna, e St. Bride o tym
wiedział. Wszystko, co robił, wydawało si wyrachowane i sprytne. Tyl-
ko czekał, eby znów j zaatakowa.
Wino dodało jej jednak odwagi. Spytała:
 Co pan właSciwie zamierza zrobi z tym miejscem, St. Bride Fer-
ringer? No bo przecie nie chodzi o pagody i kaskady. Zało si te, e
nie jest pan a tak szalony, eby mle złoto na proszek...
 Nie, chyba e dla ciebie...  Znów si uSmiechnł i dotknł palcem
jej mikkich warg. Widzc jednak, e zesztywniała, cofnł rk i spytał
nieco spokojniej:  A jakie s twoje marzenia, moja miła? Zdradzisz mi
je? Moe mógłbym sprawi, eby stały si rzeczywistoSci?
Pytanie poruszyło j, lecz odrzekła tylko:
 Marz o wydostaniu si std.
 A dokd potem pójdziesz, jeSli łaska? Z powrotem do Nowego
Orleanu? Do Fort Biloxi? Do jakiejS ndznej chatynki nad rzek?  St.
Bride wycignł rami, zerwał kwiat malwy i wpił w jej włosy.
 Chc wróci do Szkocji  wyszeptała niemal bez tchu. Nie wie-
działa, jak bardzo jest kuszca ze swymi błyszczcymi oczami i wzbu-
rzonymi włosami przybranym kwiatem, lecz gdyby miała SwiadomoS
swego uroku, uznałaby go raczej za cice nad ni przeklestwo.
 Teraz w Szkocji si bij, Kayleigh. To nie miejsce dla ciebie. A po-
za tym, czy ju stamtd raz nie uciekłaS?
101
 Szkocja jest przecie moj ojczyzn  usiłowała go przekona. 
To przepikny kraj. Musz koniecznie j znowu ujrze. Ja... ja zrobiła-
bym wszystko, byle tylko tam wróci. Zrobi te wszystko, eby std
odejS.
 Wszystko?  spojrzał na ni zamySlony, a potem, jakby mu si to
nie podobało, spytał:  Czy nie chciałabyS pojecha do Georgii?
 Do Georgii? Czy stamtd pan przybył?
 Byłoby to właSciwe miejsce dla ciebie. Sdz, e mój pobyt tutaj
nie potrwa długo. JeSli pragniesz opuSci Luizjan, mógłbym ci wysła
do mego domu na Wolf Island, a potem zamieszkałbym w nim razem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl