[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie znajdowała żadnego innego powodu poza oskarże
niem o śmierć Berenice.
Sir Ralph głęboko przeżył śmierć żony. Alayne zauwa
żyła, z jakim smutkiem myślał o niej nawet po tak wie
lu latach. Może baron Foulton z natury był podejrzliwy?
160
Wyglądał na zawistnego, złośliwego człowieka. Alayne
w głębi serca szczerze współczuła jego przyszłej żonie.
Jakiś czas potem, po skończonej uczcie, król Henryk we
zwał do siebie Alayne. Poprzedzana przez służbę podeszła
bliżej. Król właśnie rozmawiał z jednym ze swoich notabli.
Odprawił go ruchem dłoni i zwrócił się do Alayne:
- Podejdz bliżej, pani.
Alayne dygnęła i dała krok naprzód, niespokojna, co też
monarcha ma jej do powiedzenia.
- Jest naszym zwyczajem o tej porze roku spełniać róż
ne prośby wiernych poddanych - zaczął z uśmiechem król.
- Niedawno dostaliśmy list od twojego ojca, w którym do
magał się, abyś jak najszybciej wróciła do domu. Czy to jest
także twoim życzeniem? Ponoć ojciec wybrał ci kandyda
ta na męża.
Alayne zbladła jak ściana. Zwiat zawirował jej przed
oczami i przez moment myślała, że zemdleje.
- Nie, wasza królewska mość - powiedziała, z najwyż
szym trudem zmuszając się do spokoju. - Błagam cię, abyś
odmówił życzeniu mego ojca. Chce wydać mnie za czło
wieka, którego nie kocham i nie szanuję.
- Tak mi właśnie mówiono. Co gorsza, za człowieka,
który został wygnany z dworu w Poitiers za pogwałcenie
najświętszych zasad rycerstwa. - Król Henryk zmrużył
oczy i uważniej przyjrzał się Alaynie. Była naprawdę pięk
na. Wymarzona niewiasta dla każdego mężczyzny i wspa
niała nagroda dla dzielnego rycerza. - Czy w takim razie
zgadzasz się poślubić sir Ralpha de Banewulfa?
161
Alayne wzięła głęboki oddech. Wiedziała, że dłużej nie
może zwlekać z odpowiedzią. Nie miała wyboru. Zlub al
bo powrót do Francji, do ojca i nieunikniony związek z de
Braceyem. Baron de Robspierre wyraznie nie zamierzał zre
zygnować. A skoro tak czy owak musiała wyjść za mąż...
Znała tylko jednego mężczyznę, z którym mogła pozostać
do końca życia. Człowieka, który w jej oczach w pełni za
sługiwał na miano rycerza.
Nie było rady. Przeczuwała, że sir Ralph da jej choćby
namiastkę szczęścia.
- Jeśli sir Ralph wciąż jest skłonny uczynić mnie swoją
żoną, to z chęcią za niego wyjdę, najjaśniejszy panie.
Król uśmiechnął się z zadowoleniem. Sir Ralph nie pro
sił go o wstawiennictwo, lecz z listu Eleonory jasno wyni
kało, że był najlepszym kandydatem na męża dla pięknej
Alayne. Wszyscy mogli na tym skorzystać. Wszak dziew
czyna potrzebowała ochrony przed knowaniami chciwego
i zachłannego ojca, a de Banewulf wciąż wodził za nią roz
płomienionym wzrokiem.
Henryk nie chciał się wtrącać, ale nie mógł pozwolić,
aby dzielny rycerz pogrążył się w melancholii po śmierci
Berenice. Król miał wobec niego całkiem inne plany. Wie
dział, że kraj stoi na krawędzi powstania lub wojny domo
wej. W Anglii wrzało jak w ulu, a to głównie za sprawą
zdradzieckich namiestników, którzy do niedawna korzy
stali z łask króla, aby teraz go zdradzić. Najgorszym wich
rzycielem okazał się Thomas Becket. Henryk potrzebował
wszystkich swoich ludzi.
- Cieszy nas to, milady - powiedział. - Osobiście
162
zawiadomię sir Ralpha, że ślub odbędzie dzień po mszy
na Boże Narodzenie. - Odprawił ją ruchem ręki. - Idz
teraz i baw się dalej. Widzę, że już stoi do mnie długa
kolejka petentów.
Alayne rozejrzała się i zobaczyła, że wokół stołu istotnie
czekali notable z prośbami do króla.
Skłoniła się i odeszła. Serce zabiło jej gwałtownie, kie
dy spostrzegła, że sir Ralph właśnie zmierzał w jej stronę.
Przystanęła. Zbliżył się z tym samym uśmiechem, co za
wsze. Teraz jednak kości zostały rzucone i nie mogła już
uciec przed wyrokiem losu. Za dwa dni miała zostać żo
ną sir Ralpha i na stałe zamieszkać w Banewulf. Obiecał,
że ich małżeństwo będzie tylko z nazwy, ale czy po ślubie
dotrzyma słowa?
- Alayne... - odezwał się Ralph i coś w jego głosie spra
wiło, że na chwilę wstrzymała oddech. - Właśnie cię szu
kałem. Mam dla ciebie niewielki prezent.
- Ja też coś przygotowałam, panie - powiedziała nie
śmiało. - Drobny dar w podzięce za całą życzliwość, jaką
mi okazałeś. Zostawiłam go w komnacie. Myślałam, że do
piero jutro...
Zrobiła dla niego pas z najprzedniejszej skóry, z sylwet
kami wilka i niedzwiedzia, naszywanymi paciorkami i zło
tą nicią.
- Z chęcią go przyjmę - odparł Ralph. - Mój prezent
powinnaś obejrzeć dzisiaj, zanim udamy się na mszę.
Popatrzył na nią tak tęsknie, że serce w niej zamarło.
Stanęli w cieniu ogromnej kolumny, podtrzymującej wy
soko sklepiony sufit wielkiej sali. Ralph sięgnął do sakiew-
163
ki wiszącej u pasa, wyjął niewielkie jedwabne zawiniątko
i podał je Alayne.
- To dowód mojej wiary. Wręczam ci go i uroczyście
proszę, żebyś została moją żoną.
Alayne drżącą dłonią przyjęła zawiniątko. Pomyślała,
że rycerz musiał dużo wcześniej słyszeć o intencjach króla.
Rozwinęła jedwab i ujrzała ciężki złoty krzyżyk, nabijany
perłami i rubinami. Cudowna rzecz, którą mogła nosić na
wstążce na szyi.
-Piękne... - szepnęła, zachwycona. - To będzie mój
największy skarb - dodała.
Wyciągnęła do niego rękę, a on odwrócił ją delikatnie
i złożył pocałunek na jej dłoni. Alayne poczuła dreszcz roz
koszy. Z rozchylonymi ustami wpatrywała się w twarz sir
Ralpha. Po chwili wahania przyciągnął ją bliżej i drugim
pocałunkiem musnął jej karminowe wargi. Pogładził ją po
policzku i odstąpił pół kroku. Alayne przycisnęła rękę do
piersi, szeroko otwartymi oczami patrzyła na rycerza.
- Co odpowiesz? Zechcesz wyjść za mnie?
- Tak - wyszeptała niemal bez tchu. Wszystkie wątp
liwości zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdż
ki. - Z chęcią... i zgodnie z królewskim rozkazem.
- Z jakim rozkazem? - Ralph zmarszczył brwi, wyraznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]