[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skarre.
- Ja nie mam. Zatrzymaj się przy tej farmie.
Podjechali pod dom i zaparkowali obok czerwonej
mazdy. Ze stodoły wyszła kobieta w roboczym stroju,
czapce i kaloszach. Przeszła przez podwórko w ich
kierunku.
- Policja - krótko, ale uprzejmie przedstawił ich Sejer.
Ruchem głową wskazał czerwony samochód. - Czy w
gospodarstwie są jeszcze jakieś auta?
- Tak, dwa - odpowiedziała zaskoczona. - Mój mąż ma
mercedesa, a syn jezdzi golfem.
- A sąsiedzi? Jakie mają samochody?
- Blazera - wyjaśniła. - Granatowego blazera. Czy coś się
stało?
- Niestety tak, do tej sprawy jeszcze wrócimy. Czy
wczoraj w południe była pani w domu?
- Nie, pracowałam w polu.
- Czy zauważyła pani samochód jadący z dużą
prędkością w dół zbocza? Zielony albo szary z
bagażnikiem na dachu?
Wzruszyła ramionami. - Nie przypominam sobie, ale też
niewiele słyszę, kiedy prowadzę traktor.
- A może widziała pani kogoś mniej więcej o tej porze?
- Tak, turystów. Grupę chłopców z psem - wyjaśniła. -
Oprócz tego nikogo.
Thorbjern z kolegami, pomyślał Sejer.
- Dziękuję pani za pomoc. Czy sąsiedzi są w domu? -
zapytał, wskazując głową farmę położoną niżej przy
drodze.
Spojrzał raz jeszcze na kobietę. Wyglądała na osobę, która
dużo czasu spędza na świeżym powietrzu. Miała zdrową,
jędrną cerę i była bardzo atrakcyjna.
- Właściciela teraz nie ma, na miejscu jest tylko
pracownik. Wyjechał rano i nie widziałam, żeby wracał. -
Wytarła twarz ręką i spojrzała w kierunku gospodarstwa.
- Nie widzę samochodu.
- Czy dobrze go pani zna?
- Nie. To nie jest szczególnie otwarty człowiek. Sejer
podziękował raz jeszcze. Wrócili do samochodu.
- Musiałby najpierw wjechać pod górę - zauważył Skarre.
- Tak, ale jeszcze wtedy nie był zabójcą. Mógł jechać
powoli, dlatego wtedy nikt nie zwrócił na niego uwagi.
Ponownie zatrzymali się dopiero przy małym wiejskim
sklepie, stojącym po lewej stronie drogi. Kiedy weszli do
środka, rozległ się dzwięk dzwonka przy drzwiach i z
zaplecza wyszedł mężczyzna w niebiesko-zielonym
fartuchu.
Przez kilka sekund stal w miejscu, patrząc na nich z
przeraże-
niem. - Czy chodzi o Annie? Sejer potwierdził.
- Anette jest w okropnym dołku - powiedział
zdenerwowany. -Zadzwoniła dzisiaj do Annie. W
słuchawce usłyszała tylko okropny krzyk.
Do sklepu weszła młoda dziewczyna i stanęła w
drzwiach. Ojciec podszedł do niej i otoczył ją ramionami.
- Pozwoliliśmy zostać jej dzisiaj w domu. Sejer podszedł
do dziewczyny i przywitał się.
- Mieszkacie obok sklepu?
- Kilkadziesiąt metrów stąd, na wybrzeżu. Nie możemy
uwierzyć w to, co się stało.
- Czy widzieliście wczoraj w okolicy kogoś obcego?
Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę. - Była u nas
grupa
chłopców. Każdy kupił colę. Poza tym był tylko
Raymond. Przyszedł koło południa, kupił chleb i mleko.
Raymond Lake. Mieszka
razem z ojcem w okolicach Kollen. Nie mamy już wielu
klientów, pewnie niedługo będziemy musieli zamknąć
sklep. Mówił, nie przestając obejmować córki.
- Jak długo Like robił zakupy?
- Bo ja wiem... może kilka minut. Oprócz tego zatrzymał
się tu motocykl. To było jakoś między dwunastą
trzydzieści a trzynastą. Stał minutę albo dwie i pojechał.
Duży motocykl z torbami
po bokach. To mógł być tylko jakiś turysta, nikt inny.
- Motocykl? Mógłby go pan opisać?
- Co mogę dodać? Był raczej ciemny. Błyszczał się i robił
imponujące wrażenie. Kierowca siedział do mnie tyłem.
Miał kask. Wyglądał, jakby coś czytał
- Czy zwiódł pan uwagę na rejestrację?
- Nie, przykro mi
- Czy widział pan może szary albo zielony samochód z
bagażnikiem na dachu?
- Niestety.
- A ty, Anette? - zapytał Sejer, zwracając się do
dziewczyny. -Czy przypominasz coś sobie? Coś, co
mogłabyś dodać!
- Powinnam była do niej zadzwonić - powiedziała cicho.
- Nie obwiniaj się. Nie mogłaś temu zapobiec. Ktoś
zaczepił ją po drodze.
- Annie nie lubiła, kiedy ludzie się nią przejmowali.
Bałam się, że bardzo ją zdenerwuję, jeśli zapytam,
dlaczego do mnie nie przyszła.
- Dobrze znałaś Annie?
- Całkiem dobrze.
- I nie przychodzi ci do głowy nikt, kto mógłby ją tak
zatrzymać na drodze? Może jakiś nowy znajomy, o
którym wspominała ostatnio?
- Nie, przecież pan wie, że była związana z Halvorem.
- Tak, wiem. Cóż, zadzwoń, proszę, do mnie, jeśli coś ci
się przypomni. Chętnie przyjedziemy tu jeszcze raz.
Policjanci podziękowali za informacje i wyszli na
zewnątrz. Horgen, właściciel sklepu, wrócił na zaplecze.
W drodze do samo-
chodu Sejer dostrzegł w oknie przy wejściu nieruchomą
postać dziewczyny-
- Z jego biura dobrze widać drogę - zauważył.
Zaniepokoi] go ten motocykl. Ktoś nieznajomy pojawia
się i natychmiast znika dokładnie w domniemanym
czasie zabójstwa. To wymagało wyjaśnienia.
Z trzaskiem zamknął drzwi samochodu, - Thorbjorn
powiedział, że nad Wężowym Stawem byli około
dwunastej czterdzieści pięć. Jeszcze wtedy nie było tam
ciała. Z kolei Raymond i Ragnhild byli tam najpózniej o
trzynastej trzydzieści. A to daje nam całe czterdzieści pięć
minut, kiedy nie wiemy, co się działo. Dużo. Wiemy też,
że kiedy wychodzili, minął ich pędzący samochód.
Zwyczajny, taki pomiędzy. W burym kolorze, ani jasny,
ani ciemny, ani stary, ani nowy. Przeciętny.
Uderzył dłonią w deskę rozdzielczą.
- No cóż, nie każdy może być ekspertem od samochodów
-Skarre skomentował z uśmiechem.
- Ogłosimy to. Zmusimy go, żeby się do nas zgłosił. Ma
się
u nas stawić każdy, kto między trzynastą a trzynastą
trzydzieści przejeżdżał wczoraj z dużą prędkością koło
domu Raymonda. Szukamy samochodu z bagażnikiem
na dachu. Puszczamy także w obieg informację o
motocyklu. Niech to idzie do policyjnego biuletynu. Jeśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]