[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tej kulturze liczbie siedem przypisywano wielkie symboliczne znaczenie. Dom wznosił się na półtora
piętra, a drewno, z którego go zbudowano, było, jak wiedział Orme, bardzo twarde (pochodziło ze
świata Krszów) i bardzo cienkie. Deski były ustawione pionowo. W ścianach osadzono liczne duże
okna. Przypominający pa-godę dach pomalowany był na czerwono. Kilka schodków prowadziło na
jasnoniebieską werandę. Okap był bardzo szeroki ze względu na żydowską tradycję, która głosiła, że
jeśli człowiek spadnie z dachu, jego krew nie powinna zbrukać ścian domu.
Wielkie zwierzę, przypominające czarnego wilka, lecz pochodzące ze świata Krszów, zerwało
się z werandy i głośno zaświer-gotało. Po chwili dwoje dzieci w wieku dziesięciu i trzynastu lat
wybiegło na zewnątrz. Szczupła ciemnoskóra kobieta, prawdziwa piękność, pojawiała się w kilka
sekund pózniej.
Widok Orme'a zaskoczył wszystkich troje. Gdy Gulthilo przedstawiła go jak gdyby nie
wiedzieli, kim był uśmiechnęli się szeroko. Wyglądali na szczerze zachwyconych. Gulthilo
podziękowała mu za podwiezienie, spoglądając na niego z tajemniczym wyrazem twarzy. Zrozumiał,
że musi się pożegnać. Zanim jednak zdążył zrobić krok w stronę samochodu, zawołała:
Poczekaj moment! Po czym powiedziała coś szybko w języku krsz do kobiety imieniem
Estera.
Jesteś głodny? zapytała Gulthilo.
Nie jadłem jeszcze obiadu, ale...
W takim razie zapraszamy cię na obiad. Nie odmawiaj, proszę...
Wspólnie z wami?
Tak. Estera właśnie oglądała telewizję. Podano, iż Rada zdecydowała, że wolno wam jeść z
nami przy jednym stole. Nie możecie już spożywać nieczystych pokarmów, ponieważ wasze zapasy
się skończyły. Rzecz jasna dotyczy to tylko powszednich posiłków. W dni świąteczne nadal będziecie
jeść osobno. Musicie przestrzegać zasad.
Przyznaję, że niezbyt przyjemnie jest czuć się jak parias -odrzekł Orme.
Podziękował jej i przestąpił próg szerokich drzwi. Na framugach znajdowały się mezuzy małe
pudełka zawierające święte księgi. Jedyne mieszkania na Marsie, w których ich nie powieszono,
zajmowali Ziemianie.
Pierwszy z pokoi był wysoki i przestronny. Deski ścian były na przemian koloru białego i
jasnoniebieskiego. Z sufitu zwisały trzy żyrandole z ciętego kwarcu. W każdym z nich znajdowało się
sześć ogromnych żarówek. Jedyną ozdobę ściany stanowiły dwa wielkie i bardzo płaskie teleekrany
oraz olbrzymia włócznia zawieszona na wspornikach. Zgodnie ze starodawnym zwyczajem Krszów
ojciec wręczał uroczyście włócznię synowi w chwili, gdy ten się żenił. Ludzie przejęli ów zwyczaj
mniej więcej w czasie, gdy wydrążono szóstą jaskinię.
Podłoga wykonana była z mahoniu. Gdzieniegdzie zdobiły ją dywaniki w jasne wzory. Całość
uzupełniały meble: olbrzymi stół zajmujący środek pokoju, pięć sof, kilka małych stolików, pulpit i
wielkie biurko, które miało na każdym z rogów wysokie okrągłe słupki, wyrzezlsione w
sześcioramienne gwiazdy i wzory kwiatowe.
Z pokoju wychodziło się bezpośrednio na patio, pokryte wypolerowanymi granitowymi
płytkami. W centralnym punkcie znajdował się duży siedmiokątny basen. Pośrodku z otworów
wyrastały drzewa o rozłożystych konarach, wysokie na pięć, sześć metrów. Podobne do kanarków
żółte i szkarłatne ptaszki ćwierkały wśród gałęzi, podskubując fioletowe owoce, wielkością i
kształtem zbliżone do gruszki.
W jednym z kątów stała kotka, ubarwieniem przypominająca lwicę. Obserwowała trzy bawiące
się kocięta. Jej spiczaste uszy, mordka oraz wielkie zielone oczy przywodziły na myśl rysia.
Estera zaprowadziła ich na drugą stronę patio. W korytarzu wskazano Orme'owi obszerną
łazienkę. Zamknął drzwi, załatwił potrzebę fizjologiczną, a następnie umył twarz i ręce. Wanna tak
wielka, że mogło się w niej wygodnie pomieścić troje ludzi była wykuta w bloku lśniącego
czarnego bazaltu.
Gdy powrócił do towarzystwa, zaprowadzono go do olbrzymiej kuchni z piecem tak wielkim, że
można by upiec w nim cielaka. Nie wyglądało jednak na to, aby często go używano. Na jednej ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]