[ Pobierz całość w formacie PDF ]

człowiekiem.
112
XXV. RELACJA MARKA EASTERBROOKA
W Much Deeping było zadziwiająco normalnie.
Rhoda była zajęta leczeniem psów. Tym razem chodziło chyba o odrobaczanie. Spojrzała, kiedy
wszedłem, i spytała, czy mógłbym jej pomóc. Odmówiłem i spytałem, gdzie jest Ginger.
- Poszła do Bladego Konia.
- Co?
- Powiedziała, że musi tam coś zrobić.
- Przecież dom jest pusty.
- Wiem.
- Ona się przemęczy. Nie nadaje się jeszcze...
- Robisz zamieszanie, Mark. Ginger jest zdrowa. Widziałeś nową książkę pani Oliver? Nazywa się
"Biała kakadu". Leży tam, na stole.
- Niech Bóg błogosławi panią Oliver. I Edith Binns również.
- Któż to jest Edith Binns?
- Kobieta, która zidentyfikowała zdjęcie. A także wierna towarzyszka mojej zmarłej matki
chrzestnej.
- Wydaje mi się, że to, co mówisz, nie ma sensu. Co się z tobą dzieje?
Nie odpowiedziałem, tylko udałem się do Bladego Konia. Tuż przed dojściem tam spotkałem panią
Dane Calthrop. Powitała mnie entuzjastycznie.
- Cały czas wiedziałam, że jestem głupia. Nie wiedziałam jednak dlaczego. Nabrałam się na
dekoracje. - Wskazała ręką na gospodę, pustą i cichą w póznym jesiennym słońcu. - Nigdy nie było
tam zła, przynajmniej nie w takim sensie, jak się spodziewaliśmy. %7ładnych fantastycznych spotkań
z diabłem, żadnego zła i czarnych splendorów. Tylko gry towarzyskie, uprawiane dla pieniędzy, i
nieliczenie się z ludzkim życiem. To jest prawdziwa niegodziwość. Nie wspaniała ani wielka, tylko
drobna i podła.
- Pani i inspektor Lejeune zgadzacie się pod wieloma względami.
- Podoba mi się ten człowiek. Chodzmy do Bladego Konia znalezć Ginger.
- Co ona tam robi?
- Czyści coś.
Weszliśmy przez niskie drzwi. Czuć było silny zapach terpentyny. Ginger robiła coś, używając
szmat i butelek. Spojrzała na nas. Bardzo blada i szczupła, z głową owiniętą szalem, gdyż włosy
jeszcze jej nie odrosły, była cieniem dawnej dziewczyny.
- Ona jest już zdrowa - powiedziała pani Dane Calthrop, czytając jak zwykle w moich myślach.
- Patrzcie! - zawołała Ginger triumfująco. Wskazała stary szyld gospody, nad którym pracowała.
Wieloletni brud został usunięty, postać jezdzca na koniu uwidoczniła się wyraznie; szczerzący zęby
szkielet z lśniącymi kośćmi.
Pani Dane Calthrop, stojąca za mną, czytała dzwięcznym, głębokim głosem:
- Objawienie, rozdział szósty, werset ósmy. "A oto. koń blady, a siedzącemu na nim imię Zmierć, i
piekło szło za nim..."
Chwilę panowała cisza, a potem pastorowa, która należała do osób nie obawiających się zmiany
nastroju, rzekła tonem kogoś, kto wyrzuca coś do kosza na śmieci:
- A więc o to chodziło... Muszę już iść - dodała. - Mam spotkanie matek.
Zatrzymała się w drzwiach, spojrzała na Ginger i zauważyła niespodziewanie:
- Ty będziesz dobrą matką.
Z jakiegoś powodu Ginger się zaczerwieniła...
- Ginger - powiedziałem - chcesz?
- Czego chcę? Być dobrą matką?
- Wiesz, co mam na myśli.
- Może... Ale wolałabym stanowczą ofertę. Złożyłem jej stanowczą ofertę...
113
Po dłuższej chwili Ginger zapytała:
- Jesteś pewien, że nie chcesz poślubić tej kreatury Hermii?
- Wielki Boże! - zawołałem. - Zapomniałem zupełnie. - Wyjąłem list z kieszeni. - To przyszło trzy
dni temu, z zapytaniem, czy chciałbym pójść z nią do Old Vic zobaczyć "Stracone zachody
miłosne".
Ginger wyjęła mi list z ręki i podarła go.
- Jeśli w przyszłości zechcesz pójść do Old Vic - oświadczyła stanowczo - pójdziesz ze mną.
* Agatha Christie, "Wigilia Wszystkich Zwiętych" (przyp. red.).
1 Angielska kucharka, nosicielka duru brzusznego (przyp. tłum ). [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl