[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ach! A więc to tak. Bardzo mi przykro.
Odzyskując nieco panowanie nad sobą, Lucia odezwała się chłodnym tonem:
- Jeżeli powie mi pan, czego ode mnie chce, odpowiem na wszystkie pańskie pytania.
- A to dopiero! - zawołał mały detektyw. - Chce pani przechytrzyć Herkulesa Poirot,
prawda? Doskonale. Proszę być jednak pewną, madame, że i tak wykryjemy prawdę. -
Uderzył w stół. - Ale w mniej przyjemny dla pani sposób.
- Nie mam nic do ukrycia - powiedziała wyzywająco.
Poirot wyjął z kieszeni list, który dał mu Edward Raynor, i wręczył go Lucii.
- Kilka dni temu sir Claud otrzymał ten anonim - poinformował ją. Lucia przejrzała list,
niewzruszona.
- No i co z tego? - rzekła, oddając go detektywowi.
- Czy słyszała już pani kiedyś to nazwisko Selma Goetz?
- Nigdy! Kto to jest?
92
- Zmarła... w listopadzie... w Genui - oświadczył Poirot.
- Doprawdy?
- Być może spotkała ją tam pani - zauważył, chowając list z powrotem do kieszeni. -
Właściwie jestem o tym przekonany.
- Nigdy w życiu nie byłam w Genui - upierała się twardo Lucia.
- A gdyby ktoś potwierdził, że widział tam panią?
- To by... się mylił. Poirot nie ustępował.
- A ja słyszałem, madame, że w Genui poznała pani swojego męża.
- Czy Richard tak powiedział? Jaki niemądry! Poznaliśmy się w Mediolanie.
- A zatem ta kobieta, z którą była pani w Genui... Lucia przerwała mu ze złością.
- Mówię panu, że nigdy nie byłam w Genui!
- Ach, pardonl - wykrzyknął Poirot. - Oczywiście, dopiero co pani o tym mówiła. A jednak
to dziwne!
- Co jest dziwne?
Poirot zaniknął oczy i usiadł wygodnie na krześle.
- Opowiem pani pewną historyjkę, madame - oświadczył, wyjmując z kieszeni notes. -
Mam przyjaciela, który pracuje jako fotograf dla pewnych londyńskich czasopism. Robi -
jak to się u was mówi - migawki hrabin i innych modnych dam, które kąpią się na Lido.
Tego typu rzeczy. - Poirot przerzucił kartki swojego notesu, po czym ciągnął: - W zeszłym
roku w listopadzie ten mój przyjaciel znalazł się w Genui i rozpoznał pewną słynną damę.
Nazywała się wówczas baronowa de Giers, i była chre amie bardzo znanego fran-
cuskiego dyplomaty. Ludzie mówili o tym, ale to nie miało dla niej żadnego znaczenia,
gdyż ten dyplomata także mówił, a tego właśnie chciała. Był bardziej zakochany niż
dyskretny, rozumie pani... - Poirot urwał z niewinną miną. - Mam nadzieję, że nie nudzę
pani, madame?
- Skądże, ale właściwie nie wiem, o co w tej historii chodzi. Przeglądając notes, detektyw
kontynuował:
- Zaraz się pani tego dowie, zapewniam panią, madame. Mój
przyjaciel pokazał mi zrobione przez siebie zdjęcie. Przyznaliśmy, że baronowa de Giers
93
jest une trs belle femme, \ wcale nie dziwiło nas zachowanie dyplomaty.
- To wszystko?
- Nie, madame. Widzi pani, ta dama nie była sama. Sfotografowano ją, jak spacerowała
w towarzystwie córki, a ta córka, madame, miała bardzo piękną twarz, taką, której nie
sposób zapomnieć.
Poirot wstał, ukłonił się najbardziej szarmancko, jak tylko potrafił, i zamknął swój notes.
- Naturalnie, od razu, jak tu przyjechałem, rozpoznałem tę twarz.
Lucia spojrzała na Poirota, i wciągnęła powietrze raptownie.
- Och! - wykrzyknęła. Po chwili jednak opanowała się i roześmiała.
- Mój drogi monsieur Poirot, co za dziwaczna pomyłka. Teraz już rozumiem, dlaczego
zadawał mi pan te wszystkie pytania. Doskonale pamiętam baronową de Giers, a także
jej córkę. Córka to raczej nieciekawa osoba, ale matka mnie fascynowała. Byłam nią za-
uroczona, i wiele razy chodziłyśmy razem na spacery. Moje oddanie chyba ją nieco
bawiło. Niewątpliwie w ten sposób zrodziło się to nieporozumienie. Ktoś pomyślał sobie,
że muszę być córką tej kobiety. - Lucia zagłębiła się w fotelu.
Poirot powoli, ze zrozumieniem pokiwał głową, na co Lucia odetchnęła z widoczną ulgą.
Potem, szybko nachylając się nad stołem w jej stronę, detektyw zauważył:
- A ja myślałem, że pani nigdy nie była w Genui. Zaskoczona, Lucia z trudem łapała
oddech. Patrzyła, jak Poirot
wkłada z powrotem notes do kieszeni marynarki.
- Nie ma pan żadnej fotografii - powiedziała. Było to na wpół pytanie, a na wpół
stwierdzenie.
- Nie - przyznał Poirot. - Nie mam żadnej fotografii, madame. Znałem nazwisko, którym
posługiwała się w Genui Selma Goetz. Cała reszta - mój przyjaciel i jego zdjęcie - to mój
niewinny wymysł!
Lucia zerwała się na nogi, jej oczy płonęły gniewem.
- Zastawił pan na mnie pułapkę! - krzyknęła ze wściekłością. Poirot wzruszył ramionami.
- Tak, madame - potwierdził. - Niestety, nie miałem wyjścia.
- Co to wszystko ma wspólnego ze śmiercią sir Clauda? - mruknęła Lucia, jak gdyby do
94
siebie, rozglądając się w panice po pokoju.
Poirot przybrał obojętny ton i, zamiast odpowiedzieć, zadał następne pytanie.
- Madame - spytał, strząsając wyimaginowany pyłek ku^zu z marynarki - czy to prawda,
że niedawno straciła pani cenny naszyjnik z brylantów?
Lucia rzuciła mu spojrzenie pełne nienawiści.
- Znów pytam - odezwała się przez zaciśnięte zęby - co to ma wspólnego ze śmiercią sir
Clauda?
Poirot wolno i z namysłem dobierał słowa.
- Najpierw skradziony naszyjnik - a potem skradziony wzór. Obydwie te rzeczy mogłyby
przynieść ogromną sumę pieniędzy.
- O co panu chodzi? - wydusiła z siebie Lucia.
- O to, żeby odpowiedziała pani następujące pytanie. Ile chciał doktor Carelli - tym
razem?
Odwróciła się do niego tyłem.
- Ja... ja... nie odpowiem więcej na żadne pytanie - wyszeptała.
- Czyżby się pani bała? - zapytał detektyw, zbliżając się do niej. Lucia ponownie stanęła
naprzeciwko niego, wyzywająco odrzucając głowę do tyłu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl