[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że...
- Dobrze już, dobrze! Wiem, że spodziewa się z mojej strony pomocy - przerwała jej
Dorbet. - Ale rozmawiałam o tym z Olą i on powiedział, że nie muszę harować jak jakaś
służąca. Marit też tego nie oczekuje od młodej gospodyni we dworze. Zresztą, jak patrzę na
Herborg, to wydaje mi się, że żyje się jej całkiem dobrze w Stornes - dodała.
- Ona jest w ciąży - przypomniała Mali. - I trzeba to wziąć pod uwagę.
- W ciążę mogę zajść szybciej, niż się ktokolwiek spodziewa - zauważyła Dorbet. - Bo w
GranvoId oczekują przede wszystkim dziedzica. Zamierzam więc wesprzeć w tym Olę, na ile
potrafię - dodała prowokacyjnie i popatrzyła na matkę z ukosa.
- Zdaje się, że już od dawna podejmujesz te starania - rzuciła chłodno Mali i wytarła
kuchenną ławę po zmywaniu naczyń. - Właściwie to niemal cud, że nie zaszłaś jeszcze w
ciążę.
Dorbet nie odpowiedziała. Zrobiło jej się przykro, a w żołądku poczuła nieprzyjemny
skurcz. Nieustannie dręczyły ją obawy, że nie będzie mogła mieć dzieci, a im bardziej zbliżał
się termin ślubu, tym bardziej się tego bała.
- Widziałam w dzisiejszej gazecie zdjęcie księżniczki. Urodziła syna - zagadnęła Dorbet i
wtuliła się w Olę.
- Tak, też widziałem - odpowiedział i pogłaskał ją po nagich plecach. - Mama tak
przeżywa, że o niczym innym nie mówi - zaśmiał się. - No, ale najważniejsze, że nasz kraj ma
następcę tronu.
- Trochę to trwało - rzuciła lekko Dorbet. - Od ślubu księcia minęło sporo czasu.
- Ale urodziły im się najpierw dwie córki, zanim pojawił się mały książę - wymamrotał
Ola wtulony twarzą w jej włosy. - Ja też mogę poczekać parę lat na syna, jeśli najpierw
postarasz mi się o córeczkę - droczył się z nią.
Dorbet nic nie odpowiedziała, ale przytuliła się mocniej do niego. Dlaczego nie zachodzę
w ciążę, pomyślała znowu i poczuła ukłucie w piersi. Odkąd zaczęła pobierać nauki w
Granvold, jak to Marit ze śmiechem nazywała za każdym razem, gdy Dorbet pojawiała się we
dworze, sypiała z Olą częściej niż kiedykolwiek. Rzadko wypuszczał ją do domu, nie
spędziwszy z nią uprzednio paru chwil w sypialni. Ale w ciążę nie zachodziła.
- A jeśli nie urodzi się nam dziecko? - wyrwało się jej.
Oja odsunął ją lekko i popatrzył na nią zdumiony.
- Martwisz się tym?
- Niektóre dziewczyny zachodzą w ciążę po jednym razie spędzonym z mężczyzną -
wyszeptała Dorbet, dotykając palcami włosów na jego karku. - A ja...
- Głuptasie - zlekceważył jej słowa. - Oczywiście, że urodzi się nam dziecko! Tylko nie
myśl inaczej, bo od tego staniesz się nerwowa. Pewnie to gadanie mojej mamy tak cię
niepokoi - dodał i pogładził krągłe pośladki Dorbet. - Wciąż tylko powtarza, że czeka na
dziedzica.
- I chyba się ten dziedzic w końcu urodzi, co? - wymamrotała Dorbet.
- No pewnie - przekonywał ją Ola i przytulił do siebie. - Twoja mama na przykład
urodziła syna dopiero po paru latach małżeństwa, tak samo zresztą jak i moja. Będziemy mieć
dziecko, zobaczysz - wyszeptał łagodnie i pocałował ją z czułością. - Ale zdaje się, że
chciałaś być szczupłą panną młodą w bieli? Nie po twojej myśli byłoby kroczyć w maju do
ołtarza z dużym brzuchem.
Ma rację, pomyślała Dorbet. Marzyłam przecież, by być najpiękniejszą panną młodą, jaką
ktokolwiek widział, i napawać się widokiem pełnych zachwytów spojrzeń. Zamówiła katalogi
z sukniami ślubnymi i przeglądała je bez przerwy podekscytowana, nie mogąc się doczekać
dnia ślubu. Teraz jednak przyszło jej na myśl, że dobrze, gdyby była w ciąży. Przynajmniej
spadłby jej z barków ciężar odpowiedzialności, a w maju nie byłoby jeszcze tego widać. Co
najwyżej poszerzyłaby trochę suknię ślubną w pasie.
- Zrób mi dziecko - wyszeptała gorąco, wtulona w zagłębienie na szyi Oli. - Proszę cię!
Zsunęła dłonie w dół i ujęła jego męskość. Jęknął z podniecenia i zdyszany uniósł się na
łokciu. Kiedy jednak chciał ją pocałować, Dorbet go odsunęła.
- Proszę cię, zrób mi dziecko - wyszeptała intensywnie.
Leżała wpatrzona w powałę, gdy ją brał. Po raz pierwszy nie uległa fali namiętności.
Otworzyła się na niego, pragnąc, by wniknął w nią jak najgłębiej. A kiedy doznał spełnienia,
oplotła nogami jego plecy i zarzuciwszy ręce na szyję, długo nie wypuszczała go z uścisku.
- Było ci dobrze? - zapytał, całując ją w czoło.
Dorbet pokiwała głową, choć tak naprawdę nie porwała jej rozkosz, która była jego
udziałem. Myślała jedynie o tym, że tym razem musi się udać. Miała nadzieję, że za
czternaście dni nie dostanie miesiączki.
Mali uniosła koszulę Havarda i ułożyła mu na piersi okład z olejku kamforowego.
- Czas, byś już wreszcie wydobrzał - powiedziała, otulając go kołdrą i dodatkową narzutą
z futra.
- Przecież nie jestem obłożnie chory. Nie ma o czym mówić! - zaprotestował i przyciągnął
ją do siebie.
Mali położyła głowę na jego piersi i nasłuchiwała rzężenia w płucach.
- Powinieneś przez parę dni zostać w domu i nie jezdzić do lasu, Havardzie - rzekła. - Już
za długo tak kaszlesz, a nie chciałabym, abyś się nabawił zapalenia płuc w samym środku tej
mroznej zimy.
Zaśmiał się chrapliwie i znów chwycił go atak kaszlu. Gdy mu przeszło, pogłaskał Mali po
policzku i oświadczył wesoło:
- Moja mama mawiała, że umierają tylko dobrzy ludzie, więc jeśli to prawda, jeszcze
przez ładnych parę lat się mnie nie pozbędziesz.
Mali objęła go i pogłaskała po plecach.
- Gdyby to była prawda, już od wielu lat by cię przy mnie nie było - rzekła cicho. - Bo ty
jesteś aż nadto dobry, Havardzie. I to dla wszystkich.
- Co ci jest? Dlaczego posmutniałaś? - zapytał i pogładził ją po włosach.
- Martwię się o ciebie. Chcę, żebyś był zdrowy - odpowiedziała Mali i westchnęła. - Poza
tym niepokoję się o Herborg.
Prawdopodobnie dostała zapalenia pochwy i bardzo mi się to nie podoba. Obawiam się, że
może nastąpić przedwczesny poród z komplikacjami.
- Chyba nie musi być aż tak zle?
- Nie - przyznała Mali. - Ale takie zapalenia prowadzą często do bezpłodności. A jeśli nie
będą mogli mieć więcej dzieci...
- To wystarczy im to jedno, które się wnet urodzi - uznał Havard. - Chociaż oczywiście
byłoby lepiej, gdyby mieli ich troje, a nawet czworo. Cieszyłbym się, gdyby w domu pojawiło
się wiele dzieci. Ale jeśli los tak zadecyduje, wystarczy choćby to jedno. Ważne, by w
przyszłości było komu przejąć dwór.
- Właśnie, w tej sytuacji najistotniejsze jest, żeby to jedno dziecko przeżyło poród i
choroby dziecięce. A jeśli urodzi się przed czasem...
- Wydaje mi się, że jesteś przemęczona. Wszystko widzisz w czarnych barwach - mruknął
Havard z twarzą zanurzoną w jej włosach. - Zwykle przecież nie tracisz optymizmu i zawsze
sobie ze wszystkim radzisz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]