[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przywołano do porządku, gdy w dosyć niewybrednych słowach przekazywał relację
z... punktu szczytowego misji.
Według wnikliwej oceny Brajlowskiego wszystko przebiegało normalnie. Nadanie
statkom odpowiednich pozycji i połączenie kadłubów zajęło więcej czasu, niż
przewidywano. Cała operacja nie mogłaby dojść do skutku, gdyby nie przysłowiowy
łut szczęścia, który czasem - choć bardzo rzadko - sprzyja śmiałkom. Niezbadanym
wyrokiem opatrzności na pokładzie "Leonowa" znaleziono kilka kilometrów taśmy
wykonanej z włókien węglowych, o szerokości wstążki do włosów, która mimo to
wytrzymywała napięcie rzędu kilku ton. Pierwotnie taśma miała służyć do
mocowania instrumentów pomiarowych na powierzchni Wielkiego Brata, obecnie
posłużyła do wzmocnienia czułego uścisku "Leonowa" i "Discovery", który według
oczekiwań miał przetrwać wszystkie wstrząsy i uderzenia wywoływane
przyśpieszeniem wzrastającym do jednej dziesiątej ciążenia, co było wielkością
maksymalną przy pełnym ciągu.
- Czy mam sprawdzić coś jeszcze, zanim wrócę? - pytał Maks.
- Nie - odpowiedziała Tania. - Wszystko jest w porządku i szkoda czasu.
To była prawda. Jeśli traktować poważnie tajemnicze ostrzeżenie - a teraz
wszyscy tak je traktowali - powinni rozpocząć manewr ucieczki w ciągu następnych
dwudziestu czterech godzin.
- Dobrze, w takim razie sprowadzam "Ninę" do stajni. Przepraszam, staruszko.
- Nigdy nam nie mówiłeś, że "Nina" jest koniem.
- Teraz też tego nie mówię. Przykro mi, że musimy ją tu zostawiać tylko dlatego,
by zyskać parę lichych metrów na sekundę.
- Za kilka godzin, Maks, będziemy dziękować Bogu za te "parę lichych metrów". A
poza tym zawsze istnieje szansa, że ktoś znajdzie tutaj "Ninę".
"Bardzo w to wątpię" - pomyślał Maks. A zresztą może to dobrze, że zostawiali j
ą tutaj. Będzie przypominać innym o pierwszej wizycie człowieka w królestwie
Jowisza.
Włączył silniki sterujące i delikatnie, stopniowo zwiększając ciąg sprowadził
"Ninę" w pobliże olbrzymiej kuli będącej na "Discove-ry" modułem podtrzymywania
życia. Jego koledzy na pokładzie dowodzenia nie poświęcili mu wiele uwagi, gdy
przelatywał obok sferycznego okna. Otworzyły się przed nim wrota kosmicznego
garażu, potem ukazało się ramię wysięgnika, do którego starannie przymocował
"Ninę".
100
- Wciągnijcie mnie - powiedział, gdy dobiegł go trzask zamykających się zasuw. -
To była jedna z najlepiej zaplanowanych misji poza statkiem: został jeszcze cały
kilogram paliwa na ostatnią podróż,,Niny".
W normalnych warunkach odpalanie silników w przestrzeni kosmicznej nie było
niczym niezwykłym. W przeciwieństwie do startów z powierzchni planet, zawsze
dość ryzykownych, odpalanie w kosmosie było pozbawione najsilniejszych efektów
dramatycznych, czyli huku i ognia. W przypadku drobnej awarii - na przykład gdy
silniki nie od razu osiągały pełny ciąg - istniał zazwyczaj spory margines
swobody, dzięki któremu można było wprowadzić poprawki przez, powiedzmy, dłuższe
spalanie. Można też było nie robić nic i dopiero w odpowiednim punkcie orbity
ponowić uruchomienie statku.
Tym razem jednak, gdy odliczanie zbliżało się do zera, napięcie na obydwu
statkach osiągnęło punkt kulminacyjny. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że był to
pierwszy rzeczywisty sprawdzian posłuszeństwa Hala. Oprócz Floyda, Cumowa i
Orłowów nikt nie miał pojęcia o zabezpieczeniu, które zresztą -jak wszystkie
urządzenia -mogło okazać się zawodne.
"- Powodzenia, "Leonów" - powiedziała Kontrola Lotu na pięć minut przed
zapłonem. - Mamy nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Przy okazji, mamy małą
prośbę. Przelatując obok Jowisza, zróbcie nam kilka zbliżeń równika, długość sto
piętnaście. Pojawiła się tam dziwna czarna plama - prawdopodobnie jakieś
zawirowanie - o idealnie kolistym kształcie i średnicy tysiąca kilometrów.
Przypomina cień satelity, ale to chyba coś innego".
Tania potwierdziła odbiór, zaznaczając w kilku prostych słowach całkowity brak
zainteresowania obecnie meteorologią Jowisza. Kontrola Lotu wykazywała czasami
niezrównany brak taktu i zrozumienia potrzeb innych.
- Wszystkie systemy działają normalnie - powiedział Hal. - Zapłon za dwie
minuty.
"To dziwne - pomyślał Floyd - jak często zdarza się, że język i terminologia są
trwalsze aniżeli opisywane przez nie technologie". Zapłon istniał tylko w
rakietach chemicznych. Obecnie, nawet gdyby doszło do zetknięcia się wodoru z
tlenem w napędzie nuklearnym czy plazmowym, panująca tam temperatura była za
wysoka, by umożliwić spalanie. Było tam tak gorąco, że wszystkie związki
rozpadały się na pierwiastki.
Floyd w dalszym ciągu rozważał przykłady trwałości języka. Ludzie - szczególnie
starsi - ciągle mówili o "wkładaniu filmu do kamery" i "napełnianiu baku gazem".
W studiach nagrań słyszało się jeszcze powiedzenie o "cięciu taśmy", sięgające
dwa pokolenia zapomnianych technologii wstecz.
- Minuta do zapłonu.
Floyd wrócił myślami na statek. Ta minuta była najważniejsza. Prawie od stu lat
na wszystkich wyrzutniach i we wszystkich ośrodkach sterowania lotem było to
sześćdziesiąt sekund najdłuższe z możliwych. Wiele razy jedyną rzeczą, która
zdarzała się potem, była katastrofa. Zawsze jednak pamięta się zwycięstwa. A co
przydarzy się nam?
Kusiło go, aby kolejny raz wsunąć rękę do kieszeni, w której spoczywało
urządzenie uruchamiające "pułapkę na Hala", mimo że logika mu podpowiadała, iż
będzie miał mnóstwo czasu, gdyby zaszło coś nieoczekiwanego. Jeśli Hal nie
zastosuje się do programu, będzie to jedynie kłopot, a nie żadna katastrofa. W
rzeczywistości chwila prawdy czeka ich dopiero w pobliżu Jowisza.
- Sześć... pięć... cztery... trzy... dwa... jeden... ZAPAON!
Z początku przyśpieszenie było ledwo wyczuwalne, ale rosło z każdą sekundą, by
po minucie osiągnąć jedną dziesiątą grawitacji. Niemal natychmiast wszyscy
zaczęli klaskać i Tania musiała prosić o ciszę. Należało przeprowadzić wiele
testów. Nawet jeśli Hal nie zawiódł - a widać było, że stara się jak może -
istniało wiele innych niebezpieczeństw.
Podstawa anteny "Discovery", biorąca teraz na siebie całą inercję "Leonowa", nie
była do tego przeznaczona. Główny projektant, któremu przerwano zasłużoną
emeryturę, przysięgał, że urządzenia statku mają wystarczająco duży margines [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl