[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spróbować kupić misia dla cioci Matyldy.
Kiedy jednak wyjrzeli ostrożnie zza rogu, zaniemówili z wrażenia.
Przy krawężniku stało jasnobrązowe audi, dokładnie takie samo, jak samochód
zaobserwowany przez nich na ulicy, przy której mieszkał Henry Morell.
Wycofali się pod ślepą ścianę baraku.
 Sprawy zaczynają przybierać nieoczekiwany obrót  powiedział Jupe.  Czy to może
być ten sam człowiek, który obserwował dziś dom Morella? A może raczej nas7 I czy to
rzeczywiście jest pan Sears, właściciel pizzerii? Czy też tak mi się tylko zdawało?
 Spróbujemy przyjrzeć mu się, jak będzie wychodził  podsunął Bob.  Prędzej czy
pózniej musi przecież stamtąd wyjść.
Rozejrzawszy się za jakąś kryjówką, spostrzegli zaparkowaną niedaleko ciężarówkę.
Schowali się za nią. Minęło piętnaście, potem dwadzieścia minut, wreszcie drzwi firmy R. J.
Importers otworzyły się. Wyszedł z nich mężczyzna, dzwigający płócienny worek. Włożył go do
bagażnika audi, a potem usiadł za kierownicą i odjechał.
 Pewno chętnie byście mu pomogli nieść ten wór!  wykrzyknął Pete.  To ten facet!
Sears we własnej osobie! On prawdopodobnie kieruje całą operacją. A my przesiadujemy w jego
restauracyjce, żeby paplać o Lucille i jej misiu! Nic dziwnego, że nas śledzi!
 Musimy dostać się do środka!  powiedział Bob.  Tam musi być jakiś dowód
rzeczowy! Albo... O rany, w tym małym pokoiku może być zamknięta Lucille!
 Gliny!  powiedział Pete.  Zadzwonimy po policjantów, a oni przyjadą z nakazem
rewizji i uwolnią ją.
 Nie sądzę, aby to było takie proste  stwierdził Jupe pełnym zniechęcenia tonem. 
Jeżeli nie będą mieli wiarygodnych poszlak, że chodzi o aferę kryminalną, nie dostaną takiego
nakazu. A my, co właściwie mamy im do powiedzenia? %7łe facet jest właścicielem lokalu, w
którym opowiadaliśmy o zniknięciu Lucille? I że jest on przypuszczalnie właścicielem tego
baraku, a przynajmniej ma do niego dostęp? To nie są żadne dowody. Za mało tego, żeby
wzbudzić podejrzenia u jakiegokolwiek gliniarza!
 Poczekaj!  rzucił nagle Pete, strzelając palcami.  Zwietliki! Na dachu tego baraku są
świetliki. Widziałem je, jak zaglądałem do środka przez okno. Jeżeli także nad tym pokoikiem
jest świetlik, moglibyśmy zajrzeć tam prosto z góry.
Nie czekając na reakcję kolegów, Pete popędził ku tylnej ścianie budynku. Jupe i Bob
pobiegli za nim. Blisko rogu przylegającego do parkingu znajdowała się rampa do ładowania
towarów na ciężarówki. Pete wskoczył na nią, podbiegł do umocowanej przy samym rogu rynny
i błyskawicznie wspiął się po niej na dach.
 Nie próbuj wchodzić do środka  ostrzegł go Jupe.  Być może jest tu instalacja
alarmowa. Lepiej, żebyś nie wpadł w pułapkę.
 I pospiesz się!  dodał Bob.  Jeżeli ktoś nas tu zobaczy, nie trzeba będzie wzywać
policji. Gliny przyjadą bez względu na to, czy będziemy chcieli, czy nie!
 Dobra, dobra  uspokoił ich Pete, a potem zaczął ostrożnie stąpać po dachu. Był on na
szczęście płaski, a świetliki rozmieszczono w równomiernych odstępach. Pete naliczył ich sześć,
stwierdzając przy tym z radością, że ostatni z pewnością wypada nad zamkniętym pokoikiem w
przeciwległym rogu baraku.
Znalazłszy się przy nim, ukląkł i spojrzał w dół. W pierwszej chwili nie dostrzegł nic. Pokój
pogrążony był w mroku, a jedyne światło wpadało do niego właśnie przez ów świetlik, pokryty
w dodatku warstwą brudu.
Zaczął przecierać szybę zaciśniętą w pięść dłonią. Dopiero teraz dostrzegł, że okienko jest
zakratowane.
Przywarł twarzą do szyby i osłonił dłońmi oczy. Przymrużył powieki i zobaczył gołe ściany i
cementową podłogę, a na niej stosy jakichś ciemnych przedmiotów, wyglądających jak
wypchane czymś woreczki.
 Co tam widzisz?  Tuż za jego plecami ozwał się niespodziewanie głos Jupe a. Krępemu
chłopakowi także udało się wdrapać na dach i dołączyć do Pete a. Zamiast odpowiedzi Pete
odsunął się lekko na bok, tak aby także Jupe mógł zajrzeć do środka.
 Jak myślisz, co to może być?  zapytał w chwilę potem Jupe.
 Nie mam pojęcia.
Jupe wyprostował się, przysiadając na piętach.
 W każdym razie mamy pewność, że nie zamknęli tu Lucille. Nie oznacza to, że
zbliżyliśmy się choćby o milimetr do rozwiązania naszej zagadki. Ale zaraz, zaraz... Zabawki!
Tak, pan Sears musi być importerem zabawek! Albo współpracuje z jakimś importerem. Ale czy
Moreli i McLain pracują dla niego? Czy Lucille odkryła może jakiś ponury sekret związany z
zabawką, którą nosiła w swej podręcznej torbie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl