[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w żadne bliższe relacje ani z nim, ani z żadnym innym
Zmiennokształtnym.
Postanowiłam, że jutro wrócę do Wilczego Szańca. Powiem
Starszym, że nie mogę dłużej służyć jako Strażnik Nocy. Nie wiedziałam
tylko, czy podam im powód. Nie wiedziałam, czy w ogóle przeszłoby mi
to przez usta.
Nie jestem Zmiennokształtna. Jestem Statyczna.
Ale to nie zmieniało faktu, że groziło im niebezpieczeństwo. Mimo
że nie byłam jedną z nich, mogłam pomóc. Nie mogłam ich tak po prostu
zostawić.
Czy to nie ironia, że nie chciałam dopuścić do czegoś, co mogło być
dla mnie wybawieniem? Prawie potknęłam się o własne nogi, gdy ta myśl
przemknęła mi przez głowę.
Czy to, czego pragnęli, naprawdę było godne potępienia? A może to
Zmiennokształtni byli samolubni? Dlaczego nie podzielić się ze światem
tą umiejętnością? Czy gdyby istniał specyfik, dzięki któremu mogłabym
stać się taka jak moi przyjaciele, pozwoliłabym go sobie wstrzyknąć?
Bez wahania.
Usłyszałam trzask gałązki. Byłam zbyt zatopiona we własnych
myślach, żeby zachować czujność.
Odwróciłam się i w tym samym momencie owinęło się wokół mnie
czyjeś potężne ramię, unieruchamiając mnie. Poczułam ukłucie igły w
szyję. Moje ciało natychmiast zrobiło się bezwładne, powieki ciężkie jak z
ołowiu. Choć robiłam, co w mojej mocy, żeby oczy pozostały otwarte.
Chciałam wiedzieć, co się stało.
A potem zobaczyłam zielone oczy, brązowe włosy i triumfalny
uśmiech. Wszystko to składało się na twarz, którą znałam. Mason.
- Poddaj się - powiedział, niemal łagodnie.
Nigdy. Bio - Chrome już tu był! Próbowałam wezwać pomoc, ale
moje usta nie chciały współpracować.
A potem wszystko zasnuła czerń.
Kiedy się obudziłam, głowa bolała mnie dziesięć razy bardziej niż
wtedy, kiedy wyszłam z domu po rozmowie z mamą. Chciałam rozetrzeć
skronie, ale ręce miałam związane za plecami. Czułam twardy plastik
wpijający się w moje nadgarstki. W następnej chwili przypomniałam sobie
ukłucie igły i coś nawet gorszego niż ból: Masona.
Otworzyłam oczy. Siedziałam plecami do drzewa, moje nozdrza
wypełniał zapach ziemi. Spojrzałam na nogi. Były związane w kostkach.
Niedobrze.
- Hej, obudziła się - zawołał ktoś.
Obejrzałam się przez ramię i zobaczyłam uzbrojonego
neandertalczyka. Był ogolony na zero i raz po raz napinał mięśnie. Albo
miał taki tik, albo chciał przyciągnąć uwagę do swoich imponujących
bicepsów. Nie widziałam świateł miasta, widziałam natomiast skierowane
na mnie reflektory samochodu. To nie wróżyło dobrze.
Nagle w zasięgu mojego wzroku pojawiły się trapery, a po chwili
przykucnął przede mną Mason.
- Hej - rzucił, jakbyśmy byli kumplami, którzy spotkali się na
wspólnym odrabianiu pracy domowej.
Pociągnął mnie za warkocz. Szarpnęłam głową w tył, próbując się
uwolnić. Ale osiągnęłam tylko tyle, że ponownie przyciągnął mnie do
siebie, tym razem mocniej.
- Bądz grzeczna - zagroził.
- Dlaczego? Ty nie jesteś.
- I dlatego ty powinnaś. - Przyglądał się mojemu warkoczowi, jakby
pierwszy raz w życiu widział włosy. - W takim samym kolorze masz
sierść?
- Pytasz o futerko przy mojej kurtce? Nie, jest jaśniejsze.
Złocistobrązowe. - Pomyślałam o Connorze. Jeśli się na nim skoncentruję,
może jakoś uda mi się przetrwać ten koszmar.
Mason pociągnął jeszcze mocniej.
- Aua!
- Mądrala z ciebie, co? - Patrzył na mnie dzikim wzrokiem, a ja
zastanawiałam się, czy już całkiem mu odbiło.
- Nie lubię głupich pytań. Jaką sierść? Nie wiem, o czym mówisz.
- Twierdzisz, że nie jesteś wilkołakiem? Przewróciłam oczami.
- Nadal wierzysz, że wilkołaki istnieją?
- Wiem, że tak jest. Znasz Devlina?
Kto by nie znał? Był bratem Lucasa. To on nas zdradził. Teraz już
nie żył, ale Mason najwyrazniej o tym nie wiedział. Nie miałam zamiaru
go oświecać.
- Jasne, że znam. To totalny świr. Mason uśmiechnął się.
- Powiedział mi, że tę okolicę zamieszkują wilkołaki. Złapaliśmy
jednego. Lucasa.
Uniosłam brew zadowolona, że potrafiłam ukryć swoje
zdenerwowanie.
- Lucas jest wilkołakiem? Ciekawe. Widziałeś jak porósł sierścią czy
co?
Mason zmrużył oczy.
- Nie. Devlin mi mówił. A sierść tego wilka... była w kolorze włosów
Lucasa, a chyba przyznasz, że jego włosy są charakterystyczne.
- To nie znaczy, że to był Lucas. Człowieku, posłuchaj siebie.
Wilkołaki?
- Wiem, że przewodnicy są wilkołakami. Nie zaprzeczaj. Ty też nią
jesteś. Dzięki temu łatwiej utrzymujecie wszystko w tajemnicy.
Kontrolujecie, gdzie mogą chodzić turyści.
Wiedział znacznie więcej, niż można się było spodziewać.
- Jak mam to powiedzieć, żeby w końcu do ciebie dotarło? Wilkołaki
nie istnieją. - Była to mantra Zmiennokształtnych. Jak inaczej mogli
utrzymać swoje istnienie w sekrecie?
- Przemienisz się dla mnie, wcześniej czy... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl