[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszą bitwę falklandzką z 8 grudnia 1914, kiedy to zwycięska do tego czasu
niemiecka eskadra wschodnioazjatycka, pod dowództwem legendarnego
wiceadmirała hrabiego von Spee, została zniszczona przez przeważające siły
brytyjskie.
Ażeby wesprzeć wykraczające poza sferę czystej techniki wojskowej, bo mające
podłoże historyczne rozważania mojej ekspertyzy, osiem lat temu, kiedy Schmidt
musiał odejść i wraz z Kohiem zaczął się zwrot, dołączyłem do mojej skądinąd suchej
analizy fotokopię olejnego malowidła. Chodzi o  Obraz morski pędzla znanego
marynisty Hansa Bordta, którego motywem jest zatonięcie krążownika pancernego w
trakcie wspomnianej bitwy. Podczas gdy w głębi obrazu okręt pogrąża się rufą w
oceanie, na pierwszym planie unosi się na powierzchni niemiecki marynarz, który
chwycił się deski poszycia, ale w prawej dłoni pamiętnym gestem trzyma w górze
flagę  najwidoczniej banderę tonącego krążownika.
Jest to, jak Pan widzi, szczególna flaga. I dlatego, Drogi Przyjacielu i Kamracie,
piszę do Pana tak daleko sięgając wstecz i odwołując się do przeszłości.
Rozpoznajemy bowiem na tym dramatycznym obrazie ową banderę wojenną Rzeszy,
która niedawno, przy okazji poniedziałkowych demonstracji w Lipsku, pojawiła się
ponownie w aktualnych okolicznościach. Niestety doszło przy tym do ohydnych
bójek. Bo według mojej interpretacji, jak to zaproponowałem w zamówionej u mnie
ekspertyzie na temat procesu zjednoczenia, zamiana owego nic nie mówiącego
hasła:  My to naród! na, jak widać, przynaglające politykę do sukcesu wołanie:  My
to jeden naród! powinna przebiegać na wskroś pokojowo, ba, kulturalnie. Z drugiej
strony wypada się nam cieszyć, że owym ogolonym do skóry i zdecydowanym na
wszystko chłopakom  znanym powszechnie jako skinheadzi  udało się przez
zaskoczenie tak dużą liczbą dostarczonych flag wojennych Rzeszy zdominować
lipską poniedziałkową scenę i podkreślić wołanie  nie da się ukryć, że nadmiernie
głośne  o jedność Niemiec.
Po tym można poznać, jak okrężnymi drogami potrafi zdążać historia. Czasem
jednakże trzeba trącić ją ostrogą. Jak to dobrze, że gdy nadeszła stosowna chwila,
przypomniałem sobie moją ówczesną ekspertyzę na temat wojny o Falklandy i
wymieniony obraz morski. Wtedy panowie z kierownictwa AEG wykazali brak
jakiejkolwiek wiedzy historycznej, a tym samym i zrozumienia mojego śmiałego
przeskoku w czasie, ale dzisiaj być może zaświtał im głębszy sens flagi wojennej
Rzeszy. Widzimy ją coraz częściej. Młodzi ludzie, znów zdolni do entuzjazmu,
pokazują się z nią, trzymają ją w górze. A odkąd jedność jest już faktem, mogę
przyznać się Panu, Drogi Przyjacielu, że wypełnia mnie duma, ponieważ dostrzegłem
znak historii i dopomogłem swoją ekspertyzą, kiedy chodziło o to, żeby przypomnieć
sobie narodowe wartości i wreszcie pokazać się widoczną z daleka flagą&
1983
Taki to nigdy więcej nam się nie trafi! Odkąd nie usłyszał już  no, gdzież to?  w
środku lasu trąbki na koniec polowania, a tu jeszcze odszedł także jego kompan,
dostawca mięsa-sera-piwa, i tylko trzeci z paczki, który w porę wyniósł się zza
miedzy, wypełnia wielokilogramową masą swoją willę nad Tegernsee, nam,
kabareciarzom, brakuje materii, bo nawet sprawująca rządy waga ciężka nie może
zrekompensować tego tria. Od tego czasu nuda. Tylko obrabianie Sssmuthki,
lurowata kawa niby la Blm, dowcipy na temat brwi i podobne dzielenie włosa na
czworo. Nie ma już z czego się śmiać. I z tego powodu my, zawodowi rozweselacze
narodu, uznaliśmy, że musimy z troską się naradzić. Oczywiście w bawarskiej
gospodzie. Grossholzleute nazywa się ta zapadła dziura, gdzie szeleszcząc
papierami zbierali się już inni, mniej lub bardziej godni nagradzania, dawno temu. A
my siedzieliśmy bezradnie w renomowanym gronie. Z całą powagą został nawet
wygłoszony referat   O sytuacji niemieckiego kabaretu po zgonie wielkiego Franza
Josefa, ze szczególnym uwzględnieniem zjednoczenia, które dokonało się wkrótce
po jego śmierci  ale niewiele było z tego zabawy. Co najwyżej my, zgromadzeni
przy piwie śmiertelnie poważni komicy, zrobiliśmy z siebie pośmiewisko.
Ach, jakże nam go brak! Strauss, Franz Josef, święty praco- i hasłodawca bliskich
obecnie emerytury humorystów. Twoje ciemne sprawki były dla nas codziennym
chlebem. Czy to chodziło o posmarowane ze wszystkich stron transportery
opancerzone, potłuczone szkło  Spiegla , pogmatwane afery na styku biznesu i
polityki, czy o Twoje konszachty z dyktatorami na całym świecie, za każdym razem
nie obyło się bez skeczu. Niemiecki kabaret był przecież zawsze gotów do usług,
kiedy szło o to, żeby odciążyć biedną, oskubaną opozycję. Na Twój temat, człowieka
bez szyi, zawsze coś nam wpadło do głowy. A jeśli z końmi pociągowymi było
krucho, to zaprzęgaliśmy u Twego boku Wehnera, starego ponuraka. Ale on i jego
fajka już nie ciągną.
Na Tobie i na nas zawsze można było polegać. Tylko raz, w osiemdziesiątym
trzecim, kiedy szło o miliardy  ma się rozumieć: przeznaczone miłosiernie dla
biednych braci i sióstr na Wschodzie  musieliśmy zaspać, w każdym razie nie
zdarzyło nam się nastawić uszu, gdy w Rosenheim, w gospodzie Spcka, obradował
jedyny w swoim rodzaju triumwirat. Tu krępy Strauss, tam posłaniec ze Wschodu
Schalck, pośrodku jako światowiec dostawca mięsa-sera-piwa Mrz. Uzbrojone w
najlepsze zamiary oszukańczo-paskarskie trio wystąpiło w sztuce, która jako
łapówkarska komedia wypełniłaby cały wieczór. Bo kwota z dziewięcioma zerami z
zachodniej kasy miała nie tylko posłużyć cierpiącemu na brak dewiz wschodniemu
państwu, lecz i zadbać o to, żeby gospodarzowi i fundatorowi jako bawarskiemu
importerowi na wielką skalę trafiły pod nóż całe stada będących kiedyś własnością
ludu, teraz dojrzałych do zarżnięcia wołów.
Przyjaciele cenią się nawzajem. Co to tutaj znaczy  komunożerca i  wróg
kapitalizmu , kiedy ukradkiem wychodzi rachunek za mięso-ser-piwo, a przy
sposobności filut Schalck może dekarzowi stojącemu na czele jego państwa
dostarczyć z pierwszego zródła najnowsze dowcipy o Kohlu. Nie padali sobie w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl