[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tego nigdy nie wiemy - zauważył pan Robinson.
- Chodzi mi o to - tłumaczył Tommy, którego w tej chwili zupełnie przytłoczyło po-
czucie winy, że zajmuje czas naprawdę ważnej osobistości - że nie próbuję jedynie czegoś
odkryć.
- Przypuszczam, że musi pan to robić, by zadowolić żonę. Słyszałem o niej. Nigdy nie
miałem przyjemności jej spotkać. Musi być wspaniałą osobą.
- Tak uważam - powiedział Tommy.
- Dobrze to słyszeć. Lubię ludzi, którzy trzymają się razem i wciąż cieszą się swoim
małżeństwem.
- Chyba sam jestem jak żółw. Chodzi mi o to. że jesteśmy starzy i zmęczeni, i choć na
swój wiek zdrowi, nie chcemy się do niczego mieszać. Nic próbujemy się wtrącać. Tylko...
- Wiem, wiem - powiedział pan Robinson. - Niech pan przestanie przepraszać. Chce
pan wiedzieć. Tak jak mangusta. Pani Berefsord też chce wiedzieć. Co więcej, z tego, co o
niej słyszałem, wnoszę, że w końcu się dowie.
- Uważa pan, że zrobi to szybciej niż ja?
- Być może nie jest pan tak bardzo jak ona zaangażowany w poszukiwania, lecz we-
dług mnie może pan odkryć tajemnicę równie szybko, gdyż jest pan dobry w wynajdywaniu
zródeł informacji. Niełatwo je odszukać w przypadku tak dawnej historii.
- Dlatego czuję się okropnie, że zawracam panu głowę. Sam bym się na to nie zdecy-
dował. To przez Baraninę. To znaczy...
- Wiem. o kim pan mówi. Miał bokobrody niczym baran i niegdyś był z nich bardzo
dumny. Dlatego tak go przezwano. Miły człowiek. Wykonał dobrą robotę w swoim czasie.
Tak. Przysłał pana do mnie, ponieważ wiedział, że interesują mnie właśnie takie rzeczy. Za-
jąłem się tym dość dawno. Mówię o wścibianiu nosa w cudze sprawy i odkrywaniu prawdy.
- A teraz jest pan na samym szczycie - dokończył Tommy.
- A któż to panu powiedział? - zaprotestował pan Robinson. - To kompletna bzdura.
- Nie sądzę.
- Cóż, niektórzy sami dostają się na szczyt, a innych się tam wpycha. To drugie odnosi
się do mnie. Wmuszono mi kilka spraw nadzwyczajnej wagi.
- Jak ta związana z... Frankfurtem?
- Doszły do pana plotki, co? Proszę o nich zapomnieć. Nikt nie powinien o nich wie-
dzieć. Niech pan nie sądzi, że obruszę się na pana, ponieważ przyszedł pan do mnie ze swo-
imi pytaniami. Prawdopodobnie na kilka mogę odpowiedzieć. Jeśli powiem, że wiele lat temu
zdarzyło się coś, co może zaowocować czymś interesującym również dzisiaj, kilkoma szcze-
gółami dotyczącymi spraw toczących się obecnie - będzie to prawdą. Nie wymienię żadnego
nazwiska ani faktu. Nie wiem, co wolno mi panu powiedzieć. To kwestia zastanowienia się,
dotarcia do pewnych ludzi, odkrycia tego, co możliwe, o minionych latach. Jeśli znajdzie pan
coś, co mogłoby mnie zainteresować, proszę do mnie zadzwonić. Znajdziemy jakiś szyfr. Po
to, żeby znów odczuć stare podniecenie, żeby znów poczuć się kimś ważnym. Jak się panu
podoba  galaretka z dzikich jabłek"? Zadzwoni pan i powie, że żona zrobiła kilka słoików
galaretki i pyta, czy chciałbym jeden. Będę wiedział, o co naprawdę chodzi.
- To znaczy, że mogę odkryć coś w związku z Mary Jordan? Ale wydaje mi się, że nie
ma sensu tego ciągnąć. Przecież i tak nie żyje.
- Tak, lecz czasem mamy błędną opinię o ludziach, opartą na tym, co ktoś powiedział.
Lub napisał.
- To znaczy, że mylimy się co do Mary Jordan? %7łe wcale nic była ważna?
- Ależ była bardzo ważna - pan Robinson zerknął na zegarek. - Musimy się pożegnać.
Za dziesięć minut przychodzi do mnie pewien człowiek. Okropny nudziarz. ale stoi wysoko w
kołach rządowych, a zna pan życie. Wszędzie rząd i rząd - wciąż trzeba go znosić. W biurze.
w domu. w supermarkecie, w telewizji. Prywatne życie - tego wszyscy pragniemy. Te małe
przyjemności, którymi zajmuje się pan z żoną, dotyczą waszego prywatnego życia i z tego
punktu odniesienia możecie na nie patrzeć. Kto wie, może i coś odkryjecie. Coś, co okaże się
interesujące. Tak. Może tak, a może nie. Nie mogę powiedzieć nic więcej. Znam kilka fak-
tów, których nie zna nikt poza mną i w swoim czasie przekażę je panu. Lecz ponieważ cała
sprawa dawno została zamknięta, nie ma to większego znaczenia. Jedno może pomóc w wa-
szym śledztwie. Czytał pan pewnie o oskarżeniu kapitana... nie przypominam sobie w tej
chwili jego nazwiska... sądzono go za szpiegostwo, otrzymał wyrok, na który bardzo sobie
zasłużył. Zdradził swój kraj. Natomiast Mary Jordan...
- Tak?
- Chce pan dowiedzieć się czegoś o niej. Otóż powiem panu jedno, co, jak wspo-
mniałem, może pomóc właściwie ją ocenić. Mary Jordan była... może pan powiedzieć: szpie-
giem, ale nie niemieckim. Nie była szpiegiem wrogiego kraju. Niech pan posłucha, mój
chłopcze. Nie powinienem pana tak nazywać.
Pan Robinson ściszył głos i pochylając się nad biurkiem szepnął:
- Była jedną z nas.
KSIGA III
ROZDZIAA PIERWSZY
Mary Jordan
- Ależ to wszystko zmienia! - wykrzyknęła Tuppence.
- Tak - zgodził się Tommy. - To był... to był spory szok.
- Dlaczego ci o tym powiedział?
- Nie wiem - odparł Tommy. - Pomyślałem sobie o kilku możliwościach.
- Czy on... jaki on jest? Nic mi nie powiedziałeś.
- Cóż, jest żółty - zaczął Tommy. - %7łółty, duży i tłusty i bardzo, bardzo zwyczajny,
lecz jednocześnie zupełnie niezwykły, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Jest... jest taki, jak powie-
dział mój znajomy: dotarł na sam szczyt.
- Zabrzmiało to, jakbyś mówił o piosenkarzu.
- Aatwo przywyknąć do takich określeń.
- No dobrze, ale dlaczego to zrobił? Przecież ujawnił coś, czego nie zamierzał ujaw-
niać.
- Widzisz, to wydarzyło się dawno temu. Skończyło się. Dziś pewnie nie ma znacze-
nia. Spójrz tylko na wszystkie sprawy, które publikuje się obecnie. Rzeczy nieoficjalne. Ni-
czego się nie wycisza. Wszystko, co się naprawdę wydarzyło, może ujrzeć światło dzienne.
To, co ktoś napisał, powiedział, o co się pokłócono, jak coś zatuszowano z przyczyn, których
nie, znałaś wcześniej.
- Kiedy tak mówisz, wszystko mi się miesza - powiedziała Tuppence. - I wszystko
wydaje się złe.
- Jak to: złe?
- yle na to patrzyliśmy. Chodzi mi o to... O co właściwie mi chodzi?
- Mów dalej - zachęcił ją Tommy. - Na pewno wiesz, o co ci chodzi.
- Przecież powiedziałam: wszystko jest złe. Znalezliśmy wiadomość w Czarnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl