[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"Moja miłość" - słowa wyszedł szeptem, aksamitnie miękkie i zdawały się
migotać w powietrzu między nimi - ". Nie mogę pozwolić, abyś biegała
dookoła. Uzdrowiciel powiedział, całkowity relaks leżąc w łóżku. Muszę
domagać się posłuszeństwa.".
"Nie znaczy to że nie mogę iść do łazienki. Wydaje mi się, że pamiętam jak
niosłeś mnie ostatnio, ale nie jest to konieczne." Gdy odmówił, przesunięcia się,
westchnęła ciężko i zmienił taktykę. "Dobrze, przenieś mnie jeszcze raz. Ale to
jest żenujące, i obawiam się, ze to staje się nałogiem."
Dayan podniósł ją łatwo, obejmując ją ramionami. "Nie rozumiem, dlaczego.
Myślisz o dziwnych rzeczach."
"Chciałabym być w twoim umyśle raz na jakiś czas i zobaczyć, co się tam
dzieje," wyzwała go.
Postawił ją ostrożnie na podłodze z płytek obok szerokiej marmurowej
umywalki. "Możesz czytać w moich myślach kiedy tylko chcesz, kochanie. Mój
umysł jest zawsze połączone z Twoim. Pozostaję tam cieniem, więc mogę się
dowiedzieć, o wszystkich fascynujących rzeczach, które próbujesz ukryć przed
światem." Uśmiechnął się do niej. "Jesteś po prostu zbyt wielkim tchórzem, aby
zajrzeć do mojego umysłu i zobaczyć, jakie myśli się tam czają."
Stała, trzymając się marmurowej umywalki, patrząc na niego przez kilka chwil.
A więc? Czekała. "Wyjdz! Nie masz chyba zamiar pozostać tutaj."
"Nie mogę zostawić cię samej", powiedział łagodnie.
"To mam na myśli, Dayan. Wyjdz w tej chwili. Nie kłóć się. Wyjdz!" Była
bardzo stanowcza i twarda.
Dayan przez chwilę wyglądał bezradny, po czym wzruszył ramionami i wysunął
się z łazienki, decydując się na stare powiedzenie "Dyskrecja jest najlepszym
rodzajem męstwa", uznając je za prawdziwe.
Drzwi zamknęły się z mocnym łoskotem za nim, gdy Coranne machnęła ręką.
"Upewnij się, że twój umysł będzie z tobą", zawołała, a następnie uśmiechnęła
się, bo mogła machać na drzwi i krany i ustawić swoją szczoteczkę do
szorowania zębów i nie wydawała się w ogóle przejmować, Dayanem.
"Nie wiem dlaczego myślisz, że mój umysł nie chciał iść ze mną i zostać z Tobą
w tym samym czasie." Jego głos muskał ścianach jej umysł jak trzepot skrzydeł
motyla, wysyłając fale ciepła za jej pośrednictwem.
Po raz pierwszy od długiego czasu, Corinne zrozumiała że była naprawdę
szczęśliwa. Stojąc w łazience, opierając się o zlew, próbują zrobić coś z jej
dziką masą włosów, była w pełni szczęśliwa. Raz wyciągnęła włosy uwalniając
je z gęstego splot, to był zbyt ciężkie do opanowania. Zrozumiała że była zbyt
zmęczona, aby podnieść rękę by je uporządkować. Westchnęła bardzo cicho.
"Co się stało?" W jego głosie było niepokój.
Corinne faktycznie nie odpowiedziała, wiedziała że nie odpowiedziała, po
prostu znowu westchnęła, ale to wystarczyło, aby się pośpieszył, zgarniając ją
jak szlachetną porcelanę. Jej włosy opadały we wszystkich kierunkach,
rozsypując się wokół jej ramion i przez ponury cień na jego szczęce. "Po prostu
nie mogłeś trzymać się z daleka, prawda?" spytała, potajemnie wdzięczna, że
pośpieszył się ją ratować.
"Wiedziałem, że potrzebujesz ratunku", powiedział z wielką męską satysfakcją.
"Myślałam o ratunku? Taki był rzeczywisty wyraz w mojej głowie?"
Potrząsnęła głową, gdy usiadła na łóżku. "Nie myślę że ratunek był właściwym
słowem. Nie wyobrażam sobie, aby użyć takiego słowa."
"Och, ratowanie było odpowiednim." On nie chciał dopuścić, aby uwolniła się z
haczyka, nie tak łatwo, nie gdy jej zielone oczy iskrzyły się ze śmiechu a jej
intrygujące dołeczki były bardzo widoczne. On szczególnie umiłował, te
dołeczki. Wiedział, że może spędzić godziny patrząc na to dołek i nigdy się nie
zmęczyć.
Zaczął muskać jej dłoń. "To niesamowite, co mężczyzni mojej rasy są wstanie
zrobić."
Corinne machnęła ręką w kierunku środka pomieszczenia. "Idz tam i zrób coś." [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl