[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może byś sprawdził, co ten dzieciak planuje?
Sam skrzywił się i wstał.
- To może niezły pomysł. Przepraszam panie.
Travis przepuścił go, potem schylił się i szepnął Mercy do
ucha:
- Wyglądasz dzisiaj cudownie, skarbie.
Spojrzała na niego chłodno.
- Zachowaj swoje słodkie słówka dla kogoś, kto je doceni.
Travis spojrzał na nią ponuro, lecz za chwilę uśmiechnął
się kpiąco.
- Wróciliśmy do punktu wyjścia, co?
- Nawet gorzej.
Nigdy nie ignorował wyzwania, więc teraz też spojrzał
z uśmiechem, który tylko rozgniewał Mercy jeszcze bardziej.
- No cóż, skarbie. Jak mawiają stare ogary, na wiele spo-
sobów można obedrzeć kota ze skóry.
Przeskakując po dwa schody naraz, Travis wrócił do budki
S
R
komentatora.
Roni odgarnęła ciemne loki i spojrzała na Mercy z do-
mysłem.
- Więc to tak.
- Nie. Wcale nie.
- Zawsze się zastanawiałam.... To znaczy, wiem, że szala-
łaś za Kennym, ale już wtedy było coś&
- Przestań. To tylko twoja wyobraznia. - Mercy miała
nadzieję, że chłód jest wystarczającym powodem tego, że ma
rumieńce na policzkach.
- Jeśli tak mówisz... - Roni nie wyglądała na przekonaną.
- Punkt! - ryknęły głośniki.
Kibice wpadli w szał. Orkiestra przy polu gry zagrała zwy-
cięskiego marsza. Wszyscy obejmowali się, krzyczeli. Travis
opisywał akcję, próbę zdobycia dodatkowych punktów
w ostatnich sekundach. Mercy też ogarnęła euforia. Uśmiech-
nęła się do Roni.
- ...panie i panowie, pod koniec pierwszej połowy Mu-
stangi prowadzą czternaście do sześciu - powiedział Travis,
a jego głęboki głos odbijał się echem od trybun. - Zanim
udamy się na przerwę, powitajmy w domu byłą królową balu
maturalnego, pannę Mercedes Holt. Wstań, Mercy, i poma-
chaj nam.
Mercy poczuła się bardzo zakłopotana.
Roni zachichotała i szturchnęła ją w bok.
- No już, wstawaj.
Co innego mogła zrobić? Wstając, Mercy uśmiechnęła się
i uniosła rękę, dziękując za żywiołowe oklaski widowni. Rzu-
ciła mordercze spojrzenie w stronę ciemnej postaci z mikro-
fonem w budce komentatora i usiadła jak najszybciej, mam-
S
R
rocząc pod nosem przekleństwa.
Monolog Travisa trwał dalej.
- Jak wszyscy wiemy, ojciec Mercy, nasz drogi sędzia
Jonathan Holt, ostatnio miał kłopoty ze zdrowiem, ale już
czuje się lepiej. Chciał przekazać, że serdecznie zaprasza
wszystkich do udziału w barbecue i tańcach na rzecz Mło-
dzieżowego Oddziału Porządkowego. Słuchajcie, oddział po-
trzebuje pieniędzy, a zabawa będzie świetna.. Panna Honey
Jones stoi u wejścia i czeka na was z biletami. Przywitaj się,
Honey.
- Witajcie! - krzyknęła panna Jones. Potem uśmiechnęła
się i pomachała plikiem biletów. - Chodzcie i kupujcie.
- A więc ruszajcie - zachęcił publiczność przez głośniki
Travis. - Nie bądzcie dusigroszami, bo to inicjatywa służąca
słusznej sprawie.
Roni śmiała się głośno, widząc, jak kupujący otaczają Ho-
ney.
- Jest fantastyczny, prawda?
- Poniekąd - przyznała ponuro Mercy.
- No, dalej. Spieszcie się. Nie zaczniemy drugiej połowy,
dopóki Honey wszystkiego nie sprzeda. - Travis stanął
w drzwiach budki i popędzał tłum mikrofonem.
- Hej, Travis! - krzyknął ktoś. - A co z twoimi biletami?
Oczy Travisa błysnęły spod czarnego kapelusza. Wyjął
z kieszeni koszuli dwa bilety i pomachał nimi nad głową.
- Już kupiłem, Buck. I będę miał zaszczyt towarzyszenia
pięknej Mercy Holt, jako oficjalnej reprezentantce sędziego.
- Co? - Mercy spojrzała na Travisa z wściekłością. - Ni-
gdy...
- Panna Mercy jest lekarką w pięknym mieście Fort
S
R
Worth - krzyczał dalej Travis - więc może nie przekonamy
jej do takich wyczynów, do jakich była zdolna w szkole. Ale
wciąż może zbadać, a właściwie podwyższyć ciśnienie.
Chodzcie więc, a nie pożałujecie. A teraz kontynuujmy
mecz...
Ludzie śmiali się, klaskali, kilku znajomych machało za-
chęcająco do Mercy. Gdyby nie była tak zirytowana, te oznaki
sympatii bardziej by ją cieszyły. Mogłaby nawet odkryć, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl