[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdecydowanie bardziej osobistego, gdy jego wzrok zabłądził w rowek między piersiami
wyraznie widocznymi pod luznym stanikiem. Czy Willy świadomie zachowuje się
prowokacyjnie, czy po prostu nie czuje przy nim skrępowania? Bardzo by chciał, \eby w grę
wchodziła pierwsza ewentualność, ale jednocześnie czuł, \e jest to po prostu jej styl bycia. W
końcu ubierała się tak od pierwszej chwili, gdy ją zobaczył. Mając takie ciało, pomyślał z
rezygnacją, mogłaby chodzić w worku, a i tak ka\demu mę\czyznie skakałoby ciśnienie na jej
widok.
Kiedy zjedli ju\ kanapki i wypili do końca kawę, Bain wziął serwetkę i ujął Willy pod
brodę. Obrócił ku sobie jej twarz i miękką, papierową serwetką otarł jej usta. A\ do bólu
uświadamiał sobie najdrobniejsze wygięcie jej warg. Wzrok natrafił na zieloną głębię jej oczu
i zapadł w nią, usidlony uczuciem, które znal ju\ a\ za dobrze.
- Willy, czy całowałem cię ostatnio? - wyszeptał zachrypniętym nagle głosem.
- Nie przypominam sobie - skłamała. Jej oczy zaszkliły się.
- Lepiej więc będzie, je\eli zrobię to znowu, po prostu dla pewności.
Nie mogąc uwolnić się od ogarniającego ją rozkosznego bezwładu, Willy rejestrowała
wszystko, co się dzieje. W parnej ciszy napięcie szybko osiągało niebezpieczny poziom,
osłabiając i tak bardzo ju\ nadwątloną chęć oporu. Czuła, \e Bain stawał się niemal częścią
jej samej - kurze łapki zmarszczek przy zewnętrznych kącikach jego oczu, głębokie bruzdy
przy mocno zarysowanych ustach, delikatne, złote iskierki przydające ciepła szarości jego
oczu - szarości, która gwałtownie ustępowała przed rozszerzającymi się coraz bardziej
zrenicami.
- Bain, czy musisz to robić? - szepnęła w ostatniej chwili, czując ciepły powiew jego
oddechu na swej wilgotnej twarzy.
- Muszę - jego usta pozostały rozchylone. Uniósł jej głowę, a jego pocałunek zawierał
w sobie całą senną słodycz póznego, sierpniowego ranka - i był równie brzemienny
mo\liwością niszczących burz.
Jakoś udało im się opaść na hamak nie doprowadzając do katastrofy. Le\eli przytuleni,
ich nogi splatały się, kosmyk jej włosów spoczywał w załamaniu jego szyi, a dłonie Baina
mocowały się ze związanymi na supeł tasiemkami stanika.
- O Bo\e, Bain, to nie ma sensu - zaprotestowała Willy, czując dłoń na swoich
piersiach.
- Ale\ ma, kochanie, wierz mi... - Pieścił kciukiem nabrzmiały szczyt jej piersi a\
sutek stal się twardym węzłem zakończeń nerwowych, a potem uniósł ją ku sobie, by ją tam
pocałować. Dłonie Baina przesunęły się po jej wilgotnej skórze, odnalazły zagłębienie
kręgosłupa, krągłość bioder. Wodził językiem po brodawce piersi, doprowadzając Willy
niemal do omdlenia, a jednocześnie zdołał rozpiąć guzik przy pasku jej szortów. Tu jednak
skorodowany morską wodą zamek błyskawiczny zniweczył jego wysiłki. Nad ich głowami
rozwrzeszczało się stado wron, ale Willy nie zwróciła na to uwagi. Nieco dalej polował
kolorowy ostrygojad, ale nie widziała tego, nic ją nie obchodziło. Jej policzek spoczywał na
piersi Baina i czując przytulone do niej mocne kształty męskiego ciała, odwróciła twarz
wtulając ją w sztywne włosy jego torsu, smakując językiem słonawy smak >ego potu.
Kierowana nieświadomym pragnieniem zaspokojenia, którego domagało się jej ciało,
przesunęła wargami po ciemnym gąszczu włosów, a\ wreszcie odnalazła napięty
podnieceniem płaski, męski sutek. Schwyciła go delikatnie zębami i dra\niła czubkiem języka
do chwili, gdy Bain jęknął z pełną cierpienia rozkoszą.
- O, Bo\e, kochanie, czy wiesz, co ze mną robisz? - Ujął jej dłoń, przesunął nią w dół
po swym napiętym ciele. Willy napotkała ewidentny dowód jego po\ądania i poczuła jak
ziemia się kołysze.
Cofnęła gwałtownie rękę, nagle przera\ona wyzwolonymi niechcący \ywiołami. Nie
była jeszcze gotowa. Nie była. Niebyła!
- Kochanie, uwierz mi, wcale nie miałem tego na myśli, kiedy zaproponowałem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl