[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usadowić się tak, by jej jasna buzia nie rzucała się w oczy. A taka była dumna, że słońce
ładnie ją opaliło! Czuła się obrażona. Mężczyzni udawali, że pilnie łowią ryby.
135
Rybak po raz drugi został wysłany pod wodę przez rozsierdzonego Helmutha. Sara nie
mogła pojąć, że Syngalez wytrzymał tam tak długo bez żadnego wyposażenia. W końcu
sam Helmuth zaczął się niepokoić. Przechylił się przez burtę i zerkał w głębinę.
Na koniec mężczyzna wynurzył się i ku przerażeniu obserwujących wskazał rękaw
kierunku ich łodzi.
- Cholera! - zaklął Alfred. - Zmieniają miejsce. Czy i my mamy się przesunąć?
- Nie ma się czego obawiać - odparł Sebastian. - Z pewnością nas nie rozpoznał.
Motorówka zbliżyła się nieco. Sara, przewieszona przez drugą burtę, udawała, że
wędkuje.
Aódz zatrzymała się kilkaset metrów od nich.
- Teraz nie waż się pokazywać! - ostrzegł Alfred dziewczynę. Sam łowił po tej samej
stronie co ona, gdyż także nie chciał zostać rozpoznany.
Słońce prażyło niemiłosiernie. Sara narzuciła koszulę na ramiona w obawie przed
egzemą słoneczną. Mimo to skóra zaczęła schodzić jej dużymi płatami. Dotychczas
bardzo uważała, żeby nie przesadzić z opalaniem. Westchnęła nad swą opalenizną, z
której za chwilę nic nie zostanie.
Rybak znowu pojawił się na powierzchni. Kiedy znalazł się na łódce, podniecony
powiedział coś do Helmutha.
- Znalazł to miejsce - skomentował Sebastian. Kato Helmuth najpewniej polecił rybakowi
wydobyć muszlę, a kiedy ten kategorycznie odmówił, zdawał się grozić mężczyznie.
Policjant schwycił za pistolet.
- Spokojnie, nie ma obawy. Potrzebuje go, by wrócić na ląd - powiedział Sebastian.
Przyznali mu rację. Nadal obserwowali, co dzieje się na motorówce. Helmuth trochę się
uspokoił, przestał krzyczeć i nie potrząsał już Syngalezem, który zachował respekt dla
tamilskich wierzeń. Zgodnie z nimi tylko Tamile mogą bezpiecznie poszukiwać świętych
muszli.
Helmuth, gestykulując energicznie, dawał do zrozumienia, że sam zejdzie pod wodę.
- Czy on jest w stanie to zrobić? - zapytała Sara.
- Jako były komandos jest świetnie wyszkolony i wysportowany - odparł Alfred. - Z
pewnością potrafi też nurkować, ale na pewno nie wytrzyma tak długo pod wodą jak
miejscowy rybak.
136
Helmuth namawiał Syngaleza, by zszedł z nim na dno, ale ten nie chciał się zgodzić.
Teraz Helmuth najwyrazniej prosił o wskazanie mu miejsca, w którym leżał rzadki okaz. I
znowu, pomagając sobie gestami rąk, rybak dokładnie wyjaśnił, jak wygląda płycizna.
- Wydaje mi się, że w tym miejscu znajduje się spore zbiorowisko owych Indian Chank -
tłumaczył dalej Sebastian. - Widzę, że pokazuje naraz wszystkie palce obu rąk, by
określić liczbę.
- Jest wśród nich tylko jedna lewoskrętna, prawda?
- Oczywiście. Ale to właśnie tamte pozostałe powstrzymują go przed zanurkowaniem -
wtrącił policjant. - Pewnie słyszał, co dzieje się ze śmiałkiem, który tknie drogocenną
muszlę.
- Tamile często plotą od rzeczy - mruknął pod nosem Sebastian.
Alfred miał dość wyczucia i dobrego tonu, by nie pytać, czy Sebastian sam
zdecydowałby się nurkować w poszukiwaniu takiego skarbu.
Helmuth zeskoczył z łodzi, odczekał chwilę, po czym nabrał powietrza w płuca i zniknął
pod powierzchnią.
- Niełatwo tu nurkować - odezwał się Alfred - woda jest bardzo zasolona, co praktycznie
uniemożliwia utonięcie, nawet jeśli ktoś miałby taki zamiar.
Sara dobrze o tym wiedziała, gdyż sama wcześniej próbowała nurkować. Woda
wypychała ją jak korek.
Helmuth nadspodziewanie długo przebywał pod wodą. Gdy się pojawił, wyraznie
domagał się dokładniejszych wskazówek. Rybak objaśniał więc dalej.
Wyglądało na to, że Helmuth wreszcie pojął, gdzie znajduje się owo szczególne miejsce.
Ponownie zanurzył się w łagodne fale.
- Co zrobimy, jeśli wyłowi muszlę? - zapytała Sara. - Odbierzemy ją? Tego bym sobie nie
życzyła.
- Nie, to nie wchodzi w grę. Będziemy cierpliwie czekać, niech inni się tym martwią. Mam
na myśli policję angielską, norweską czy miejscową. Nie możemy mu przecież zakazać
połowów muszli. Ma być ukarany za popełnienie morderstwa.
Ocean lśnił tysiącem barw, wszyscy trwali w napięciu.
- Znowu za długo - mruknął Sebastian. - Stanowczo za długo.
137
Sara odwróciła się w kierunku motorówki. Dostrzegła, że zaniepokojony rybak wychyla
się z lodzi i patrzy w wodę.
- Coś jest nie tak! Podpłyń bliżej! - powiedział cicho Alfred.
Sebastianowi nie trzeba było tego powtarzać, tym bardziej że rybak z motorówki już
zaczął się rozglądać za pomocą.
- Płyniemy do was! - krzyknął Sebastian.
- Niedobrze - westchnął Alfred.
Powierzchnia wody wciąż była gładka. Ani śladu Helmutha.
Dobili do motorówki.
Rybak dostrzegł obecność Europejczyków i odezwał się dość nieudolnym angielskim:
- On tak nalegał, tak nalegał!
- Czy zauważyłeś pęcherzyki powietrza?
- Wcześniej widziałem, ale teraz to już nie! Namawiali rybaka, by wskoczył do wody.
Wahał się chwilę, po czym zanurkował. Za moment pojawił się na powierzchni, głośno
krzycząc. Oczy miał szeroko rozwarte i przerażone, nie zdążył zamknąć ust i napił się
wody. Czym prędzej wciągnęli zszokowanego właściciela motorówki na pokład.
Rybak nie przestawał krzyczeć. Zbliżyły się do nich inne łodzie, ale nikomu nie udało się
wydobyć z Syngaleza ani jednego sensownego słowa.
W końcu policjant oświadczył:
- Ja zejdę na dno! - I zanim zdołali go powstrzymać, już skoczył z głośnym pluskiem.
Rybak w dalszym ciągu jęczał, pozostali w napięciu czekali na policjanta. Nie był tak
wyćwiczony we wstrzymywaniu oddechu jak rybacy, więc szybko pojawił się na
powierzchni. Mimo opalenizny widać było, że bardzo zbladł, przejęty tym, co zobaczył w
wodzie. Błyskawicznie wciągnięto go na pokład.
- Odpłyńmy stąd! - rzucił krótko.
- Jak to...? - zaprotestował Sebastian.
- Umocujcie katamaran do motorówki i zabierajmy się czym prędzej! To nie jest miejsce
dla ludzi!
138
Zaskoczeni, zdumieni, uczynili jednak, jak mówił.
- Widziałeś go? - zapytał Alfred. - Nie!
- Więc jak mogłeś...?
Policjant był wyraznie podenerwowany.
- Owszem, widziałem go. To znaczy myślę, że to chyba był on. Nie ma go co ruszać. Nic
więcej na ten temat nie powiem. Uciekajcie stąd! - krzyczał w kierunku innych łodzi. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]