[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wać fantastyczny erotyczny sen, który pewnie sprowokowało ich bardzo realne
miłosne spotkanie o świcie.
- Nie każ mi użyć przemocy. - Jego oddech musnął jej ucho.
- Sio... - Próbowała go odegnać i wrócić do spania.
- Trudno. Pora na przemoc.
Otworzyła oczy, czując, że unosi się w powietrzu. Próbowała zakryć
swoją nagość prześcieradłem i odsunąć włosy z oczu, żeby chociaż widzieć,
dokąd Luke ją niesie.
- Nie jestem głodna!
- Bzdura. Zawsze umierasz z głodu - odparł, śmiejąc się głośno i posadził
ją przy stole.
- Nie będę jadła na golasa... - Chwyciła prześcieradło i spróbowała zrobić
skok w stronę łóżka.
Złapał ją za nadgarstek.
- Zobacz tylko, co ci przygotowałem. - Luke z łobuzerskim uśmiechem
podniósł pokrywkę ogromnej patelni.
Kiedy poczuła zniewalające zapachy angielskiego śniadania, bez protestu
dała się posadzić. Kiełbaski z rusztu, jajka na bekonie, przypieczone skrawki
boczku i smażone pomidorki i pieczarki, fasolka na gorąco...
Głośno zaburczało jej w brzuchu.
- To podstęp! - jęknęła.
S
R
Szczerząc zęby, nalał jej soku. Wyglądał świeżo i rześko, w błękitnej ko-
szulce, spodniach khaki i z włosami jeszcze wilgotnymi od porannego pryszni-
ca.
Luiza owinęła się prześcieradłem.
- Trzeba umieć przegrywać z godnością - powiedział, energicznie rozsu-
wając zasłony i wpuszczając do pokoju strumień porannego światła.
Luiza patrzyła z zachwytem na Luke'a. Bóg szczodrze go obdarował w
każdej sferze... A i ona zyskała przy tej okazji - z rozkoszą westchnęła. W cią-
gu ostatnich trzech dni przeżyła tyle szczęścia...
Od spotkania nad jeziorem uczucie błogości jej nie opuszczało. Podczas
tych trzech długich, letnich dni kłócili się o wszystko - począwszy od polityki,
a skończywszy na tym, po której stronie łóżka będą spać. Flirtowali bez pamię-
ci, śmiali się do rozpuku i kochali się tyle razy, że trudno byłoby je zliczyć.
Luiza podniosła widelec do ust, nie mogąc przestać się śmiać. Nie ma
sensu tego dłużej przed sobą ukrywać - jest zakochana. Na zabój.
Luke usiadł naprzeciwko niej i zmarszczył brwi.
- Jedz, zanim wystygnie - powiedział.
Ok. Jest zakochana bez pamięci. W tyranie.
- Już dobrze - powiedziała, przewracając oczami.
Tak więc zakochała się w nim znowu. Lecz tym razem jest mądrzejsza
niż trzy miesiące temu. Teraz doskonale zna jego wady. Wie, że jej roman-
tyczny książę z bajki to mężczyzna z krwi i kości, cierpiący na przerost ambicji
i potrzebę kontroli wszystkich wokół. Nieco bezczelny i arogancki...
Lecz podczas tych trzech dni odkryła w nim mężczyznę, który pod tą że-
lazną zbroją skrywał wrażliwość, delikatność, szczodrość, odpowiedzialność i
poczucie humoru. A do tego wszystkiego był wyrafinowanym i altruistycznym
kochankiem. Poza tym, na szczęście, ona nie należała do kobiet, które dają się
S
R
zdominować. Tak więc jej życie z Luke'em na pewno nie będzie łatwe i zawsze
pełne nowych wyzwań.
Poza tym już nie musiała obawiać się swych uczuć. Oto bowiem opraco-
wała plan działania. Nie miała zamiaru skazywać się na jego łaskę i niełaskę.
Zaczeka, aż on pierwszy zadeklaruje swą miłość. A była pewna, że Luke jest
już bardzo blisko odkrycia, że i on ją kocha. Udowadniał jej na każdym kroku,
że mu na niej zależy. Bo po cóż miałby przynosić jej śniadania do łóżka? Po
cóż miałby bez przerwy narzekać, że ona za mało o siebie dba? Dlaczego
oprowadzał ją po ogrodach i, trzymając ją za rękę, opowiadał, w jaki sposób
doszedł do takiego czy innego ogrodniczego rozwiązania? Czy kochałby się z
nią z taką pasją i desperacją, jakby każdy raz miał być ich ostatnim? I czy
trzymałby ją potem godzinami w objęciach, jakby była jego najcenniejszym
skarbem?
Zgadywała, że Luke sam nie wie, co czuje. To wszystko przez te jego
mechanizmy obronne, nauczył się ukrywać swoje uczucia od dzieciństwa. Mu-
si minąć dużo czasu, zanim sam się zorientuje we własnych uczuciach. Ale ona
będzie czekała cierpliwie.
Był tylko jeden problem. Mówił o ślubie, oświadczył jej się, ale nie pró-
bował rozmawiać z nią o przyszłości jej i dziecka. Teraz się tym nie przejmo-
wała. Wielu mężczyzn nie umiało rozmawiać o swoich uczuciach. Dopóki nie
stanęli przed faktem dokonanym. Zobaczy, czy będzie taki twardy, gdy zoba-
czy swoje dziecko i wezmie je na ręce...
Teraz, kiedy już jest pewna swoich uczuć do niego, przyszedł czas, by go
trochę wychować.
- Kiedy urodzi się nasza córeczka, będziesz musiał łagodniej postępować
z płcią piękną. Małe dziewczynki nie lubią być rozstawiane po kątach. Sama
coś wiem o tym - powiedziała, udając, że pochłania ją smarowanie kanapki
S
R
masłem.
- Ty jakoś przeżyłaś - odparł z niechęcią.
W jego głosie nie było śladu niedawnej lekkości i poczucia humoru.
Luiza zmarszczyła brwi.
- Dopiero kiedy mój ojciec nauczył się...
- Czy możemy zmienić temat? - przerwał jej Luke.
Zmieszana, odłożyła tost na talerz. To samo stało się wczoraj, kiedy
wspomniała o dziecku. Tylko że wówczas Luke zmienił temat z delikatnością.
- Luke, dlaczego nie chcesz rozmawiać o dziecku? - zapytała.
Przerwał krojenie kiełbaski.
- Dziecko ma przyjść na świat za sześć miesięcy. Jeszcze nie ma o czym
mówić. - Spojrzał na nią rozdrażniony. - Powinniśmy porozmawiać o ślubie.
Ale ty z kolei na to nie masz ochoty.
Znów poczuła znajome łaskotanie w żołądku, kiedy poruszał temat ślubu,
lecz stłumiła ten radosny wybuch. Wiedziała, że Luke robi uniki.
- Już ci mówiłam, że jest za wcześnie na rozmowy o ślubie.
Może gdybyś miał odwagę pomówić o swoich uczuciach do mnie, temat
ślubu pojawiłby się naturalnie" - pomyślała.
- Za to mamy do przedyskutowania tysiące spraw, które dotyczą dziecka -
dodała.
Uniósł brew.
- Na przykład jakich?
- Na przykład, jak damy mu na imię?
- Imię spokojnie możesz wybrać sama - powiedział obojętnie. - Byle nie
Elvis - spróbował żartować.
Wczoraj rozmawiali o muzyce i o tym, kto zasługuje na miano króla
rock'n'rolla. Jednak teraz Luizie nie było do śmiechu.
S
R
- A co ze szkołą rodzenia? Albo... czy chcesz być obecny przy porodzie?
Odłożył nóż i widelec.
- Nie wiem - odparł ostrożnie.
Ale w jego oczach wyraznie odczytała inną odpowiedz. Nie chciał.
- Luke, zaczynam się bać. Czy ty masz jakiś problem, jeśli chodzi o
dziecko?
Luke skrzywił się. Czuł, że ta mieszanina zniecierpliwienia, rozdrażnie-
nia i poczucia winy zaraz w nim eksploduje. Czy muszą teraz o tym rozma-
wiać? Po co ona tak naciska?
Wszystko tak wspaniale się między nimi układało od tamtego spotkania
nad jeziorem. Luiza okazała się lepszą partnerką dla niego niż jakakolwiek in-
na kobieta. Jej niepokorny umysł i żywa inteligencja sprawiały, że każda roz-
mowa z nią zamieniała się w inspirującą potyczkę, z której nie zawsze wycho-
dził zwycięsko. Nie śmiał się tak dużo od dzieciństwa. Poza tym seks z Luizą
był niewiarygodnym przeżyciem - czuł się spełniony i usatysfakcjonowany.
Był wymagającym kochankiem, ale Luiza wszystkiemu potrafiła sprostać, nie
mówiąc już o tym, że sama była wymagającą i odważną kochanką. Jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]