[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jakiego rodzaju badania?
- Na przykład załóżmy, że chcemy zaszczepić dziewczynki przeciwko
różyczce. Komputer wybierze wszystkie dziesięcioletnie osoby płci żeńskiej
- 86 -
S
R
zarejestrowane w naszej przychodni. Potem sprawdzimy dane i wyślemy
zawiadomienia rodzicom tych dziewczynek, które nie chorowały na różyczkę.
- Niesamowite! Pozwolisz mi spróbować?
- Jasne.
- Muszę jeszcze poćwiczyć, żeby naprawdę się w tym połapać. - Dziwne,
zważywszy, że bardzo szybko przyswoił sobie podstawy. - Mogłabyś poświęcić
mi trochę czasu, powiedzmy rano przed pracą, albo, jeżeli wolisz, wieczorem,
przynajmniej przez najbliższy tydzień? - W jego błagalnym spojrzeniu był
chłopięcy urok. - Oczywiście, nie chciałbym nadużywać twojej uprzejmości.
- Wcale nie nadużywasz.
Cóż innego mogła powiedzieć? Na dobrą sprawę nie wypadało odmówić,
skoro sama zaoferowała pomoc. Pózniej, gdy tygodniowy kurs dobiegł końca,
nieraz wspominała, jak przyjemnie i szybko płynął im wtedy czas. Lubiła jego
poprzednika, Simona Phillipsa, który wcześniej zastępował Paula. On też był
miły i kompetentny, ale... Gdyby jednak miała określić, na czym polega ta
różnica, byłaby w kłopocie.
Jon ma w sobie coś intrygującego, uznała któregoś dnia; intrygującego i
trochę niesamowitego. Rozpiera go niespożyta energią.
Nie, nie zakocha się w nim, to jej nie grozi, ale i tak nie może doczekać
się tego przyjęcia w szpitalu, a to dlatego, że na pewno spotka tam Jona.
Salę reprezentacyjną szpitala ozdobiono świeżymi wiosennymi kwiatami,
serpentynami i kolorowymi balonikami. Nad podium zawisł ogromny
transparent gratulacyjny. Nie szczędzono trudu, żeby uczcić ślub najbardziej
lubianej w szpitalu pary.
Szczęśliwi nowożeńcy witali gości w progu.
- Jak dobrze, że przyszłaś. - Andrew Merrick pocałował Kate w policzek.
- Nie odmówiłabym sobie tej przyjemności. - Teraz Kate pocałowała
Georginę. - Wyglądasz przepięknie.
- 87 -
S
R
- Dziękuję! - Georgina roześmiała się. - Dziewczyny chciały, żebym
ubrała się na biało, ale uznałam, że to by była lekka przesada, i poprzestałam na
tym. - Spojrzała na suknię z kremowozłotego jedwabiu.
- Byłaś zdenerwowana?
- Ależ skąd! - Georgina obdarzyła męża czułym spojrzeniem. - Przyszła
tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele.
- Do urzędu stanu cywilnego?
- Tak - odparł Andrew. - Potem odnowiliśmy przysięgę małżeńską w
kościele. Uznaliśmy, że tak będzie najstosowniej, a nasz wikary z chęcią
wyświadczył nam tę przysługę.
- Wspaniale! - oznajmiła Kate, lecz w istocie czuła się trochę nieswojo.
Andrew uśmiechnął się.
- Sądziliśmy, że po ślubie po prostu zjemy z rodziną obiad w naszym
ulubionym hotelu, ale w pracy zarządzono inaczej.
- I słusznie. - Ponieważ przybyli następni goście, Kate weszła do środka. -
Wszyscy chcą cieszyć się razem z wami.
- Dzięki.
- Baw się dobrze! - zawołał Andrew.
Kate przystanęła na chwilę, czekając, aż oczy przyzwyczają się do
przyćmionego światła. Na scenie przygotowano stanowisko dyskdżokeja i
stroboskopy, kucharki nadal przynosiły dania do bufetu. Myślała, że jest jeszcze
wcześnie i sala będzie niemal pusta, a tu okazało się, że przed barkiem już tłoczą
się goście, a przy stolikach ustawionych wokół parkietu trudno o miejsce.
- Kate! - usłyszała. - Tutaj! - To Helen dawała jej znaki z drugiego końca
sali.
Kate ruszyła w stronę koleżanki. Helen włożyła dziś niebieską bluzkę i
długą spódnicę z czarnego aksamitu, a włosy zaczesała do tyłu i spięła czarną
kokardą. Wyglądała skromnie, lecz elegancko. Obok siedział Richard.
- 88 -
S
R
Przywitała się z nim i natychmiast zdała sobie sprawę, że całą jej uwagę skupia
mężczyzna, który siedzi przy nim, a mianowicie Jon Hammond.
Przyjechał wcześnie i trochę ją tym zaskoczył. Było to ich pierwsze
spotkanie tego dnia, ale przecież poprzedniego wieczoru, tak jak przez cały
tydzień, siedzieli razem przy komputerze. Dlaczego więc jej serce zaczęło teraz
szybko bić?
- Wyglądasz ślicznie. - W jego ustach był to nie tyle komplement, ile
stwierdzenie faktu, którego nie wolno podawać w wątpliwość.
- Dziękuję.
Przygotowania zajęły jej dziś pół dnia. Przez całe popołudnie przeglądała
zawartość szafy, każdą suknię przymierzała i każdą odkładała. Wreszcie
zrozpaczona pojechała do swego ulubionego butiku w Yarmouth i zdała się na
sprzedawczynię.
- Potrzebuję sukni na dzisiejszy wieczór - oznajmiła. - Ma być elegancka i
skromna, dla cichej i spokojnej osoby, która nie lubi rzucać się w oczy.
- Mam coś dla pani - odrzekła ekspedientka.
Była to jedna z tych rzadkich okazji, gdy Kate nie wątpiła, że ubrała się
odpowiednio. Otóż miała na sobie spodnie z szyfonu, czarne ze srebrną nitką,
tego samego koloru bolerko i bluzkę z kremowej satyny z rękawami
marszczonymi przy mankietach.
Na twarzy Jona malował się podziw, ale trzeba przyznać, że on sam też
wyglądał inaczej niż zwykle. Tego wieczoru wyrzekł się dżinsów, włożył czarne
spodnie i ciemnobłękitną koszulę. Kate przez ułamek sekundy zastanawiała się,
czy strój ten znajdował się gdzieś na dnie przepastnych, płóciennych toreb, czy
też został zakupiony specjalnie na ten wieczór.
- Czego się napijesz, Kate? - Richard był rozbawiony.
- Och, proszę St. Clements.
- Zdaje mi się - zagadnął Jon, kiedy Richard udał się do barku - że skądś
znam chłopaków, którzy prowadzą dyskotekę.
- 89 -
S
R
- Dobrze ci się wydaje - odrzekła Kate. - To Dave Morey i Pete Steel,
sanitariusze, którzy przyjechali do wypadku.
- Czyżby dorabiali do pensji?
- Nic z tych rzeczy! - zaprotestowała Helen, usłyszawszy uwagę Jona. -
Zbierają na aparaturę do dializy.
- Szlachetny cel. - Jon skinął głową, spróbował drinka i rozejrzał się po
sali, do której napływały coraz większe tłumy. - Co to za dziewczyny?
Kate obejrzała się przez ramię.
- Lauren i Natasha, córki Georginy i Andrew.
- Mają z czego się cieszyć - stwierdziła Helen. - Pójdę pomóc Richardowi.
- Pójść z tobą? - zaofiarował się Jon.
- Och, nie trzeba. Zostań i porozmawiaj z Kate.
Po odejściu Helen zapadło niezręczne milczenie. Nagle oboje zaczęli
mówić równocześnie.
- Przepraszam. Ty pierwszy.
- Ależ słucham.
- Chciałam tylko powiedzieć, że Lauren szczególnie ciężko przeżyła
rozwód rodziców.
- Była bardzo mała?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]