[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie nazajutrz pewnego wynalezć posłańca i wyprawić list z żądaniem odpo-
wiedzi.
179
j u c h t (ros.) - skóra z cieląt lub młodych wołów garbowana specjal-
nym sposobem, nieprzemakalna
180
c y f r a - tu: monogram, litery początkowe imienia i nazwiska
181
g o r d y j s k i w ę z e ł - misterny węzeł zawiązany przez legendarne-
go króla frygijskiego Gordiusza w mieście Gordion; węzeł ten miał pózniej
przeciąć mieczem Aleksander Macedoński, stąd przecięciem gordyjskiego wę-
zła nazywamy proste rozstrzygnięcie skomplikowanej sprawy.
93
Dokonawszy tego ważnego aktu, po którym spodziewał się bury dla narze-
czonej i skruchy z jej strony, hrabia, spokojny w sumieniu, przed zwiercia-
dłem wieczorną toaletę wykonał i położył się, by usnąć snem sprawiedliwego.
Następny dzień miał być nowymi utrapieniami oznaczony; o godzinie wi-
zytowej, po obiedzie, ukazał się kocz staroświecki Leliwów z panem Mode-
stem i jego stryjem, nadjechał z jakimś poselstwem od matki, hrabinej Bra-
mińskiej, pan Ildefons, przywożąc oprócz tego piękny bukiet. Stryj bez prze-
konania jakoś indrodukował czynnego swego, ale zawsze niefortunnego sy-
nowca, pana Modesta, który natychmiast sobą cały salon napełnił. Zabawił
nawet panie, bo mu się usta nie zamykały. Mówił, gestykulował, śmiał się,
podskakiwał, biegał i pracował w salonie jak nikt. Herma żartowała sobie z
niego, ale tak zręcznie, iż się na tym nie poznał. Lola, która pierwszy raz wi-
działa egzemplarz tak znakomity wiercipięty, zajęta nim była jak dziecię za-
bawką.
Pan Ildefons, dopełniwszy poselstwa swego, nadzwyczaj zręcznie zszedł z
pierwszego planu sceny i cofnął się ku Nieczujskiemu, z którym się nie-
znacznie zapoznał. Parę razy zwrócił się z rozmową ku cioci kapitanowej
mocno tym zadziwionej i odpowiadającej krótko, z towarzyszeniem ruchów
osobliwych, innego mogących odstręczyć. Ostatecznie przysiadł się w kątku
do pana Adolfa, który przeciwko temu nic nie miał, i nader grzeczne zawiązał
badanie. Dowiedziawszy się o pragnieniu poznania kraju i okolicy, hrabia
Ildefons zaprosił nawet Nieczujskiego, aby go .raczył odwiedzić, przyrzekając
mu być pomocą do studiów nad tym, co znał doskonale. Pan Adolf dosyć
obojętnie, ale grzecznie przyjmował ofiary hrabiego, chłodno nieco dziękował
za nie, od rozmowy się nie uchylając, tak iż rodzaj znajomości został zawarty.
Ostrożny hrabia Ildefons za pierwszym razem nie śmiał być zbyt natarczy-
wym.
 Państwo tu, jak widzę  rzekł hrabia  miewają dosyć gości co dzień...
 W istocie, od czasu jak tu jestem, nie zbywa na nich.
 Na wsi to bardzo przyjemnie... Leliwowie są po raz pierwszy?  spytał ci-
cho Nieczujskiego.
 Nie znam tych panów, a tu ich widzę w istocie dziś pierwszy raz.
Bramiński nachylił mu się do ucha.
 Niewielkie rzeczy  szepnął  niewielkie... dobrzy ludzie, no i po wszyst-
kim, więcej powiedzieć nie można.  Rozmyśliwszy się doszepnął jeszcze: 
niemajętni... nie...
Zaledwie to wymówiwszy, hrabia Ildefons pożałował swej zbytniej i nie-
oględnej szczerości i zamilkł zamyślony. Wyrzucał już sobie, zagadał więc za-
raz czym innym, a w końcu powtórzył zaproszenie do siebie pana Adolfa, któ-
ry nic nie przyrzekając, podziękował.
Leliwa tymczasem, którego stryj mało się odzywał, nadzwyczaj gorliwie po-
pisywał się z żywością myśli i mnogimi wiadomościami. Nie uważał, że Her-
ma wyciągała go na różne paplaniny co najmniej niepotrzebne, nie widział, że
się z niego uśmiecha.
Było to zabawnym i smutnym.
Nieszczęśliwy stryj, mający więcej taktu, na próżno spoglądał nań, starając
się go pohamować w zapędach, pan Modest był jak koń rozbiegany, którego
nic wstrzymać nie może. Sypał jarmarcznymi anegdotkami i dowcipami, a że
Herma się śmiała, zapalał się coraz więcej.
94
Nikogo ten tak zuchwały sposób postępowania w salonie bardziej oburzać
nie mógł nad hrabiego Romana, który bladł, czerwieniał, zacinał usta, zakła-
dał nogę prawą na lewą i lewą na prawą i wcale się do rozmowy nie mieszał.
Parę razy wciągnięty w nią, ledwie raczył rzucić słowo.
Tegoż dnia, chociaż w bardzo złym humorze, hrabia był z nadzwyczajnym
smakiem ubrany. Surducik leżał na nim jak ulany, czarny krawat spięty był
ogromnym turkusem, woniał rezedą jak grzęda rozkwitła. Wszystko to było
stracone, nikt nań prawie nie patrzał, nikt woni tej nie ocenił. W barbarzyń-
skim owym towarzystwie nikt do tych rzeczy wyszukanych, przedziwnych,
taką dystynkcją nacechowanych najmniejszej nie zdawał się przywiązywać
wagi. Baronówna była roztargniona i wczorajszy mały spór, który powinien
jej był dać do myślenia, nie wpłynął wcale na jej postępowanie.
Toteż ilekroć w ciągu tego dnia hrabia przyzwoicie mógł się absentować,
wychodził i spędzał smętne samotności godziny ze swym hawańskim cyga-
rem.
Nie umiał sobie tego wytłumaczyć, dlaczego najszczególniej wstrętliwym
dlań był pan Adolf Nieczujski. Pierwsze wrażenie jego grubych butów i po-
miętego surduta zatrzeć się w nim nie mogło. Nie zbliżył się też wcale do nie-
go, a sama przytomność gościa tego w salonie niecierpliwiła go niewymownie.
Zwiększali zły humor hrabia Ildefons i Leliwa.
W jednej z tych wycieczek na górę do swojego apartamentu hrabia Roman,
który znał dobrze hrabiego Ildefonsa, chociaż tytułu jego nierad był za rów-
noważny ze swoim uważać, nie postrzegł się, iż Bramiński po cichu za nim
wymknął. Dopiero na wschodach go zobaczył.
 Nie pozwolisz mi też hrabia u siebie cygara wypalić?  zapytał Ildefons.
 A bardzo proszę, comment donc182, bardzo proszę.
Prośba ta była zimna, lecz wystarczająca, hrabia Bramiński wszedł.
Dobywał już własne cygaro, gdy hrabia Roman uroczyście go powstrzymał,
było to uchybieniem przeciwko formom.
 Za pozwoleniem  odezwał się  mam przyjemność hrabiego przyjmować
u mnie, zatem proszę na moje cygaro.
Tu nastąpiło wydobycie różnych cygarnic zawierających wszelkie cygara do
wyboru, hrabia Ildefons wziął pierwsze z brzegu i siedli milczący.
Rozmowę trudno było rozpocząć. Zagadł ją przybyły pytając o zdrowie
stryja, na co, nie sądząc potrzebnym ukrywać wcale, odpowiedział hrabia
Roman, iż się znacznie polepszyło i na spodziewaną prędko konwalescen-
cją183 rachują z przyspieszeniem wesela.
Oznajmienie tak otwarte o weselu fatalnie podziałało na gościa, który po-
czął się przypatrywać cygaru swemu, mocno je ciągnąc, i po rozmyśle dodał:
 Więc to tedy już pewne?
 Alboż hrabia wątpiłeś?
 Nie, ale nie wiedziałem, iż to już stanowczo, to jest, że to ostatecznie al-
bo, że się tak wyrażę, finalnie postanowione.
 Termin nawet oznaczony.
182
c o m m e n t d o n c (fr.) - jakżeżby
183
k o n w a l e s c e n c j a (łac.) - rekonwalescencja, okres zdrowienia po
przebytej chorobie
95
Ildefons głową tylko poruszył.
 A termin ten?  zapytał.
 Bardzo bliski  ogólnikiem go zbywając odezwał się hrabia Roman.
Znaczyło to nic innego nad: wynoście się, bo tu nie macie co robić.
Bramiński miał wiele rezygnacji, westchnął.
Nie pozostaje, jak powinszować  dodał.
Roman się skłonił nieco.
 Pan nie wie, co tu Leliwów sprowadziło?  zapytał. Było to pytanie niedy-
skretne, gdyż mogło utkwić w samym hrabi Ildefonsie, który usta zaciął
usłyszawszy je.
 Ja myślę  rzekł  że prosta ciekawość.
 A!  odparł hrabia  tak, zapewne, boć nie można przypuszczać, aby tu
kto w innych zamiarach przybywał, mnie nieprzyjaznych i nieprzyjemnych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl