[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tograficznego safari w Afryce złamał rękę, kiedy na samochód, w którym jechał,
rzucił się nosorożec. Podczas pokonywania łódką wodospadów i kaskad Kolo-
rado omal nie utonął podczas wywrotki. A teraz spędzał długą, ciężką zimę na
pokrywie polarnej.
Poziom artykułów, które dotychczas napisał, a nawet jego nazwisko, nie wy-
starczyłyby, aby zapewnić mu funkcję oficjalnego kronikarza wyprawy. Jednak
26
Fundacja Rodziny Doughertych wysupłała osiemset pięćdziesiąt tysięcy dolarów
na dofinansowanie eksperymentu, co w zasadzie zagwarantowało Brianowi udział
w ekspedycji.
Ogólnie rzecz biorąc, traktowano go dosyć dobrze. Wrogość okazał mu, jak
dotąd, jedynie George Lin, ale stało się to podczas chwilowej tylko utraty pano-
wania nad sobą. Chiński naukowiec przeprosił go zresztą za swój wybuch. Brian
był autentycznie zainteresowany przebiegiem eksperymentu, a to zaskarbiało mu
życzliwość.
Miał wrażenie, że jego ciekawość wynikała z faktu, iż nie mógł sobie wy-
obrazić, aby sam był w stanie poświęcić się przez całe życie tak żmudnej pracy,
jaką wykonywała grupka polarników. Pochodzenie Briana zapewniało mu karierę
polityczną, jednak szczerze nienawidził owej brudnej gry opartej na kłamstwie,
nieuczciwości, bezwzględnej walce o własne interesy i efekciarstwie. Tak zwane
pełnienie służby dla społeczeństwa było jedynie parawanem dla korupcji  dobra
praca dla szalonych, przekupnych lub naiwnych. Polityka to pozłacana maska, za
którą kryła się szpetna, wykrzywiona twarz bestii. Jako mały chłopiec zobaczył
za kulisami Waszyngtonu wystarczająco wiele, aby na zawsze zniechęcić się do
przebywania w tym skorumpowanym mieście. Od polityków nauczył się niestety
cynizmu, na skutek czego stale podważał sens jakichkolwiek osiągnięć czy zmian,
zarówno w sferze rządzenia państwem, jak i poza nią.
Dużą przyjemność sprawiało mu natomiast pisanie. Miał zamiar opublikować
trzy, cztery artykuły na temat życia na dalekiej północy. Właściwie zgromadził
już wystarczająco wiele materiału na książkę, a od jakiegoś czasu czuł przemożną
chęć jej napisania.
Tak ambitne przedsięwzięcie odstraszało go jednak. Bez względu na to, czy
do tego dojrzał, i czy miał odpowiedni talent, aby pisać na taką skalę, praca nad
książką wymagała ogromnego poświęcenia, a tego właśnie przez całe życie starał
się unikać.
Jego rodzina była przekonana, że bierze udział w projekcie Edgeway ze wzglę-
du na humanitarne znaczenie eksperymentu. Wnioskowali stąd, iż nareszcie za-
czął poważniej myśleć o swojej przyszłości. Brian nie chciał ich rozczarowywać,
niemniej jednak się mylili. Początkowo do wzięcia udziału w wyprawie skłoni-
ła go chęć przeżycia kolejnej przygody  bardziej ekscytującej niż jakiekolwiek
wcześniejsze przedsięwzięcie, w którym uczestniczył  nie oznaczało to jednak,
że przywiązywał do tego większą wagę.
To wciąż jest tylko przygoda, zapewniał sam siebie, obserwując jak Lin i Bre-
skin sprawdzają obwody nadajnika. Był to sposób, aby jeszcze przez jakiś czas
uniknąć zastanawiania się nad tym, co robi i dokąd zmierza. Ale w takim razie. . .
Skąd ta natrętna myśl o napisaniu książki? Nie był przekonany, że miał do powie-
dzenia coś na tyle interesującego, aby zabierać komukolwiek czas potrzebny do
jej przeczytania.
27
Obaj polarnicy podnieśli się i starli śnieg z gogli. Brian podszedł do nich.
 Skończyliście już?  zapytał, próbując przekrzyczeć szum wiatru.
 Nareszcie!  odpowiedział Breskin.
W ciągu kilku godzin nadajnik o powierzchni sześćdziesięciu centymetrów
kwadratowych zostanie przykryty warstwą lodu i śniegu, nie wpłynie to jednak
na jakość sygnału; został skonstruowany z myślą o sprawnym funkcjonowaniu
w warunkach arktycznych i był wyposażony w baterie o zwielokrotnionej mocy
oraz osłonę z materiału izolacyjnego wyprodukowanego dla potrzeb NASA. Przez
osiem do dwunastu dni, dziesięć razy w ciągu każdej minuty, przyrząd będzie
emitować silny dwusekundowy sygnał. Wkrótce, za pomocą ładunków wybucho-
wych, od pokrywy polarnej z chirurgiczną dokładnością zostanie oddzielona góra
lodowa. Zainstalowany nadajnik będzie wraz z nią dryfował przez rejony znane
pod nazwą Alei Lodowców, a następnie popłynie dalej, aż na wody Północne-
go Atlantyku. Czterysta dwadzieścia kilometrów na południe oczekiwały w po-
gotowiu dwa holowniki należące do floty Instytutu Geofizyki przy ONZ. Dzię- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl