[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na północny zachód. Rozbujana pustynia wodna świeciła pustką. Ani śladu  San
Juana". Trzej biali na  Kuliku" chodzili po pokładzie z ponurymi minami. Wiatr
świstał w olinowaniu. W południe Takunai została daleko za rufą w sinej mgle.
%7łagle nadymały się twardo pod bryzą. Raz po raz  Kulik" przechylał się
niebezpiecznie. Ale Blaize nie pozwalał zwinąć ani kawałka żagla. Konieczność
pośpiechu przeważała nad wszelkimi względami. Musiał zdążyć, żeby...
Carroll patrzył na przyjaciela spacerującego po przechylonym pokładzie.
Bryzgi piany oblały wysoką postać Blaize'a i zmoczyły mu kark. Wytarł się
czerwoną chustką.
Carroll zapytał:
 Jak sobie radziliście z Krystyną podczas burzy? Nas złapała skrajem i
zniosła jak korek.
Blaize przystanął.
 yle z nami było. Opowiem ci o tym kiedy indziej. Carroll patrzył na niego
z ciekawością.
 Czy... ona wie?  zapytał delikatnie.  Możesz mi powiedzieć. Ja się w
niej nie kocham.
 Posądzałem cię o to.
 Wiem. Chciałem cię doprowadzić do tego, żebyś się jej oświadczył, ośle.
Ale nie dawałeś się... Więc wszystko dobrze?
 Bilase!  wrzasnął majtek z bocianiego gniazda  Bilase! Ona
żaglowiec! Ona  San Juan"!
Chude brązowe ramię machało gwałtownie, drżąca ręka pokazywała na
północny wschód.
 Zostań tu  rzekł rozkazująco Carroll do Blaize'a.  Nie możesz lezć na
maszt z tą głową.
Wdrapał się jak kot. Blaize miotał się niecierpliwie u stóp masztu.
Rozdział drugi
Lambert był na pokładzie  San Juana". Treherne nie mógł go widzieć, lecz
czuł jego obecność.
Cień koło kabiny, odgłos kroków na trapie... Treherne śmiał się z siebie, ale
ten ochrypły śmiech stawał mu w gardle, bo nagle... Oglądał się za siebie. Nic.
Pusto.
 San Juan" okrążając Takunai od południa nie natknął się na Kanaków z
Herari. Treherne nie szukał ich. Nie mógł tracić czasu. Chciał jak najprędzej
osiągnąć Amanu, a stamtąd uciec na Tahiti i do Stanów. Taki był przynajmniej
jego zamiar. Ale co sobie wyobraził szkatułkę Vasariego w brudnych rękach
starego Rosenbauma, handlarza z Frisco, robiło mu się słabo.
Tej nocy zostawił Krystynę w spokoju. Sam czuwał nad statkiem, to sterując,
to obijając się po kajucie, w której trzymał w skrzyni swój skarb. Zwiadomość,
że zmarły towarzyszy mu na każdym kroku, nie pozwalała mu zmrużyć oka. Nie
miał chwili wytchnienia, chwili spoczynku. Kanakowie zaniepokojeni jego
zachowaniem szeptali między sobą. Spostrzegł ich wystraszone spojrzenia i
patrząc bystro na Kuahe sklął ich tak, że się pochowali.
 San Juan" odsunął się daleko od lądu  nie było sensu lawirować między
niebezpiecznymi rafami  opłynął wschodni cypel groznej wyspy i ze
wschodem słoń i pożeglował na północny wschód. Dziób statku pruł pracowicie
fale, a Treherne odetchnął. Zwiatło dnia przepłoszyło z jego duszy upiorne
obawy. Krystyna wyszła na pokład, blada jak papier, ale z podniesioną głową.
Spojrzał z uznaniem na jej postać w szkarłatnej sukni, z obcisłym stanikiem i
fałdzista spódnicą. Przypomniał sobie dziewczynę, od której kupił ten strój.
Miriam jej było na imię. Aadna była. Uśmiechała się, gdy on z Lambertem... Z
Lambertem...
Krystyna przechodząc nawet na niego nie spojrzała. Zobaczył, że rozgląda się
po morzu, oszołomiona, z rozchylonymi trwożnie ustami.
 Myślisz, że Blaize pogoni za tobą wpław?  zapytał grubiańsko.
Nie odpowiedziała.
 Zostawiliśmy Takunai za rufą  dodał.  Płyniemy na Amanu.
 Na Amanu!
 Tak  mówił nie spuszczając z niej oczu.  Jeżeli spotkamy wracającego
 Kulika", to zmów pacierz za grubego Haggerty'ego i za tego blondyna. Będą
tego potrzebowali.
 Nie wiem jeszcze, co się stało z Lambertem  rzekła Krystyna.  Jak to
było?
 Co ci do tego?  odwarknął.
Odwrócił się. Kanak na maszcie zasłaniał oczy przed słońcem. Treherne'a
uderzyło coś w jego bacznej postawie.
 Hej tam, na górze! Co widzisz? Rekin?
 Widzieć, widzieć ona statek, ona żaglowiec, Tereherini!
 Ażesz!
 Widzieć  powtórzył z uporem Kanak.
 Boże!  rzekł Treherne.  Czyżby  Kulik"? Ale czemu od razu  Kulik"?
Ech, nie. Tędy chodzi mnóstwo statków.
Ale tak nie było i Treherne o tym wiedział. Wiedział, że żeglarze unikali
Houtenów, jakby to była kolonia trędowatych. Ale jeżeli to  Kulik", jeżeli
Haggerty z Carrollem gonią go... Nie, dlaczego od razu  Kulik"?
Blaize... Jeszcze z nim nie skończył. Choć go ogłuszył i powalił, choć go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl